Umiejętność znalezienia się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie w futbolu jest niezwykle ważna. Jan Bednarek zdecydowanie ją posiadł. Drugi raz w ciągu kilku tygodni zaliczył interwencję w sytuacji niemalże beznadziejnej. I w konsekwencji bardzo mocno przyczynił się do dopiero czwartej wygranej Southampton w tym sezonie, ale jednocześnie już trzeciej pod wodzą Ralpha Hasenhuttla.
Rzecz miała miejsce w pierwszej połowie, przy stanie 1:0 dla Southampton. Niemal dwa kwadranse po bramce z rzutu karnego Jamesa Warda-Prowse’a, kilka chwil przed drugą żółtą kartką Jana Valery’ego i bramką Shane’a Longa na 2:0. A więc w absolutnie newralgicznym momencie spotkania, kiedy Leicester mogło jeszcze przed zmianą stron odrobić stratę. Wes Morgan wygrał górną piłkę, skierował ją głową do bramki, ale na jej drodze stanął polski stoper. Kilkadziesiąt centymetrów przed linią bramkową wślizgiem zapobiegł – tak się wydawało – nieuniknionemu.
I nie był to odosobniony przypadek, wypadek przy pracy. Nie, Bednarek zagrał dziś niemal wzorowo. W ocenie portalu statystycznego WhoScored.com, jeśli chodzi o najlepszych zawodników meczu, był Polak i długo, długo nic. Nota Janka za ten mecz to 8.1, drugi na boisku James Ward-Prowse dostał 7.8.
W ocenie „organoleptycznej” nie było inaczej. Bednarek imponował czytaniem gry, mało brakowało, a zapobiegłby też utracie jedynego gola przez Świętych – do zablokowania strzału Ndidiego zabrakło mu jednego kroku.
Statystyki Bednarka prezentują się następująco:
– 13/23 podania celne (57%)
– 7/10 wygranych pojedynków powietrznych (70%)
– 2/2 udane odbiory (100%)
– 12 wybić
– przedryblowany 0 razy
– 1 faul
Oczywiście swoje, by Southampton mógł z King Power Stadium przywieźć komplet punktów, musieli też zrobić jego koledzy. No i w pierwszej części meczu świetną robotę odwaliła ofensywa, na czele której stał Shane Long. Irlandczyk najpierw zastawił się przed Nampalysem Mendym i sprytnie wykorzystał, że ten rzucił się na niego w polu karnym, co dało Świętym jedenastkę. A pod koniec pierwszej części meczu, zaraz po czerwonej kartce dla Valery’ego, wygrał z tym samym Mendym pozycję blisko pola karnego i popędził sam na sam ze Schmeichelem. Duńczyk nie zdołał skutecznie obronić strzału napastnika z ostrego kąta.
Leicester nie udało się odpowiedzieć skutecznie, przynajmniej dwoma golami. Lisy zatrzymały się w pół drogi i ani kroku dalej, choć próbowały raz za razem. Najbliżej był po dochodzącym dośrodkowaniu zamykający akcję gospodarzy na dalszym słupku Harvey Barnes, ale skutecznie asekurował go Cedric.
Klub Bednarka wydostaje się tym samym ze strefy spadkowej, wskakując na 16. pozycję. I nie chcemy niczego sugerować, ale…
Southampton z Bednarkiem w podstawowym składzie: 1,25 pkt na mecz
Southampton bez Bednarka w podstawowym składzie: 0,64 pkt na mecz
Różnica widoczna, prawda?
Leicester – Southampton 1:2
Ndidi 58′ – Ward-Prowse 11′ (k.), Long 45’+1′
***
Patrząc na przebieg ostatnich meczów Arsenalu z West Hamem (9 bramek w 2 starciach w 2018 roku), można się było spodziewać, że Łukasz Fabiański dostanie znaczącą rolę do odegrania. Że często będzie trzeba wymieniać w relacji telewizyjnej jego nazwisko, bo atakujący z byłego klubu Polaka będą go nieustannie utrzymywać podpiętego do prądu.
Nic bardziej mylnego. Fabiański zaliczył jedno z bardziej spokojnych spotkań w całym obecnym sezonie. Dwa strzały na bramkę to wszystko, na co było dziś stać Arsenal na Stadionie Olimpijskim. Jedyny, jaki mógł sprawić Polakowi problem, to ten Lacazette’a z początku spotkania. Dla najczęściej broniącego w tym sezonie ligowym golkipera (83 wybronione strzały, o 4 więcej niż drugi Etheridge i o 6 więcej niż trzeci Joe Hart) to praktycznie jak wolne. Czyste konto w starciu z ekipą z liderem klasyfikacji strzelców w składzie? Odhaczone.
Na językach byli z kolei trzej inni piłkarze West Hamu. Declan Rice – bo zdobył swojego premierowego gola dla Młotów jeszcze przed 20. urodzinami, ale już po podpisaniu 5,5-letniego kontraktu, który wiąże jego przyszłość z West Hamem i który ma mu umożliwić stanie się jednym z ulubieńców kibiców na Olimpijskim. Ma ku temu wszelkie dane – wiele lat kariery przed nim, umiejętności ma naprawdę dobre i jak się okazuje, strzelać też potrafi.
Drugi? Samir Nasri, który od sierpnia 2017 tak naprawdę zrobił sobie przerwę od poważnej piłki, najpierw grając w Antalyi, później cierpiąc dyskwalifikację za naruszenie zasad Światowej Agencji Antydopingowej. Czy było po nim widać, że dawno nie rozegrał meczu na takim poziomie? No nie. Przywitał się od razu asystą.
Ostatni to oczywiście Marko Arnautović, któremu klub zablokował ostatnio wymarzone przenosiny do Chin, wiążące się z dwukrotną podwyżką. Nie pokazał na boisku nic szczególnego, ale gdy był zmieniony w 71. minucie, pomachał do kibiców tak, jakby chciał się z nimi pożegnać. Ci, pamiętając jak zespół rozregulowało swego czasu zimowe – również wymuszone – odejście innej gwiazdy, Dimitri Payeta, na pewno szczególnie takim obrotem spraw nie byliby usatysfakcjonowani.
Ale jeśli ma nadejść gorsza wiadomość, to przynajmniej grunt pod nią przygotowała ta lepsza. West Ham ograł Arsenal, w dodatku ograł Kanonierów do zera. Przedłużając tym samym serię gości bez wyjazdowej wygranej w Premier League, trwającą już od pięciu spotkań.
West Ham – Arsenal 1:0
Rice 48′