Gdyby zapytać kibiców Realu Madryt, jak oceniają obecny sezon, odpowiedź mogłaby być tylko jedna – rozczarowanie. Przed Solarim wciąż mnóstwo pytań bez odpowiedzi, mnóstwo konfliktów do ugaszenia, młodzików do podbudowania i dziur do załatania, choć zwycięstwo z Sevillą – jeden z najlepszych meczów Los Blancos w tym sezonie – dawało nadzieję na lepszy Real, który obudzi się w odpowiednim momencie. Tak, by nie spisać sezonu na straty. Problem w tym, że dziś niby oglądaliśmy Real zwycięski, ale też Real nieskuteczny i Real tracący głupie bramki (rzut karny!).
Co za tym idzie – tak jak awans wydaje się już praktycznie pewny, tak styl może niepokoić. A nawet musi. W grze Realu przede wszystkim raziły błędy indywidualne, które odcisnęły swoje piętno przy obu golach, które Girona na Santiago Bernabeu wpakowała. Najpierw nie popisał się Marcelo, gubiąc krycie w polu karnym, które – co wiemy nie od dziś: szczególnie przy rozpędzonym, nadbiegającym rywalu – często jest gwarancją straconej bramki. Tak było i w tej sytuacji – Lozano wyprzedził Brazylijczyka i zdobył otwierającą bramkę.
Bramkę, której – mimo wszystko – spodziewał się mało kto. Bo musimy Realowi oddać, że próbował, ale był nieskuteczny. Udało się dopiero Lucasowi, który wykorzystał dogranie Odriozoli, a prowadzenie Królewskim – rzut karny, ewidentny faul na Viniciusie – zapewnił Ramos. Potem było jeszcze kilka sytuacji, między innymi słupek Benzemy, ale nie chciało wpaść.
Problem w tym, że jakiś czas później – konkretnie w drugiej połowie – wprowadzonemu kilka minut wcześniej Marcosowi Llorente odcięło prąd. Girona miała rzut rożny, poszła wrzutka, ale nie było tak, że Llorente był naciskany przez trzech rywali, a z trybun czuł presję wołających go na obiad rodziców. Wręcz przeciwnie – miał mnóstwo czasu, obok siebie tylko Nacho, po czym wyskakując, zagrał piłkę ręką.
Karny, 2:2. Jakkolwiek spojrzeć, wejście smoka to nie było.
I kiedy wydawało się, że Real zrobi to, do czego nas w tym sezonie przyzwyczaił – czyli, że nie wygra meczu, który wydawało się, że wygrać powinien – pod koniec nastąpiło przebudzenie. Ważnym momentem było pojawienie się na boisku Kroosa i Isco, no i jakoś samo poszło. Najpierw Ramos po wrzutce Marcelo, później Benzema po dograniu Viniciusa.
Real wygrał, znacznie przybliżając się do awans, ale absolutnie nie przekonał. Problemy do rozwiązania może i się nie mnożą, ale wciąż nie wszystkie zostały rozwiązane.
Real – Girona 4:2
0:1 Lozano 7′
1:1 Lucas 18′
2:1 Ramos 42′
2:2 Granell 66′
3:2 Ramos 77′
4:2 Benzema 80′
Fot. Newspix.pl