Raz na jakiś czas – pewnie głównie w momentach, w których nasze prognozy będą się sprawdzały – będziemy wracać do starszych artykułów, weryfikując, na ile udało się przewidzieć przyszłość. Jako że na tapecie jest obecnie Wisła Kraków i podsumowanie burzliwego okresu panowania w niej Towarzystwa Sportowego, zerknęliśmy z ciekawości, co pisaliśmy przy obejmowaniu władzy przez nowy podmiot.
Do transakcji doszło w połowie sierpnia 2016 roku i poświęciliśmy tej sprawie dwa większe teksty, w których staraliśmy się jak najwierniej i najdokładniej oddać realia krakowskiego klubu. Na zielono zaznaczyliśmy fragmenty, przy których możemy kiwać z zadowoleniem głową, na czerwono te, gdzie przestrzeliliśmy.
***
Tekst 1: Wisła Kraków w rękach kibiców. Który z nich zgasi światło?
Powiedzenie z deszczu pod rynnę chyba nie oddaje sytuacji. Spod rynny pod rynnę – to z kolei brzmi bez sensu. No ale cóż, tak chyba wygląda rzeczywistość. Wisła Kraków będzie miała nowego właściciela, co po krótkich i barwnych rządach Jakuba Meresińskiego powinno być dobrą wiadomością – powinno być, gdyby nie fakt, że teraz przejmie go Towarzystwo Sportowe Wisła Kraków.
W tym momencie opowiedzieć o pewnej tajemnicy poliszynela: TS Wisła Kraków < Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków < „Misiek”.
Dino Baggio lubi to.
Dzisiejsza konferencja TS Wisła była dość groteskowa. Gdyby ktoś w jej trakcie dostał po mordzie, to w zasadzie wpisałoby się idealnie w ogólny klimat. Padło sporo krytycznych słów wobec dziennikarzy, którzy „psują atmosferę” i jednocześnie dość ciepło potraktowano Jakuba Meresińskiego. Przy okazji przedstawiciel SKWK stwierdził, że „nie bazował na doniesieniach medialnych, tylko na tym, co mówił mu Meresiński” (brawo człowieku, powinieneś zatrudnić się w firmie audytorskiej!), a od Roberta Szymańskiego zjebkę dostali kibice, którzy pisują komentarze w internecie. Ponieważ – jak rozumiemy – dzisiaj spotkała się z dziennikarzami najbardziej wyjściowa ekipa z nowego układu, czekają nas ciekawe czasy.
Patryk Małecki lubi to.
Na razie transakcja nie jest jeszcze sfinalizowana, ale TS ma słowo Jakuba Meresińskiego, że wszystko będzie jeszcze dziś klepnięte. Jak wiadomo, u Meresińskiego słowo droższe pieniędzy, więc spoko.
Dobre wiadomości dla Wisły:
– Znalazła się w rękach ludzi, którzy jej faktycznie kibicują
– Znalazła się w rękach ludzi, którzy są w stanie ją komuś później sprzedać (z Meresińskim poważni ludzie nie siadają do rozmów)
– Znalazła się w rękach ludzi, którzy od razu zabiorą się do pracy
– Znalazła się w rękach ludzi, którzy są kimś innym niż Jakub Meresiński i Fabio Esposito
Złe wiadomości dla Wisły:
– Znalazła się w rękach ludzi, którzy nie udźwigną tego finansowo
– Znalazła się w rękach ludzi, którzy mogą nie udźwignąć tego organizacyjnie
– Znalazła się w rękach ludzi, którzy są – hmmm – nazbyt emocjonalni?
– Znalazła się w rękach ludzi, dzięki którym niebezpiecznie wzrośnie znaczenie najbardziej radykalnych grup kibicowskich
Naszym zdaniem jeśli w ciągu pół roku Wisła nie znajdzie normalnego właściciela, ktoś tam zgasi światło. Oczywiście chcielibyśmy się mylić, bo polska piłka potrzebuje tego klubu, ale zadłużenie oraz dziura budżetowa nie napawają optymizmem. Wywieszanie napisu „pozdrowienia do więzienia” tej dziury nie zasypie.
Paradoks: klub trafił w ręce ludzi, których chciał się pozbyć ze stadionu Jacek Bednarz (oczywiście za zgodą Bogusława Cupiała, tylko naiwniakom się wydaje, że o niczym nie widział). Wiatr historii ewidentnie zawiał w inną stronę.
Nowym władzom Wisły – kiedy już zostaną powołane – życzymy wszystkiego najlepszego. Czyli szybkiego sprzedania klubu. A Meresińskiemu gratulujemy błyskawicznej kariery w mediach. Jest jednak prawda w tym, że nic nie zapewnia takiej reklamy jak futbol.
***
Najbardziej istotna wydaje się wyliczanka ośmiu wiadomości dla Wisły, z których niemal wszystkie okazały się prawdziwe. Przestrzeliliśmy z okresem rozkładu i z faktem, że TS bezproblemowo sprzeda klub – ile z tym problemów, wiedzą tylko kontrahenci z Krakowa, którzy w połowie grudnia powiedzieli pas. Czy TS udźwignął finansowo? Już widać, że nie. Czy udźwignął organizacyjnie? No nie. Czy klub reagował emocjonalnie? Przypomnijmy zwolnienie Kiko Ramireza, którego celem był awans do ósemki, gdy klub był na ósmym miejscu. No i wreszcie: czy wzrosło znaczenie radykalnych grup kibicowskich? Odsyłamy do reportażu Szymona Jadczaka.
***
TEKST 2: Zbiórka do puchy na transfery. Trenuj sporty walki i zarządzanie klubem
Jak zapewniają w Krakowie – niemal pewne jest przejęcie Wisły Kraków SA przez Towarzystwo Sportowe Wisły z aktywnym wsparciem Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. Brzmi to całkiem sympatycznie – wielosekcyjne stowarzyszenie, które do tej pory skupiało inne sekcje i dbało o „ciągłość” tradycji klubu teraz miałoby rzucić koło ratunkowe spółce prowadzącej wiślacki futbol. Kibicujemy temu rozwiązaniu, trzymamy kciuki, by fanatycy Wisły wyprowadzili klub na prostą, generalnie życzymy wszystkiego najlepszego.
Ale pamiętamy jednocześnie, jak wygląda dzisiaj Towarzystwo Sportowe Wisła i co się z tym wszystkim wiąże.
Zacznijmy od początku, czyli od skrótu TSW. Od pewnego czasu częściej niż z „Towarzystwem Sportowym Wisła” utożsamia się go z hasłem „Trenuj Sporty Walki”. W 2014 roku pod skrzydła stowarzyszenia wleciała cała struktura zorganizowana wokół kibiców preferujących mocniejsze wrażenia, niż tylko emocje związane z golami ich ulubieńców. Całość robiła kolosalne wrażenie – własna siłownia, własne miejsce do treningów, własne sprzęty, trenerzy – profesjonalnie zorganizowany klub. Wiślacy od dwóch lat mogą trenować tajski i tradycyjny boks, kickboxing oraz naturalnie przygotowywać się do walk w formule MMA. Nie byłoby w tym prawdopodobnie nic kontrowersyjnego, gdyby nie, nazwijmy to, dość skomplikowana przeszłość osób powiązanych z tym projektem.
Oficjalne koszulki TSW z sympatycznym rekinem oraz graffiti z tym samym motywem zdobiące salkę treningową nasuwają jednoznaczne skojarzenia z grupą kibiców Wisły tytułującą się mianem „Sharks”. Zresztą, nie trzeba się bawić w żadne specjalne odgadywanie ukrytych znaczeń symboli – o tym, że jeden z frontmanów grupy (jak zapewnia – dawno temu, błędy młodości), Paweł M., znany szerzej jako „Misiek”, aktywnie uczestniczy przy budowaniu TSW wypowiadali się sami członkowie Towarzystwa Sportowego. Prasa w 2014 roku wręcz rozsmarowała pomysł jakiejkolwiek współpracy na linii klub – człowiek, który rozwalił głowę piłkarzowi Parmy. Zacytujmy kawałek artykułu Dziennika Polskiego.
Tymczasem inicjator nowej sekcji, który niedawno wpadł w ręce policji za kradzież maczet w markecie, dziś kreuje się na biznesmena. Władze nie widzą w tym problemu. – Paweł to mój kolega. Wiem, że przez niego klub poniósł kiedyś straty. On też wie, że zrobił źle. Podejrzewam, że teraz pomaga Wiśle, bo jest jej kibicem i tak jak może chce oddać to, co jej zabrał – mówi Piotr Wawro, wiceprezes TS Wisła. I otwarcie przyznaje, że część pieniędzy, jakie „Misiek” przeznaczył na remont siłowni, pochodzi z pożyczki, której on sam mu udzielił.
„Misiek” ułożył jednak całość w sposób wyjątkowo logiczny. W końcu rozkręcenie tak dobrze prosperującego biznesu to dowód pełnej resocjalizacji i przywrócenia go społeczeństwu po szalonych latach młodości. Świetnie zorganizowany klub uczący umiejętności przydatnych na krakowskich ulicach zrobił furorę wśród kibiców, którzy garnęli się do treningów. Poprzez przepisy regulujące działalność stowarzyszeń niezbyt ciężkie było uzyskanie realnego wpływu na całe TS Wisła – w końcu liczba członków sekcji „Trenuj Sporty Walki” raczej bez problemu kasuje głosy szermierzy i szachistów również trenujących w klubie.
Zostawmy jednak słynnego chuligana, w końcu możemy nawet uwierzyć, że kradzież maczet ze sklepu ogrodniczego i tym podobne kwestie to już dawno zamknięty rozdział (konkretnie w 2013). Dziś jest tylko wziętym biznesmenem prowadzącym dobrze poukładaną szkołę sztuk walki, z kiepskimi kartami w historii, tej starszej, z końca lat dziewięćdziesiątych i tej nowszej, ze wspomnianej kradzieży maczet trzy lata temu, ale jednak – biznesmenem.
Bardziej przykuwa uwagę ścisła współpraca Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków i TS Wisły. Ci pierwsi, poza tym, że przodują w liczbie wydawanych każdego tygodnia oświadczeń, średnio kryją się z tym, która z grup kibicowskich jest tą najbardziej poważaną. Podczas gdy stowarzyszenie kibiców Ruchu Chorzów po zadymie na Wielkich Derbach Śląska pisało tak…
Klub Kibica Ruchu Chorzów oraz grupa Ultras Niebiescy pragnie poinformować, że odcina się od negatywnych wydarzeń, jakie miały miejsce podczas wczorajszych Wielkich Derbów Śląska.
Nie chcemy być utożsamiani z aktami przemocy, jakie miały miejsce wczoraj.
…Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków podaje w swoich oficjalnych relacjach ilu „WSH” (Wisła Sharks Hooligans) było na meczu Ruchu Chorzów w Gdyni i ilu członków chorzowskiej grupy „PsychoFans” wspierało Wisłę w Sosnowcu.
Dlaczego to „tło” wydarzeń jest istotne? Ano dlatego, że na krakowskich trybunach od kilku miesięcy trwa jeśli nie konflikt, to przynajmniej ożywiona dyskusja na temat drogi obranej przez kibiców Wisły. Fanatycy Ruchu Chorzów, z którymi wiślacy bili się na meczu w Chorzowie w kwietniu 2016 roku, w sierpniu 2016 usiedli wraz z wiślakami na sektorze C, zajmując połowę miejsc na najgłośniejszej części stadionu przy Reymonta. Równolegle zakończone zostały wieloletnie zgody z kibicami Śląska Wrocław i Lechii Gdańsk. Choć wiślacy utrzymują, że niezadowoleni z tych ruchów są tylko „piknikowi fani z Facebooka”, frekwencja na wyjazdach i w młynie zdaje się potwierdzać, że zwykli sympatycy Wisły stracili zaufanie do słynnych grup decyzyjnych.
To zaś oznacza, że w samym środku wewnętrznych tarć na trybunach okazuje się, że te właśnie trybuny muszą własnoręcznie postawić klub na nogi. Klub ekstraklasowy, który niestety prowadzi się w sposób nieco inny niż siłownię i salę treningów sztuk walki. No i przede wszystkim – w kompletnie innym momencie i z innym wizerunkiem wśród „zwykłych” kibiców, niż za czasów wojny podjazdowej z Jackiem Bednarzem.
Czy wystarczy na to zbieranie do puchy ze słynnym na trybunach okrzykiem „naszykować, kurwa, pieniądze” oraz przekierowanie środków z tych „na adwokatów” i „na oprawę”? Czy pomoże obrażanie zwykłych kibiców, wyzywanie ich od paziów i niekumatych? No i wreszcie – czy w pozyskiwaniu sponsorów, inwestorów i w szeroko pojętym budowaniu klubu pomoże umięśniony rekin na gadżetach oraz słynny Paweł M. uśmiechający się za plecami kolegów z SKWK?
Jedno jest pewne – TS Wisła z sekcją „Trenuj Sporty Walki” i SKWK z wszystkimi powiązaniami z grupą „WSH” nie są wcale dużo gorszym kąskiem dla mediów niż skompromitowany Jakub Meresiński.
***
Piszemy to bez satysfakcji, ale raz jeszcze okazało się, że jeśli obawy o wizerunek klubu pojawiają się w momencie jego przejęcia, to istnieje duża szansa, że będą się wlokły miesiącami. Przestrzeliliśmy z sarkastyczną wiarą w nawrócenie Miśka (no dobra, nie wierzyliśmy w nie nigdy, ale wtedy wydawało się, że jest już o wiele ostrożniejszy), przestrzeliliśmy z rolą wewnętrznych tarć na trybunach. Jednak strzałem w dychę było przeczuwanie problemów wynikających z niejasnego wpływu chuliganów na sekcję sztuk walki i w dalszej kolejności – sekcji sztuk walki na całe Towarzystwo Sportowe. Przeczuwaliśmy, że epatowanie rekinem na wszystkich gadżetach i ciele wiceprezesa, obrona oraz wspólne interesy z Miśkiem i jego kolegami, a nade wszystko brak transparentnego wyjaśnienia tych powiązań kiedyś uderzy w Wisłę z niesamowitą mocą.
Zapalnikiem był reportaż telewizyjny, który nasze domniemania potwierdził konkretnymi dokumentami i przykładami patologicznych zachowań. Ale prawdziwa seria wybuchów to ostatnie tygodnie, gdy okazuje się, że z taką Wisłą – Wisłą obrośniętą strukturami zbudowanymi przez jej “fanatyków” – poważny biznes nie chce mieć do czynienia. Efekt jest kuriozalny – klub trzeba sprzedać, potencjalni kupcy krążą wokół Krakowa, ale odstrasza ich widmo bliskich spotkań z rekinami biznesu i nie tylko biznesu.
Nie lubimy tego charakterystycznego “a nie mówiliśmy?”, ale… Niech nikt nie twierdzi, że dzisiejsza sytuacja Białej Gwiazdy była nie do przewidzenia.
Fot.FotoPyK