Weekend ze skokami narciarskimi w Ruce zaczął się tradycyjnie – wczoraj przełożono kwalifikacje na dzisiejszy poranek. Dziś przełożono je po raz kolejny, ale tylko po to, by ostatecznie odwołać. A potem rozpoczęła się zabawa z konkursem, którą – o dziwo – zakończono powodzeniem. I dobrze, bo Kamil Stoch i Piotr Żyła wyskakali sobie podium.
Jednoseryjne konkursy, a taki dziś przeprowadzono pod kołem podbiegunowym, rządzą się swoimi prawami. To banał, ale tak właśnie jest. Zwykle wygrywają w nich zawodnicy, których kompletnie się w tym miejscu nie spodziewaliśmy. Dla przykładu: gdyby dziś wygrał Maciej Kot, to właśnie tak by było. Niestety, na ten moment wygląda to tak, że zapewne nawet w idealnych warunkach, Polak miałby problem z przeskoczeniem punktu K.
Co innego z resztą naszych reprezentantów. Pecha miał Dawid Kubacki, któremu mocno zawiało po wyjściu z progu, jego więc pomińmy, bo wiemy, że już jutro zyska okazję do rewanżu, którą pewnie wykorzysta. Solidnie zaprezentowali się za to Stefan Hula i Jakub Wolny, z naciskiem na tego drugiego. Kuba w swojej karierze stracił już tyle zawodów z powodu kontuzji, że wielu mogło zwątpić w to, czy jeszcze coś z niego będzie. Tymczasem odbudował się w lecie i na starcie tego sezonu potwierdza, że może być naprawdę solidnym zawodnikiem. Dziś wytrzymał presję (a gdy wiesz, że od jednego skoku zależy wszystko to nie jest to łatwa sprawa) i wskoczył na jedenaste miejsce – najwyższe w karierze. Stefan Hula był kilka pozycji niżej, ale po konkursie w Wiśle baliśmy się o jego dyspozycję. Dziś pokazał, że nie jest z nią źle. Pozostaje bić brawo, co też robili polscy kibice pod skocznią.
Tych ostatnich zresztą podziwiamy – nie dość, że do Ruki z Polski daleeeeeeko, to trzeba było jeszcze wytrzymać na mrozie dobre cztery godziny, o ile przybyło się na kwalifikacje. Choć mamy pewne podejrzenia, że wspomagali się czymś na rozgrzewkę. Tym bardziej, że wszystko działo się w ojczyźnie Janne Ahonena, który znany jest z tego, że co jak co, ale za kołnierz nie wylewał. Nawet przed konkursami.
Wracając jednak do głównego tematu, to dzisiejsze zawody były… całkiem dalekie od loterii, którą widzieliśmy już oczami wyobraźni. Wiatr wiał mocno, ale pod narty. I to przykład konkursu, w którym przeliczniki zależne od jego siły sprawdzają się idealnie. Na nasze nieszczęście, bo o ile Kamil Stoch skoczył dalej od Ryoyu Kobayashiego, o tyle mocniej wiało mu pod narty. Skończyło się więc drugim miejscem, które i tak możemy uznać za znakomite. Bo raz, że Kamil na początku sezonu zwykle formą nie imponował, a skoro teraz tak jest, to możemy tylko uśmiechać się na myśl o tym, co będzie dalej. Dwa? Do tej pory tylko jeden Polak stawał na podium Pucharu Świata w Ruce. I był to Adam Małysz. A, przy całym szacunku do „Orła z Wisły”, jego czasy to, jak na sportowe warunki, prehistoria.
Historia najnowsza z kolei, za sprawą dzisiejszego konkursu, wygląda znacznie lepiej niż do tej pory. Bo oprócz Stocha na podium zameldował się też Piotr Żyła, który potwierdza przedsezonowe zapowiedzi ekspertów – miał skakać dobrze i w takiej też jest formie. Wygląda na to, że za sobą zostawił już rodzinne problemy, choć druga zainteresowana nimi osoba od czasu do czasu lubi przypomnieć się w mediach. Jeśli Piotrek utrzyma taką formę, może wreszcie pokusić się o zrobienie czegoś naprawdę wielkiego. Choćby wygrania Turnieju Czterech Skoczni, o którym to mówi się w jego kontekście od dawna.
Dzisiejszy konkurs wygrał za to Ryoyu Kobayashi. I tu musimy się pochwalić: w przedsezonowej zapowiedzi typowaliśmy, że stać go na to, by zostać jednym z czarnych koni tego sezonu. I na razie wszystko się zgadza. Japończyk skacze naprawdę dobrze, imponując równą, stabilną formą. Inna sprawa, że przed rokiem było tak z jego bratem, Junshiro, który jednak jak szybko wskoczył na szczyt, tak szybko z niego spadł. Dlatego powstrzymamy się jeszcze z prognozowaniem młodemu Japończykowi wielkich sukcesów. Ale jeśli będzie takie osiągać, to pamiętajcie: ostrzegaliśmy!
Jutro kolejne zawody w Finlandii. Nie mamy co do nich wielkich oczekiwań czy życzeń. Wystarczą dwa: niech wiatr nie przeszkadza ani przez chwilę i niech wygra Polak. Mamy dziwne podejrzenia, że trudniej będzie o to, by spełniło się pierwsze z nich.
Fot. Newspix