Reklama

Kolejny dowód na to, że Zagłębie do ekstraklasy nie przystaje

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

08 grudnia 2018, 18:32 • 3 min czytania 0 komentarzy

Po pierwszej połowie – naznaczonej cierpieniem piłkarzy, którzy wyglądali jak siłą wyciągnięci z szatni i zmuszeni do gry pod groźbą odebrania całego majątku – wydawało się, że w tym spotkanie nie wydarzy się już nic godnego uwagi. Ot, będą jakieś pojedyncze zrywy, jak strzał w słupek Podstawskiego, ale na tym się skończy. I nie, nie powiemy, że po zmianie stron oglądaliśmy piłkarskie fajerwerki z latającymi stanikami w tle, ale – głównie za sprawą decyzji sędziowskich – trochę się wydarzyło.

Kolejny dowód na to, że Zagłębie do ekstraklasy nie przystaje

A dokładniej wydarzyła się rzecz kontrowersyjna, bo sędzia Paweł Raczkowski uznał bramkę, którego dla Pogoni zdobył Spas Delew. Majewski uderzył, Kudła odbił przed siebie, Bułgar dobił. Zastanawiano się, czy jest na minimalnym spalonym, wideoweryfikacja trwał ponad dwie minuty. Gola ostatecznie uznano, ale kurde, cały czas mamy spore wątpliwości.

Oczywiście, ani my nie mamy linii pomocniczych, ani sędziowie w wozie ich nie mają. Ale z jednej strony sytuacja jest na styku, z drugiej – na stopklatce widać wysunięte kolano Bułgara i to idealnie w momencie uderzenie piłki przez Majewskiego. Pojawiają się głosy, że obrońca Zagłębia mógł mieć wysuniętą stopę, którą zasłania Bułgar, więc niewykluczone, że piłkarze są na linii. Ale gdyby tak było, to obrońca musiałby mieć stopę porównywalną z tą potwora z Loch Ness, a trochę tej ekstraklasy oglądamy i nikogo takiego nie kojarzymy.

Zresztą, spójrzcie sami:

Reklama

4

Trudna sytuacja, ale dla nas – mimo wszystko – spalony. Pogoń jednak objęła prowadzenie, choć wcześniej się z sosnowiczanami męczyła. Po bramce miała o tyle łatwiej, że kilka minut później coś zapaliło się w zwojach mózgowych Cristovao, który w pewnym momencie postanowił zdeptać Walukiewicza. No i wiadomo – jakby inaczej – zostawić na nim stempelek, oczywiście z dociśnięciem klatki piersiowej. Za takie coś pokazana czerwona kartka jest jedną sprawa, a skierowanie na najbliższy wolny termin do psychiatry powinno być drugą.

I oczywiście, chcielibyśmy, żeby takich kontrowersji (pierwsza sytuacja) i takich momentów zapalnych (druga) było jak najmniej, ale to był taki mecz, że bez nich trudno byłoby opisać cokolwiek sensownego. No dobra, strzał w słupek Podstawskiego, dobre wejście Kowalczyka i niewykorzystany karny Drygasa w doliczonym czasie gry. Ale to tyle, reszta to paździerz, z pojedynczymi zrywami, raz po raz przykrywanymi jednak przez niedokładne podania czy zbyt mocne dośrodkowania, jak już komuś udał się dostać bliżej bramki przeciwnika.

Generalnie, Pogoń zwycięstwo wymęczyła, nawet w dziesięciu procentach nie nawiązując do tego, co pokazała z Lechem czy Legią. No ale wygrała, więc trudno mieć do niej jakiekolwiek pretensje. Dziesięć meczów, osiem zwycięstw to cały czas bilans działający na wyobraźnie.

I – mimo dzisiejszego stylu – jeszcze bardziej rozbudzający apetyty szczecińskich kibiców.

Reklama

A Zagłębie? Cóż, dostaliśmy kolejny dowód na to, że ta drużyna – która ma w perspektywie przed przerwą zimową starcia z Lechem i Legią – do ekstraklasy poziomem po prostu nie przystaje.

A przecież wygórowanych wymagań nie mamy.

[event_results 546359]

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...