Reklama

Po awans na Camp Nou! Koguty biorą los w swoje ręce

redakcja

Autor:redakcja

28 listopada 2018, 23:12 • 3 min czytania 0 komentarzy

Co to będzie za ostatnia kolejka, cóż za korespondencyjne starcie! Przez niemal 80 minut wydawało się, że końcówka zmagań w grupie B Ligi Mistrzów będzie już kompletnie wyzuta z emocji. Barcelona na pierwszym, Inter na drugim, Tottenham spada do Ligi Europy, PSV żegna się z pucharami. Jedna, perfekcyjna akcja Kogutów w końcówce meczu z Interem zmienia jednak bardzo wiele.

Po awans na Camp Nou! Koguty biorą los w swoje ręce

Przed tym spotkaniem Inter zdawał się mieć większość najmocniejszych kart w ręku. To Tottenham nawalił remisując z PSV, to mediolańczykom udało się ugrać punkt z Barceloną. Uniknięcie porażki oznaczało pewny już przed ostatnią serią gier awans. I nastawienie ekipy Luciano Spalettiego było dokładnie takie. Przede wszystkim: nie przegrać. Wymowne, że najgoręcej pod bramką Tottenhamu w pierwszej połowie zrobiło się, gdy… Harry Winks podał mocno i bardzo nieprzyjemnie, górą do Hugo Llorisa.

Ten minimalizm został skarcony dużo później. W zasadzie, gdy wydawało się już, że przyniesie zamierzony skutek. Mauricio Pochettino trafił jednak idealnie ze zmianami – Son rozruszał grę z przodu, a Christian Eriksen w zasadzie już w pierwszym kontakcie mógł zaliczyć asystę. Podszedł z marszu do rzutu wolnego, zagrał go ostro na długi słupek, gdzie fatalnie spudłował Jan Vertonghen, marnując jednocześnie najlepszą okazję Kogutów w całym meczu.

Bo, jak wspomnieliśmy, defensywne podejście Nerazzurri bardzo długo dawało oczekiwane efekty. Poza uderzeniem z dystansu Harry’ego Winksa, które swój lot zakończyło na poprzeczce bramki Handanovicia, trudno było Tottenhamowi stworzyć sobie pół takiej sytuacji, jakich w starciu z Chelsea Koguty miały kilka, jeśli nie kilkanaście. Jakieś pojedyncze uderzenie Kane’a z bardzo ostrego kąta, jakiś nieudany wolej Alliego, zablokowany strzał Sissoko i to w zasadzie by było na tyle.

Reklama

Ale po to właśnie był Eriksen. By wreszcie złamać opór. By wykończyć zdecydowanie najładniejszą akcję Tottenhamu. Bo choć wcześniej obejrzeliśmy kilka widowiskowych dryblingów między kilkoma rywalami (te Kane’a i Winksa w pierwszej połowie – naprawdę imponujące), to koniec końców nie dały one dojść do sytuacji strzeleckiej. A tutaj piłkę wziął Sissoko i jak na paralotni przeleciał wśród betonowych kloców, w jakie zmienili się obrońcy Interu. Pasywni, pozwolili wejść w pole karne, zagrać do Alliego, a jemu – puścić piłkę dalej, do duńskiego pomocnika. Takiej patelni w tym meczu nie miał żaden z jego partnerów, więc nie przystało jej zmarnować.

Tym bardziej, że dosłownie chwilę wcześniej Inter zaliczył pierwszą naprawdę groźną dla rywali sytuację. To nie był już spudłowany strzał Vecino zza pola karnego, a bomba z ostrego kąta Perisicia, który próbował zmieścić piłkę między słupkiem a interweniującym Llorisem. Szczerze? Uderzenie wyglądało na tak mocne, że nie zdziwilibyśmy się nic a nic, gdyby przełamało ręce Francuza i mimo to wpadło do siatki.

Co oznacza 1:0 dla Tottenhamu? A no to, że Koguty pojadą w ostatniej kolejce po awans. Pewny, jeśli wygrają – to wiadomość dobra. Gorsza? Trzeba będzie to zwycięstwo przywieźć z Camp Nou. I choć Barcelona może pozwolić sobie na nieograniczoną rotację w ostatniej serii gier – awans i prymat w grupie zapewniła sobie dziś w Eindhoven – to jednak wciąż Barca. Na Camp Nou.

Choć więc w szóstej kolejce nie będziemy mieć w grupie B bezpośredniego boju o awans, to i tak emocje zapowiadają się naprawdę konkretne.

Tottenham Hotspur – Inter Mediolan 1:0
Eriksen 80′

fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Anglia

Anglia

Manchester United z potencjałem na najgorszy sezon w erze Premier League

Bartosz Lodko
4
Manchester United z potencjałem na najgorszy sezon w erze Premier League

Komentarze

0 komentarzy

Loading...