Reklama

Szalony Puchar Włoch. Roma przyjęła siódemkę, Juve trójkę!

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

30 stycznia 2019, 23:24 • 5 min czytania 0 komentarzy

Oczywiście, z polskiego punktu widzenia najciekawszym meczem w ćwierćfinałach Pucharu Włoch było spotkanie Milanu z Napoli na San Siro. Dla nas takie pozostanie, ponieważ Krzysiek Piątek zanotował taki występ, że do tej pory nam głowa pęka. Jednak dla Włochów to starcie Atalanty z Juventusem zwiastowało niesamowite emocje. Przecież w Bergamo zmierzyć się miała najlepsza ofensywa i najlepsza defensywa Serie A. Nieważne, iż ta najlepsza defensywa jest osłabiona brakiem generała – Leonardo Bonucciego – i, ogólnie rzecz biorąc, swoją formą nie grzeszy. To nadal Juve. Juve, które mierzyło się dziś z rewelacyjną Atalantą z rewelacyjnym Duvanem Zapatą. I, uff, to był szalony mecz. 

Szalony Puchar Włoch. Roma przyjęła siódemkę, Juve trójkę!

Oba zespoły w weekend goniły wynik, zresztą oba skutecznie. Z jedną różnicą – turyńczycy dopisali do swojego dorobku trzy oczka, drużyna spod Mediolanu tylko jedno. Jednak i tak jesteśmy bardziej zachwyceni zespołem Gianpiero Gasperiniego, w końcu odrabianie trzybramkowej straty nigdy nie było na porządku dziennym. Teoretycznie, zarówno jedni, jak i drudzy powinni wyjść na to spotkanie napakowani jak kabanosy. W przypadku gospodarzy to stwierdzenie znalazło swojego odzwierciedlenie, ale Juventus jak grał słabo na Olimpico, tak i na Atleti Azzurri d’Italia. Atalanta cisnęła do oporu. Czyli tak do 37. minuty. Jednak za nim przejdziemy do dwóch minut, które wstrząsnęły Turynem, najpierw wspomnimy o Wojciechu Szczęsnym. Polak robił, co tylko mógł. Zanotował kapitalną interwencję przy groźnym i wymagającym strzale Papu Gomeza zza pola karnego. Znów był cholernie mocnym punktem Juventusu, ale Wojtek nie da rady samemu obronić, rozegrać, asystować i na sam koniec załadować pod ladę. U mistrzów Włoch znów zawodziły formacje. Pomoc i atak – przede wszystkim. Obrona rozsypała się po zejściu Giorgio Chielliniego, czyli kolejnej, dramatycznej informacji dla kibiców Bianconerich. Giorgio zszedł z urazem, a zastąpił go Joao Cancelo.  Atalanta też straciła ważne ogniwo, bo w tym samym momencie kołowrotek pokazał Josip Ilicić.

Te dwie zmiany zainaugurowały eldorado. W 37. minucie Cancelo zaczął kiwać, dryblować na własnej połowie, ale Portugalczykowi piłkę odebrał Timothy Castagne. Belg ruszył z futbolówką, Daniele Rugani rozstąpił się przed nim jak Morze Czerwone przed Mojżeszem. W efekcie obrońca załadował po długim rogu i Szczęsny skapitulował po raz pierwszy. 120 sekund później było już 2:0 dla spektakularnej Atalanty. Pomoc nie nadąża, obrona tańczy łamańca w polu karnym, a Duvan Zapata strzela gola. Szesnastego gola w ostatnich dwóch miesiącach. Ostatni mecz, w którym Kolumbijczyk nie uszczknął czegoś dla siebie, odbył się… pod koniec listopada.

Juventus znów nie oddał celnego strzału w pierwszej połowie, Juventus znów wyglądał jak mieszanina chłopców z Piazza San Carlo, a nie jak mistrz Włoch. Tak jak przewidywaliśmy w niedzielę, zamiast Lazio w pucharze zagrała Atalanta i obnażyła wszystkie niedoskonałości turyńczyków. Co więcej, samemu trzymając więcej dyscypliny boiskowej. Drużyna Allegrego – który został wyrzucony w pierwszej odsłonie spotkania na trybuny – nie wiedziała, co się dzieje.

Marco Landucci – asystent Maxa – czekał ze zmianami aż do 61. minuty, wtedy wpuścił Douglasa Costę za Paulo Dybalę, ale efektów brak. Z drugiej strony, problem leżał gdzieś głębiej, skoro mistrz Włoch pierwszy celny strzał oddał w 67. minucie i to za sprawą Samiego Khediry (!).

Reklama

Beznadziejna forma Juve, które nie miało absolutnie żadnego pomysłu na drugą połowę. Atalanta zamknęła spotkanie i w 86. minucie za sprawą spektakularnego Duvana Zapaty ustaliła wynik na 3:0. Mattia De Sciglio podał prostopadle Kolumbijczykowi, Duvan minął Szczęsnego i załadował do pustaka. Frustracja w Bergamo malowała się na biało-czarno, a Atalanta zaprezentowała, jak powinno się grać przeciwko Juventusowi, aby ten nie miał nic do powiedzenia.

Pomijamy okoliczności, formę obu zespołów, ale między Bogiem a prawdą – goście dzisiaj nie zasłużyli na nic innego niż srogą porażkę. Miny Nedveda oraz Paraticiego na trybunach, machanie łapami Cristiano Ronaldo (to nie przypadek, że jego nazwisko wymieniamy dopiero teraz). W efekcie mistrz Italii wyleciał z Coppa Italia w ćwierćfinale tej imprezy. Jeżeli Allegri nie ogarnie tej bandy, to za chwilę może się okazać, iż oprócz Serie A Bianconerim nic nie zostanie. A to byłaby tragedia.

Atalanta – Juventus FC 3:0 (2:0)
1:0 – Castagne 37′
2:0 – Zapata 39′
3:0 – Zapata 86′

*

Bardzo ciekawy acz jednostronny mecz obserwowaliśmy wczesnym wieczorem we Florencji. Tamtejsza Fiorentina podejmowała Romę. A że w ostatniej kolejce oba zespoły straciły trzy bramki, a na swoim koncie miały odpowiednio cztery i trzy, to gole mieliśmy zagwarantowane przed pierwszym gwizdkiem na Artemio Franchi. Nie zawiedliśmy się, choć drużyną gości niestety tak. Po osiemnastu minutach zespół w fioletowych trykotach prowadził 2:0, za sprawą doppietty Federico Chiesy. W owe trafienia zamieszani byli wszyscy zawodnicy z formacji defensywnej Giallorossich. Przy pierwszym podanie od Mirallasa poszło ze strony Florenziego, następnie panom Fazio oraz Manolasowi pomyliły się kierunki, a młodziutki Włoch zapakował ją do siatki. W drugiej sytuacji, belgijski skrzydłowy Violi dał genialne prostopadłe podanie do Chiesy, Kolarov popełnił katastrofalny błąd i syn Enrico podcinką pokonał Olsena po raz drugi. Kamyczek do ogródka wrzucamy szwedzkiemu bramkarzowi.

Reklama

Potem Kolarov poniekąd odkupił swoje winy i strzelił gola kontaktowego, ale pięć minut po Serbie na listę strzelców wpisał się Luis Muriel. Roma schodziła przy wyniku 1:3 do przerwy i Di Francesco nie czekał ze zmianami. Zdjął N’Zonziego oraz Pastore, a wpuścił Edina Dzeko i Lorenzo Pellegriniego. Nic to nie dało, a Viola dalej atakowała. W 66. minucie strzelił Marco Benassi, a w 72. minucie bośniacki napastnik Romy. Ale zamiast bramki, to tekstem w sędziego. Bardzo obraźliwym, więc obejrzał czerwo. A potem Fiorentina wykonywała egzekucję. Jedziemy chronologiczne: hat-tricka skompletował Chiesa, a następnie dublet Giovanni Simeone. 7:1!

Fiorentina – AS Roma 7:1 (3:1)
1:0 – Chiesa 7′
2:0 – Chiesa 18′
2:1 – Kolarov 28′
3:1 – Muriel 33′
4:1 – Benassi 66′
5:1 – Chiesa 74′
6:1 – Simeone 79′
7:1 – Simeone 89

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Inne kraje

Dzika karta na mundial dla Rosji. “To możliwe, choć trudne do załatwienia”

Antoni Figlewicz
13
Dzika karta na mundial dla Rosji. “To możliwe, choć trudne do załatwienia”
Inne kraje

“Reprezentacje muszą lepiej dbać o piłkarzy”. Agent grzmi po kontuzji Daviesa

Antoni Figlewicz
1
“Reprezentacje muszą lepiej dbać o piłkarzy”. Agent grzmi po kontuzji Daviesa

Włochy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...