Reklama

Ranking Weszło – bramkarze 2018

redakcja

Autor:redakcja

24 grudnia 2018, 05:23 • 6 min czytania 0 komentarzy

Święta, suto zastawione stoły, rodzinne spotkania. Ogólnie przed nami czas, który najlepiej spędzać jak najdalej od ekranów komputerów czy smartfonów. Jeżeli jednak już odpaliliście Weszło, zapraszamy do szeroko rozumianej refleksji nad minionymi miesiącami w naszym futbolu. Jak co roku w Wigilię Bożego Narodzenia odpalamy subiektywne, ale też naszym zdaniem po prostu oddające rzeczywistą sytuację zestawienie najlepszych piłkarzy na danej pozycji. A na pierwszy ogień tradycyjnie idą bramkarze.

Ranking Weszło – bramkarze 2018

Zanim przejdziemy do części właściwej, krótkie przypomnienie naszych oznaczeń. Każdemu szczęśliwcowi, któremu udało się dostać do najlepszej dziesiątki roku na swojej pozycji, nadaliśmy jedną z pięciu klas, by również w ten sposób – a nie tylko za pomocą przypisanych miejsc – wyrazić różnicę pomiędzy piłkarzami. Mamy następujące klasy:

A – międzynarodowa
B – reprezentacyjna
C – wyższa ligowa
D – solidna ligowa
E – z braku laku

I z satysfakcją ogłaszamy że naszym zdaniem w 2018 roku ponownie mieliśmy dwóch bramkarzy klasy międzynarodowej, czyli oczywiście Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego. Nasi eksportowi golkiperzy utrzymali się na najwyższym szczeblu, ale też drużynowo zdarzało im się zaliczać bardziej udane lata. Po pierwsze – i będzie to cień rzucony na wszystkie nasze rankingi – za nami fatalny rok dla pierwszej reprezentacji, na który złożyły się fatalny występ na mundialu, fatalny występ w Lidze Narodów i bardzo przeciętne mecze towarzyskie. Jeśli chodzi o Szczęsnego i Fabiańskiego w narodowych barwach, gorzej wypadł ten pierwszy. Przede wszystkim zawalił mundial, gdzie zanotował absurdalne wyjście po agrest z Senegalem (gol na 0:2), a i z pewnością więcej mógł zrobić w meczu z Kolumbią (zwłaszcza przy drugim golu). Fabiański na tej najważniejszej imprezie niczego nie zepsuł, ale też grał tylko z Japonią, której “wściekłe” ataki doskonale pamiętamy. Inna sprawa, że Łukasz wypadł gorzej od Wojtka w Lidze Narodów, gdzie nie udał mu się domowy mecz z Portugalią (2:3) – zaliczył złe wyjście przy drugim golu gości oraz mógł zrobić więcej przy strzale na 1:3. Ogólnie jednak w kadrze na przestrzeni całego roku lepszy (a raczej mniej słaby) był Fabiański.

A jak to wyglądało w klubach? Wiosną Szczęsny w Juventusie przesiedział na ławie wszystkie najważniejsze mecze, bacznie przyglądając się interwencjom Buffona. Nie grał w 1/8 i 1/4 finału Ligi Mistrzów (poza wejściem na ostatnie sekundy meczu w Madrycie), nie grał w półfinale i finale Pucharu Włoch, wreszcie nie grał w kluczowych meczach w Serie A (w tym m.in. z najgroźniejszym Napoli). Wojtek jedynką w Juve jest dopiero od jesieni i radzi sobie w tej roli kapitalnie, ale za wiosnę stawiamy przy jego nazwisku mały minusik. U Fabiańskiego było o tyle lepiej, że regularnie grał przez cały rok, chociaż z drugiej strony zasmakował spadku z Premier League ze Swansea. Do niego jednak nikt nie ma prawa mieć najmniejszych pretensji. Z kolei jesienią Łukasz zaliczył bardzo dobre wejście do West Hamu. Co prawda nie był aż tak spektakularny, jak Szczęsny w Juve, ale na przestrzeni całego roku – zarówno w kadrze, jak i w klubie – był po prostu równiejszy. Stąd to on wygrywa jedno z najbardziej zaciętych starć wszystkich naszych rankingów i zostaje najlepszym bramkarzem roku.

Reklama

Co za plecami najlepszej dwójki? Obniżamy klasę do reprezentacyjnej i witamy na podium Łukasza Skorupskiego, który powrócił do żywych. O wiośnie w Romie nasz bramkarz raczej nie będzie wspominał, siedząc na starość w bujanym fotelu – zaliczył jeden jedyny występ w ostatniej kolejce Serie A. Skorupski nie pojechał też na mundial, ale tu warto pamiętać, że sportowo wygrał rywalizację z Białkowskim, tylko plany pokrzyżowała mu kontuzja. Jesień i transfer do Bologni przyniosły zdecydowane odbicie. Łukasz ponownie gra wszystko od dechy do dechy w Serie A, a w swoim dość przeciętnym klubie zdecydowanie się wyróżnia. W 17 spotkaniach zachował 5 czystych kont i jedno kolejne w swoim jedynym pucharowym występie. A taki bilans w barwach przedstawiciela jednej z czterech najlepszych lig Europy spokojnie wystarcza, by być trójką zarówno w reprezentacji Polski, jak i w naszym zestawieniu.

O miejsce numer cztery bój stoczyli Rafał Gikiewicz oraz Bartosz Białkowski. Ten pierwszy po nieudanej wiośnie we Freiburgu, gdzie okazał się zbyt krótki na 1. Bundesligę (zagrał 2 mecze), stanął na nogi w Unionie Berlin. I to między innymi dzięki niemu klub ze stolicy Niemiec dziś bardzo poważnie liczy się w grze o awans do elity. Może będziemy już nieco nudni przypominając, że nasz bramkarz zaliczył gola i asystę, ale – po pierwsze – oba te zagrania dały jego ekipie punkty i, po drugie, Giki dołożył do tego 7 czystych kont w 18 meczach. Jego jesienna dyspozycja sprawiła, że w naszym rankingu zdystansował Białkowskiego, który po niezłej wiośnie w Championship w barwach Ipswich, jesienią zaczął grać w kratkę (czyli raz gra, raz nie gra), a przy tym został negatywnie zweryfikowany w reprezentacji. I to nawet nie w meczach (zagrał tylko 45 minut towarzysko z Nigerią), ale na samych treningach. Przez to klasyfikujemy go pod Gikiewiczem, a obaj bramkarze otwierają i zarazem zamykają klasę wyższą ligową.

Na 6. miejscu witamy natomiast Arkadiusza Malarza, czyli obecnie… trzeciego golkipera Legii. Jesień w wykonaniu warszawskiego bramkarza to historia trudna do zrozumienia. Z jednej strony – przynajmniej takie mamy odczucie – Malarz stał się ofiarą słabszej gry całej drużyny. Ani nie był tak słaby, jak to widzą niektórzy kibice, ani nie był tak słaby, jak przedstawiają to liczby (ledwie 53% obronionych strzałów). Jasne, ostatniej rundy absolutnie nie może zaliczyć do udanych, ale też robienie z niego bramkarskiego nieudacznika byłoby zwyczajnie niesprawiedliwe. A tym bardziej, że Malarz był głównym architektem tytułu mistrzowskiego Legii, a jego gra wiosną była rewelacyjna. Stąd w naszym zestawieniu wciąż jest najwyżej notowanym bramkarzem z ekstraklasy, a przy tym jest też wyżej od Krzysztofa Kamińskiego z Júbilo Iwata (miejsce 7.). Jako że w tym roku odwiedziliśmy naszego golkipera w Kraju Wiśni i na własne oczy widzieliśmy jego interwencje, zdecydowanie nie zamierzamy umniejszać mu z tytułu jego egzotycznych wyborów. Kamyk jest mega regularny w Japonii i chyba najwyższy czas przestać się oszukiwać, że tamtejsza liga – w której kopie między innymi Iniesta – jest na podobnym poziomie co nasza. Nie, jak niemal każde poważniejsze rozgrywki na świecie, jest wyżej.

Czołową dziesiątkę zamykają bramkarze z polskiej ekstraklasy, a ich nazwiska chyba najlepiej oddają nasz prawdziwy stan posiadania na tej pozycji. Ósmy jest rzadko schodzący poniżej przyzwoitego poziomu Szmatuła, za nim mamy Hładuna (niezły start, ale im dalej w las, tym gorzej), a dziesiątkę zamyka mocno niedoceniany, acz w naszych warunkach bardzo solidny Słowik. Cóż, nawet jeśli mocno wytężylibyśmy wzrok, następców Fabiańskiego i Szczęsnego w naszej lidze nie widać.

Kogo brakuje w dziesiątce? Przede wszystkim golkiperów, którzy nie grają w swoich klubach, czyli Boruca, Kuszczaka, Drągowskiego czy Grabary. Być może są to obiektywnie lepsi bramkarze niż niektórzy z naszego zestawienia (w przypadku Boruca na pewno tak jest), ale twardo trzymamy się zasady – nie grasz, nie ma cię wśród najlepszych piłkarzy roku. Natomiast względem poprzedniego zestawienia z dziesiątki wypadli też Loska i Kieszek, którzy zwyczajnie nie dali nam wystarczających argumentów na boisku, by utrzymać miejsce wśród najlepszych.

Reklama

Najnowsze

Uncategorized

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
9
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...