W każdym tygodniu, po każdej kolejce Bundesligi dyskutuje się, czy to będzie wreszcie TEN sezon. Sezon, w którym Bayern zdejmie koronę, sezon, w którym zaskoczy Borussia, wreszcie sezon, którego przebieg spowoduje, że w Monachium dojdzie do sporych zmian.
Te już zostały zapowiedziane (chociażby odchodzący Ribery i Robben), a co do pozostałych kwestii, to nie trzeba być ekspertem, ślęczącym nad niemiecką ligą godzinami, by zdać sobie sprawę, że tytuł może zmienić właściciela.
I to nawet pomimo kolejnego, wydawałoby się, pewnego zwycięstwa Bawarczyków, dzięki któremu tracą oni do dortmundczyków sześć punktów. Bo co tak naprawdę pokazał mecz z Eintrachtem? Że Bayern cały czas walczy? Że Bayern jest wyrachowany, skuteczny?
Nie, pokazał, że Bayern może stracić punktu jeszcze niejednokrotnie.
Z jednej strony powodów do narzekania niby nie ma zbyt wiele, w końcu mówimy o piątym ligowym zwycięstwie z rzędu, ale z drugiej – po tym, co mistrzowie Niemiec pokazali na początku spotkania, mamy wątpliwości, czy udźwigną ciężar grania pod ciągłą presją. Czy w pewnym momencie, w pojedynczych spotkaniach, nie wywrócą się, tak jak wywrócili się w tym sezonie już kilka razy.
Co prawda futbol nie wygląda tak, że jak zespół stwarza sobie trzy sytuacje, to przy lepszej skuteczności mógłby prowadzić 3:0. Dochodzą różne zmienne, pewnie Eintracht po pierwszej bramce cofnąłby się znacznie, ale i tak – byliśmy w szoku, co zobaczyliśmy w pierwszych minutach. Dobrą okazję miał Da Costa, po chwili, gdyby nie ofiarna interwencja Sule, Haller cieszyłby się z prowadzenia swojego zespołu. A na dokładkę kolejną szansę – po szybkiej kontrze i po wymanewrowaniu dwóch rywali – miał Jović.
Bayern na początku nie przekonywał, naprawdę. Odpowiedział strzałem z rzutu wolnego Alaby, ale w sam środek. Po chwili uderzeniem głową Martineza, ale również w sam środek. Gdy Hiszpan miał kolejną szansę, to Lewandowski faulował bramkarza.
Choć akurat do Lewandowskiego nikt wielkich pretensji mieć nie może, bo – jakkolwiek spojrzeć – Bayernowi długo ten mecz, do spółki z Ribberym, ratował. Eintracht dał się w pierwszej połowie zaskoczyć raz, kiedy Bawarczycy ruszyli z kontrą. Dobry przerzut Alaby, szybkie zagranie Mullera do Lewandowskiego, następnie sprytne zabranie się Polaka i wystawienie piłki Franvuzowi, który skrzętnie swoją sytuację wykorzystał. “Lewy” postraszył rywali jeszcze raz, ale po jego wrzutce Muller trafił w poprzeczkę. W drugiej połowie mógł podwyższyć, ale nie przyjął dobrze, gdy piłkę wyłożył mu Ribery. A miał przed sobą tylko bramkarza.
Z drugiej strony dobrą sytuację miał Da Costa, ale mecz kilkanaście minut przed końcem zamknął Ribery, który podwyższył prowadzeniu po dwójkowej akcji z Kimmichem, a później skutecznym centrostrzałem popisał się Rafinha. I nie zrozumcie nas źle – nie było tak, że Eintracht cały czas napierał (robił to, owszem, ale przede wszystkim w pierwszych minutach), a Bawarczycy zdobywali bramki z niczego. Wynik 3:0 przypadkowy nie był, całościowo goście wyglądali lepiej, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to zwycięstwo – mimo wszystko, tym bardziej po tak efektownym początku Eintrachtu – wymęczyli.
Pytanie, czy wymęczą mistrzostwo?
Eintracht – Bayern 0:3
0:1 Ribery 35′
0:2 Ribery 79′
0:3 Rafinha 89′
*
Pozostałe wyniki:
Bayer – Hertha 3:1
(Volland, Havertz (2) – Torunarigha)
Hannover – Dusseldorf 0:1
(Fink)
Nurnberg – Freiburg 0:1
(Gulde)
Lipsk – Werder 3:2
(Klostermann, Werner, Bruma – Kruse, Sargent)
Stuttgart – Schalke 1:3
(Gonzalez – Skrzybski, Sane, Kutucu)
Fot. Newspix.pl