Transfer Krzysztofa Piątka do Milanu nie tylko budzi ogromne nadzieje wśród kibiców, ale też generuje sporo obaw. Bo gdzieś z tyłu głowy wielu czai się myśl, że Polak może dołączyć do naprawdę licznej grupy transferowych pomyłek, jakich Rossoneri doświadczyli w ostatnich latach. W poniższym tekście przypominamy najbardziej pamiętne z nich, a zakres mamy mniej więcej taki – od Massimo Donatiego i Rivaldo sprowadzonych na początku wieku, po ściągniętego pół roku temu Gonzalo Higuaina. Zapraszamy!
* * *
Alessandro Matri – sprowadzony za 11 milionów euro
Grał w młodzieżowych drużynach Milanu i to właśnie w barwach Rossonerich wchodził do dorosłej piłki. W wieku 21 lat oddany do Cagliari za niewiele ponad 2 miliony euro, gdzie mozolnie budował swoją pozycję w hierarchii włoskich napastników. Sezon 2010/11 zakończył z 20 golami w Serie A, czym zapracował sobie na transfer do Juventusu. W Starej Damie szału nie zrobił, ale też zaliczył dwa sezony, w których strzelił po 10 goli. I wtedy Milan zapragnął mieć go ponownie u siebie, wykładając na stół 11 baniek.
Tyle że w Milanie stać było go jedynie na jedną rundę i jednego strzelonego gola. Potem był wypożyczany do kolejnych klubów, by ostatecznie, z własną kartą na ręku, wylądować w Sassuolo. Od kiedy Milan sięgnął do portfela po dość pokaźną, jak na 2013 rok, kwotę, Matri ani razu nie zanotował sezonu, w którym strzeliłby więcej niż 8 goli. Innymi słowy, dla Rossonerich były to pieniądze wyrzucone w błoto.
Massimo Donati – 15 milionów euro
W przypadku tego piłkarza ważny jest czas dokonania transferu, czyli 2001 rok. W tamtym okresie kwota 15 milionów euro znaczyła w piłce nieporównywalnie więcej niż teraz i wpłacano ją za zdecydowanie lepszych piłkarzy. W przypadku Donatiego płacono głównie za potencjał – w tamtym czasie był 20-letnim, młodzieżowym reprezentantem Włoch po dwóch sezonach dość regularnej gry w barwach Atalanty. Po transferze do Milanu wystarczył jednak jeden sezon, by go negatywnie zweryfikować. Niby coś tam grał, ale głównie wchodził z ławki i nie sprawiał wrażenia, że może cokolwiek wnieść do zespołu, który w tamtym okresie przechodził z rąk Fatiha Terima do Carlo Ancelottiego.
Jak zwykle w takich przypadkach, zaledwie po jednym roku Milan zaczął seryjnie wypożyczać piłkarza, by w 2007 roku oddać go za 4,5 miliona euro do Celtiku. I mimo że Donati wiele czasu spędził w Mediolanie, tak naprawdę nigdy tam nie zaistniał.
Ricardo Oliveira – 17,5 miliona euro
To właśnie tego piłkarza Adriano Galliani namaścił na następcę Andrija Szewczenki. Milan zaoferował za niego 17,5 miliona euro oraz Johanna Vogela, ale wydaje się, że zrobił to o rok za późno. U szczytu formy Oliveira był bowiem po sezonie 04/05, w którym w 38 meczach w barwach Betisu sieknął 23 gole. W kolejnych rozgrywkach był już cieniem samego siebie, podobnie jak i po przenosinach do Milanu, dla którego łącznie zdobył… 5 goli.
Za sportowym zjazdem Oliveiry stały jednak sprawy pozasportowe, a konkretnie porwanie jego siostry. W takich okolicznościach naprawdę ciężko skupić się na futbolu. Fakty były jednak takie, że już po roku od transferu Brazylijczyk powędrował na wypożyczenie do Saragossy, która po kolejnym roku wykupiła go za 10 milionów euro. Natomiast do wypełnienia roli, w jakiej został sprowadzony, nawet się nie zbliżył.
Klaas-Jan Huntelaar – 15 milionów euro
Do Milanu przeniósł się prosto z Realu Madryt, w sezonie 08/09 prowadzącego szaleńczą pogoń za Barceloną, która jednak została brutalnie przerwana pamiętnym 2:6 na Bernabeu. Huntelaar w barwach Królewskich spędził tylko jedną rundę, strzelając 8 goli, co nie było przecież dramatem, ale też nie pozwoliło mu w Madrycie przetrwać. Królewscy w letnim okienku – obok Cristiano, Benzemy czy Xabiego Alonso – sprowadzili z Milanu Kakę, a w przeciwnym kierunku powędrował właśnie Huntelaar. Tyle że… nie przebił się. W Mediolanie siedział rok, balansując pomiędzy ławką rezerwowych a boiskiem. W 30 meczach strzelił 7 goli. Po sezonie postanowiono go więc sprzedać, a pozytyw był tylko taki, że udało się odzyskać większość zainwestowanych środków. Schalke 04 zapłaciło za Holendra 14 baniek.
Gonzalo Higuain – 18 milionów euro (wypożyczenie)
Pół roku temu Milan zasilił napadzior, który:
W sezonie 2015/16 strzelił 38 goli,
W sezonie 2016/17 strzelił 32 gole,
W sezonie 2017/18 strzelił 23 gole.
I ten gość na przestrzeni rundy zaledwie osiem razy zapakował piłkę do siatki. To wynik znacznie poniżej oczekiwań, a także kolejny dowód na to, że Higuain znalazł się na krzywej opadającej. Stąd też nie może dziwić, że Milan po pół roku żegna go zupełnie bez żalu oraz że – w osobie Krzysztofa Piątka – ściąga w jego miejsce osobę znajdującą się na zupełnie przeciwnym biegunie. A inwestycja w Higuaina okazała się mało opłacalna – bez uwzględnienia kontraktu każdy jego gol kosztował 2,25 miliona euro. Trochę sporo…
Nikola Kalinić – 22 miliony euro
Kolejny z tych piłkarzy, dzięki którym jesteśmy w przededniu wielkiego transferu Krzysztofa Piątka do Milanu. Kalinić, jako bramkostrzelny napastnik Fiorentiny, w 2017 roku został wypożyczony do Rossonerich, a w 2018 – zgodnie z podpisaną umową – wykupiony przez nich za 22 miliony euro. W Mediolanie we wszystkich rozgrywkach zaliczył 41 spotkań i strzelił ledwie 6 goli, co jak na środkowego napastnika było wynikiem fatalnym. Stąd Milan błyskawicznie poszedł w minimalizację strat i opędzlował go do Atletico za 14,5 bańki. Słowem, była to kolejna zupełnie nietrafiona inwestycja.
Andrea Bertolacci – 20 milionów euro
W 2015 roku Milan wykupił tego obiecującego środkowego pomocnika Genoi, który zaliczył świetny sezon okraszony 6 golami i 8 asystami, z… Romy, która chwilę wcześniej za znacznie mniejszą kwotę zagwarantowała sobie przejęcie swojego wychowanka. Rossoneri musieli wyłożyć 20 milionów euro. I szybko zaczęli żałować, bo Bertolacci co chwilę łapał kontuzje, przez co absolutnie nie był w stanie zapanować nad swoją formą. Niszczony przez problemy zdrowotne przebujał się w Mediolanie kolejne dwa lata, po czym poszedł na wypożyczenie do Genui, gdzie wcześniej pokazywał klasę. W stolicy Ligurii z jego zdrowiem było już lepiej, bo regularnie grał, ale po dawnej formie nie było już śladu. W obecnym sezonie ponownie jest w Milanie, gdzie – poza niezbyt poważnie traktowanymi przez Włochów rozgrywkami Ligi Europy – w ogóle nie podnosi się z ławki. A zatem mamy tu kolejne 20 baniek wyrzucone w błoto.
Andrea Conti – 24 miliony euro
Wahaliśmy się, czy umieszczać go w tym zestawieniu, bo o jego losie w największej mierze zdecydowały problemy zdrowotne. Na podobnej zasadzie przez pierwsze dwa sezony Arkadiusz Milik był rozczarowaniem w Napoli. Być może Conti, podobnie jak polski snajper, ostatecznie stanie na nogi w Milanie, ale póki co się na to nie zapowiada. Przygoda z Rossoneri zaczęła się dla niego pięknie – raz, że został bohaterem transferu opiewającego na 24 miliony euro (mimo że jest obrońcą) i dwa, że momentalnie zadebiutował w reprezentacji Włoch. A później rozsypało mu się kolano. I tak naprawdę dopiero niedawno, bo pod koniec grudnia, Conti zaczął być pomału wprowadzany do gry. Póki co jednak przez 1,5 roku w Milanie spędził na boisku ledwie 388 minut i wciąż zdaje się być daleko od wyjściowego składu.
Andre Silva – 38 milionów euro
Spróbujmy znaleźć niepasujący element:
2016/17 w Porto: 44 mecze, 21 goli
2017/18 w Milanie: 40 meczów, 10 goli
2018/19 w Sevilli: 27 meczów, 10 goli
Jakkolwiek spojrzeć, w Milanie Silva był mniej więcej dwa razy mniej skuteczny niż w klubach, w których grał przed i po. Portugalczyk pewnie nie powiedział we Włoszech jeszcze ostatniego słowa, bo do Hiszpanii jest tylko wypożyczony, ale też z całą pewnością można było się o wiele więcej spodziewać po gościu ściągniętym za 38 baniek. Jeśli nawet ostatecznie odpali w Milanie, zrobi to dopiero w swoim trzecim sezonie po transferze. Wykładając na niego trzecią najwyższą kwotę w historii klubu z pewnością liczono na o coś więcej.
Rivaldo – wolny transfer
Cofnijmy się trochę dalej, czyli do 2002 roku, kiedy to Rivaldo zasilił Milan po pięciu latach spędzonych w Barcelonie i świeżo po zdobyciu z Brazylią tytułu mistrza świata. Transfer był wolny, ale to wcale nie oznacza, że Brazylijczyk nic nie kosztował – zamiast na konto innego klubu, kasa trafiła do piłkarza i jego menedżerów (jego wymagań nie chciano spełnić m.in. w Katalonii). I w gruncie rzeczy były to zmarnowane pieniądze. Miał być wielką gwiazdą, a okazał się rozczarowaniem – w 38 meczach swojego pierwszego sezonu strzelił ledwie 8 goli, przy czym te najważniejsze starcia opuścił. Milan sięgnął wtedy po Ligę Mistrzów, ale wkład Rivaldo w sukcesy w fazie pucharowej był znikomy – 21 minut w dwumeczu w ćwierćfinale, 9 minut w dwumeczu w półfinale i cały finał (z dogrywką i karnymi) spędzony na ławie. W kolejnym sezonie Brazylijczyk nie grał już prawie w ogóle (40 minut w rundzie jesiennej) i – mając 31 lat na karku – odszedł do Brazylii.
Bakaye Traore – wolny transfer
Traore umieszczamy w naszym zestawieniu nie ze względu na pochłonięte pieniądze, ale… skalę nieporozumienia. Milan wziął typa, który bardzo dobrze maskował w Nancy, że nie umie grać. W Mediolanie wystarczyło 9 ogonów (które łącznie złożyły się na 144 minuty gry), by go totalnie zdemaskować. Szybko wypożyczono go więc do Kayseri Erciyessporu, czyli średniaka ligi tureckiej, gdzie trochę pokopał, ale nic więcej. Tyle Milanowi wystarczyło, by oddać go bez odstępnego do Bursasporu, od którego Traore brutalnie się odbił. A potem, będąc tuż po 30-tce, zakończył karierę.
Javi Moreno – 16 milionów euro
Milan zakochał się w nim w 2001 roku, czyli w czasach, kiedy 16 milionów euro było poważną kwotą na rynku transferowym. Moreno zaliczył kapitalny sezon w Alaves, które doszło do finału Pucharu UEFA (a Hiszpan strzelił w nim dwa gole). Ogólnie w 42 meczach zdobył aż 28 bramek. To wystarczyło, by zarzucić na niego sieć. Efekt? Ledwie dwa ligowe gole w pierwszym i ostatnim sezonie w Rossonerich i błyskawiczne pożegnanie. Po roku Moreno ponownie grał już w Hiszpanii (w Atletico), a Milanowi udało się odzyskać 13 zainwestowanych milionów. Czyli chociaż na polu finansowym nie zakończyło się spektakularną klapą.
* * *
Jak widać, Milanowi w ostatnich kilkunastu latach daleko było do nieomylności na rynku transferowym. Ostatnie ruchy nie zwiastują też wielkiej zmiany, stąd pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że za kilka miesięcy/lat do powyższej listy nie będziemy musieli dopisać Krzysztofa Piątka.
Fot. Newspix.pl