Reklama

Zbliża się polski czas w Melbourne. Nasi tenisiści powalczą o drugą rundę AO

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

14 stycznia 2019, 18:55 • 7 min czytania 0 komentarzy

Hubert Hurkacz, Magda Linette, Kamil Majchrzak i Iga Świątek. To za nich powinniście trzymać kciuki w nocy i rano. Cała czwórka wyjdzie na korty w Melbourne Park, by zawalczyć o drugą rundę australijskiego szlema. Kto ma największe szanse awansować dalej? Kto, na wszelki wypadek, nie powinien rozpakowywać walizki? A kto, niezależnie od tego, co się stanie, może być już zadowolony? Odpowiadamy na te pytania.

Zbliża się polski czas w Melbourne. Nasi tenisiści powalczą o drugą rundę AO

I tak, nam też trudno uwierzyć, że w tym gronie nie ma już Agnieszki Radwańskiej. Odruchowo chcieliśmy dopisać jej nazwisko na samym początku tekstu. To jak czasy szkolne, gdy jeszcze przez kilka miesięcy po Sylwestrze trzeba było poprawiać datę w zeszycie. Możliwe jednak, że wraz z odejściem Agnieszki, w Polsce rozpocznie się nowa tenisowa epoka. Z pewnością jedną z jej głównych postaci może zostać pewna warszawianka. Od niej więc zacznijmy.

Siłą rozpędu

Choć z całego grona jest najmłodsza i tak jak dla Majchrzaka będzie to dla niej absolutny debiut w turnieju tej rangi, to właśnie Iga zdaje się być naszą największą nadzieją na osiągnięcie kolejnej rundy Australian Open. Polka przemęczyła jakoś pierwszą rundę eliminacji, gdzie spore problemy sprawiła jej rówieśniczka, Olga Danilović, ale potem już poszło – dwa stosunkowo krótkie mecze, dwukrotnie wygrane bez straty seta. Tak przebrnęła przez „najtrudniejszy ze wszystkich turniejów”, czyli eliminacje wielkoszlemowe. Dlaczego najtrudniejszy? Bo poziom jest wręcz niesamowicie wyrównany, każdy może przegrać z każdym. Ale Idze to nie przeszkadzało, zagrała swoje. I oby tak dalej.

Reklama

Joanna Sakowicz-Kostecka, była tenisistka, dziś komentatorka:

– Iga Świątek ma największe szanse. Nie dlatego, że gra z najmniej znaną zawodniczką, ale dlatego, że jest teraz w dobrej formie. Jest też ograna na tych kortach, a, o ile zdążyłam się zorientować, Ana Bogdan dosyć późno – jak na tenisistkę, startującą w turnieju głównym – przyjechała do Melbourne, bo mówiła, że w ogóle nie miała okazji śledzić kwalifikacji. Nie odnosiła też ostatnio dobrych rezultatów, nie ma na koncie wielu wygranych meczów. Na pewno ta meczowa pewność siebie nie będzie tu atutem Rumunki.

Fakt, trzeba przyznać, że Świątek w losowaniu dopisało szczęście. Bogdan to, przynajmniej do tej pory (a ma 26 lat, więc trochę już gra), typowa przeciętniaczka. Taka, która utrzyma się w pierwszej setce rankingu, ale trudno liczyć, że zrobi coś więcej. Z drugiej strony bycie wśród stu najlepszych kobiet na świecie, to już spore osiągnięcie… i chyba jedyne, jakie Rumunka może sobie zapisać na koncie. Bo turnieju rangi WTA jeszcze w swojej karierze nie wygrała. Dobrze podsumował ją Wojciech Fibak w rozmowie z nami: „doświadczona zawodniczka, ale nie jest z innego świata”. Z kolei Tomasz Lorek, komentator Polsatu Sport, dodaje, że Igę stać nawet na III rundę, bo zarówno Camila Giorgi, jak i Dalila Jakupović,, z którymi może zetknąć się w kolejnej fazie, są w jej zasięgu.

Bogdan o Świątek mówiła tyle, że choć słyszała o Polce wcześniej, to musiała ją sobie wygooglować, ale… nie poświęciła temu zbyt dużo uwagi, bo nie lubi nadmiaru informacji, które „mogą okazać się zgubne”. Cóż, mamy nadzieję, że po meczu w Google będzie mogła wklepać co najwyżej hasło: „loty z Australii do Rumunii”.

Loteria

Ivo Karlović nigdy nie był tenisistą wybitnym, ale potrafił być niesamowicie solidny. To taki samochód, który po przejechaniu 300 000 kilometrów potrafi zardzewieć, ale wydasz nieco kasy na jego naprawdę, to wciąż stać go na to, by przewieźć cię bezproblemowo z Gdańska do Krakowa i z powrotem. Na starcie tego sezonu ktoś ewidentnie chwycił do ręki WD-40 i nasmarował trybiki w ciele 39-letniego Chorwata. Dlatego Hubert Hurkacz ma się czego obawiać.

Reklama

Co do wieku, to najlepiej odda to chyba takie porównanie: gdy Karlović rozpoczynał karierę, Igi Świątek nie było na świecie, a Hurkacz pewnie dopiero się uczył, jak poprawnie trzymać rakietę. O ile w ogóle miał do tego czasu jakąkolwiek w rękach. Przez te 19 lat Ivo nieustannie trzyma niezły poziom. Jasne, daleko mu aktualnie do czternastego, najlepszego w karierze miejsca w rankingu, ale jego styl gry – oparty na potężnym serwisie – pozwala mu sprawiać problemy nawet najtrudniejszym rywalom.

Na początku tego roku w turnieju w Pune doszedł do finału, gdzie spotkał się z… Kevinem Andersonem, tworząc tym samym “najwyższy” mecz o tytuł, w historii ATP. Przegrał, ale pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Również kondycyjne, a w jego przypadku to wcale nie tak oczywista sprawa. Joanna Sakowicz-Kostecka o meczu Polaka z Chorwatem mówi, że to będzie loteria. Bo tak jest zawsze, gdy gra się z tenisistą, który operuje znakomitym serwisem, niesamowicie wiele zależy wtedy od jego dyspozycji w tym elemencie. Wojciech Fibak dodaje jednak, że to nie tylko podania Chorwata trzeba się obawiać:

– Drugą największą szansę na awans, po Świątek, ma właśnie Hurkacz z Karloviciem, ale to bardzo trudny przeciwnik. Nie tylko ze względu na ten jego serwis, ale również taki podcięty backhand, jak z dawnych lat. To jest taki dinozaur, który został z takim zagraniem, jakim graliśmy jeszcze my [Wojciech Fibak grał na przełomie lat 70. i 80. – przyp. red.]. Tenisiści nie są do tego przyzwyczajeni, więc to będzie trudny mecz dla Huberta. Na pewno jednak może go wygrać.

Pisaliśmy o wynikach Karlovicia, wypadałoby też wspomnieć, że ostatnio w Cannberze Hurkacz wygrał turniej z cyklu Challanger i wspiął się na najwyższe miejsce w rankingu ATP w karierze (76., Karlović jest trzy pozycje wyżej). Jego celem na ten sezon jest pierwsza „50”. Jeśli chce się tam dostać, to takie mecze musi wygrywać. I tego mu życzymy.

Wojna polsko-japońska

Japonia to jedyne państwo, któremu Polska wypowiedziała wojnę w XX wieku, tyle że… w Kraju Kwitnącej Wiśni go nie przyjęli. Mimo tego formalnie konflikt ten trwał do 1957 roku, czyli całe szesnaście lat. Niestety, mamy pewne przeczucie, że – nawet jak na tenisowe warunki – mecze pozostałej dwójki naszych reprezentantów, skończą się duuuużo szybciej.

Bo Magda Linette i Kamil Majchrzak dostali rywali z górnej półki. Dla tej pierwszej to ogromny kłopot. Istnieje bowiem spore prawdopodobieństwo, że w starciu z Naomi Osaką będzie bronić pozycji w pierwszej setce rankingu. I jasne, w ich jedynym dotychczasowym spotkaniu lepsza była Polka, ale niedługo po tym Japonka wygrała US Open, a Magda… cóż, chcielibyśmy, by osiągała choć w połowie tak dobre rezultaty, ale daleko jej do tego. Z drugiej strony rok temu w Australian Open też miała polec szybko. A dotarła do III rundy. Mimo wszystko: jeśli tej nocy wygra, sprawi sensację.

Wojciech Fibak:

– Osaka jest w formie, to dla Magdy będzie trudne zadanie, ale z drugiej strony Linette często lepiej gra z tymi dużymi, utytułowanymi nazwiskami. Tak jak w poprzednim turnieju, gdzie wygrała z Greczynką Sakkari, żeby przegrać następny pojedynek z zupełnie nieznaną Belgijką. Często jej się lepiej gra i walczy, gdy czuje, że nie ma żadnej presji, bo gra z trudnymi przeciwniczkami.

Cóż, jeśli mamy dostrzegać pozytywy tego losowania, to to z pewnością jeden z nich. I kto wie, czy nie jedyny. Trudno wierzyć w jej wygraną, ale pamiętajmy, że to kobiecy tenis. A tam nic nie jest niemożliwe. Mimo tego jednak znacznie bardziej zadowolony może być na dziś Kamil Majchrzak, który… ma chyba najmniejsze szanse na zwycięstwo ze wszystkich naszych reprezentantów (Tomasz Lorek powiedział, że „potrzebny jest cud”). Dlaczego? Wyjaśnia Joanna Sakowicz-Kostecka:

– On zrobił już swoje, awansując do turnieju głównego. Teraz dostaje szansę ogrania się na największej scenie. Nie dość, że to jeden z głównych kortów [Margaret Court Arena, drugi co do wielkości i zdaniem Tomasza Lorka najładniejszy kort Australian Open – przyp. red.], to jeszcze mecz z obytym rywalem. To takie spotkanie weryfikujące jego umiejętności, które da mu dużo materiału poglądowego odnośnie tego, ile jeszcze mu brakuje. Jest po jego stronie ten atut, że wychodzi i nie ma nic do stracenia.

Nam pozostaje tylko trzymać kciuki za Kamila i wierzyć, że może stać się wspomniany cud. Szczególnie, że gdyby i on, i Hurkacz wygrali swoje mecze, to mielibyśmy Polaka w III rundzie turnieju, bo w drugiej spotkaliby się ze sobą. Zresztą, to właśnie od tej dwójki rozpoczniemy tę noc z Australian Open, bo rozpiska meczów Polaków prezentuje się tak:

– Kamil Majchrzak – Kei Nishikori, Margaret Court Arena, 1:00 (polskiego czasu)

– Hubert Hurkacz – Ivo Karlović, Court 19, 1:00

– Iga Świątek – Ana Bogdan, Court 19, czwarty mecz od 1:00

– Magda Linette – Naomi Osaka, Rod Laver Arena (główny kort!), drugi mecz od 9:00

Sen? Jest dla słabych. Szczególnie, gdy na kortach w Melbourne tyle się dzieje.

Fot. Newspix 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Australian Open

Komentarze

0 komentarzy

Loading...