Biały dym unosi się znad stadionu przy Bułgarskiej, kibice Kolejorza odetchnęli z ulgą, a władze Lecha mogą na chwilę odsapnąć. Adam Nawałka wkrótce zostanie trenerem drużyny. Dla poznaniaków to ogromna szansa, by uratować jeszcze sezon i by wyjść na prostą. Ale to też dla nich wybór-pułapka. Najgorzej dla Lecha będzie, jeśli w klubie wszyscy uznają, że robota skończona i skoro załatano dziurę po zwolnieniu trenera, to teraz będzie już wszystko dobrze.
Takie myślenie przypominałoby bowiem remont mieszkania, które nowy lokator przejął w katastrofalnym stanie. Rury ciekną, sufit pokrywa lśniący grzyb, okna są nieszczelne, meble obdrapane, kafelki w łazience pokruszone, z pieca ulatuje gaz. Lokatorzy wnieśli jednak na piętro nowe wyrko, podłączyli Playstation pod telewizor i z dumą oznajmili – teraz nasze gniazdko jest już gotowe do zamieszkania!
Zatrudnienie Nawałki wraz z jego sztabem rozwiązuje jeden problem Lecha – problem z brakiem dobrego trenera z dobrym sztabem. Rozwiązuje aż jeden problem i tylko jeden problem. Natomiast tych kłopotów, niedoróbek, błędnych założeń, źle funkcjonujących zasad jest mnóstwo.
Nawałka nie jest lekiem na to, że w Kolejorzu sprowadzanie piłkarzy wyglądało ostatnio jak rzucanie kostką. Raz wypadła szóstka (Gytkjaer), innym razem na górze pojawiała się piątka lub czwórka (Rogne, Tiba), ale nader często górna ścianka pokazywała dwójkę i jedynkę (Radut, Vujadinović, de Marco, Barkorth, Bille). Biorąc pod uwagę, że w Kolejorzu funkcjonuje dział skautingu, który ponoć oblatuje całą Europę, skuteczność ta powinna być zdecydowanie lepsza. Tymczasem Lech w tej transferowej strzelaninie nawet nie tyle co rzadko trafiał w dziesiątkę, ale ostatnio nawet nie potrafił wycelować w tarcze.
Nawałka nie rozwiązuje problemu z mentalnością zwycięzców. Lech w ciągu ostatnich lat regularnie robił po gaciach metr przed kiblem. Gdy ktoś mówił “tym razem już tego nie spieprzycie”, to Kolejorz dawał kumplowi piwo do potrzymania i udowadniał, że da się schrzanić coś w iście lechowym stylu. Przegrany finał Pucharu Polski z Legią? Dawaj, powtórzymy to za rok, a za dwa lata przerżniemy z Arką Gdynia. Odpadnięcie z europejskich pucharów z Litwinami? Ha! Niedługo zobaczycie, że możemy odpaść nawet z Islandczykami. Przegrana walka o mistrzostwo? To potrafi każdy. Nie zostaniemy mistrzem nawet po tym, jak będziemy liderem po fazie zasadniczej, a żeby było efektownej, to w rundzie finałowej damy się sklepać w każdym meczu u siebie.
Nawałka nie zacznie grać w piłkę zamiast Darko Jevticia. Nawałka nie odmieni skopanego wizerunku prezesów wśród kibiców Kolejorza. Nawałka nie wyjmie z kieszeni pucharów i nie obsadzi nimi pustych miejsc w gablocie. Nawałka nie zrobi z Gajosa nowego Cantony. Nawałka nie wynajdzie w pionie sportowym nowego Monchiego. Nawałka nie sprawi, że murawa w Poznaniu będzie zielona przez cały rok (albo chociaż przez półtora miesiąca). Nawałka nie umyje membrany na stadionie, nie wyczyści osranych krzesełek na trybunach i nie poprawi działania stadionowego wi-fi.
Dlatego zatrudnienie byłego selekcjonera jest dla Lecha zagrożeniem. A właściwie pułapką dla władz Kolejorza. Bo po zatrudnieniu klasowego – jak na polskie warunki – trenera, można byłoby wyłożyć buciory na stół, rozpiąć guziki w koszuli, zaciągnąć się papierosem i uznać “zrobiliśmy zajebistą robotę, teraz niech już Adaś sobie radzi”. Natomiast jeśli Karol Klimczak i Piotr Rutkowski uznają, że teraz to już mają wakacje i w klubie można włączyć opcję autopilota, to przebiją swoje błędy z ostatnich lat.
Tak naprawdę sprowadzenie Nawałki jest naprawą błędu sprzed pół roku, gdy stanowisko trenera obsadzono szkoleniowcem bez doświadczenia. Sukces negocjacyjny nie jest sukcesem w budowie klubu – to po prostu załatanie dziury. Prezesi Kolejorza mogą odhaczyć główny punkt na swojej to-do-list, natomiast ta lista na tym jednym zadaniu się nie kończy.
Harvey Keitel w “Pulp Fiction” mówi takie zdanie, które dziś powinno paść w gabinetach przy Bułgarskiej – Panowie, jeszcze nie czas na lizanie się po fiutach.
DAMIAN SMYK
Fot. FotoPyK