Reklama

Wisła Kraków na boisku nie ma zamiaru tonąć

redakcja

Autor:redakcja

14 grudnia 2018, 20:42 • 3 min czytania 0 komentarzy

Katastrofalna sytuacja finansowa Wisły Kraków lada dzień może ją doprowadzić na dno. Póki jednak drużyna jest jeszcze w Ekstraklasie, jej piłkarze robią co mogą, żeby w razie czego godnie się pożegnać. “Biała Gwiazda” wywiozła z Płocka pełną pulę i gdyby poza boiskiem wszystko się zgadzało, kibice mogliby się cieszyć, że ich ulubieńcy właśnie zbliżają się do podium. A tak to jednak trochę radość przez łzy.

Wisła Kraków na boisku nie ma zamiaru tonąć

Wisła z Płocka nie skorzystała z problemów swojej imienniczki. Mało tego – najwyraźniej tak ją wzruszyła cała historia, że postanowiła obdarować ją prezentami, skoro święta za pasem. W rolę wręczającego wcielił się Cezary Stefańczyk, który niedokładnie zgrywał piłkę głową do Thomasa Daehne, a uprzedzający niemieckiego bramkarza Zdenek Ondrasek został przez niego sfaulowany. Sam poszkodowany pewnie wykorzystał rzut karny. Sędzia Jarosław Przybył dzięki błędowi Stefańczyka być może uniknął wycieczki na powtórki, bo kilkadziesiąt sekund wcześniej na sporną wyglądała sytuacja, gdy Tibor Halilović przewrócił się w polu karnym po starciu z Damianem Rasakiem.

Zwycięski gol dla gości również padł przy sporym udziale zawodników “Nafciarzy”. Dawid Kort chciał podać do szarżującego Zorana Arsenicia, ale piłka niekontrolowanie odbiła się od Igora Łasickiego. Dzięki temu niespodziewanie świetną okazję miał Ondrasek. Czeski snajper zachował spokój i już wiadomo, że kończy jesień z jedenastoma bramkami na koncie. W końcówce obejrzał czwartą żółtą kartkę i w ostatniej tegorocznej kolejce nie będzie mógł zagrać. To stało się w ferworze walki, natomiast trudno nam zrozumieć zachowanie Giorgiego Merebaszwilego, który na środku boiska przy linii bocznej został już minięty przez Jakuba Bartkowskiego i mimo to trzymał rywala tak długo, aż sędzia zagwizdał i pokazał mu czwarte “żółtko”. Gruzin też ma już wakacje, z pewnością pojawią się podejrzenia (vide Zbigniew Boniek na Twitterze), czy przypadkiem nie było to celowe.

Merebaszwili po dwóch golach w Kielcach poszedł za ciosem i dziś też strzelił, ale ogólnie wypadł słabiej niż tydzień temu. Trafienie na 1:1 to niejako rewanż “Białej Gwiazdy” za wcześniejszy gift. Na rzecz Dominika Furmana piłkę na swojej połowie stracił Vullnet Basha, a Merebaszwilego dobrym podaniem odnalazł Nico Varela. Gruziński skrzydłowy uderzył nieczysto, jednak piłka po koźle wpadła idealnie przy słupku.

Reklama

Basha później w św. Mikołaja zabawił się po raz drugi. Wycofywał piłkę do Lisa, ale przejął ją Oskar Zawada. Tyle dobrze dla niego, że bramkarz Wisły zachował spokój, nie faulował, a zagranie Zawady po chwili wybili obrońcy.

Gospodarze z wyrównania mogli cieszyć się wcześniej. W 40. minucie potężnie z rzutu wolnego strzelił Dominik Furman. Lis jednak stanął na wysokości zadania i końcami palców zbił piłkę na poprzeczkę. Krakowianie poza golami zbyt wielu groźnych akcji nie mieli. Warto tylko wspomnieć o tej, gdy Martin Kolar na skrzydle minął Alana Urygę, a po wycofaniu przez niego piłki tuż nad poprzeczką kopnął Halilović.

Z przebiegu gry podopieczni Kibu Vicuny zdawali się zasługiwać na remis, lecz to mało istotne. Zła passa trwa. “Nafciarze” w ostatnich czterech kolejkach zdobyli zaledwie jeden punkt, a w międzyczasie w fatalnym stylu przegrali z Puszczą Niepołomice w Pucharze Polski. Nic dziwnego, że jeszcze chwila i na płockim stadionie trzeba będzie instalować tekturowych kibiców, żeby móc mówić o jakiejkolwiek frekwencji.

Wisła Kraków zrobiła swoje, teraz mogą tam wrócić do modlitwy o cudowne ocalenie klubu. Nic więcej nie pozostało.

[event_results 547800]

Fot. FotoPyk

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...