Po przerwie reprezentacyjnej nareszcie wraca wielkie ligowe granie i w roli przystawki przed dzisiejszym hitem ligi hiszpańskiej występowało wyjazdowe spotkanie Realu Madryt z Eibarem. Goście zdecydowanie liczyli na zdobycie trzech punktów, co z pewnością pozwoliłoby dziś zmniejszyć stratę do Barcelony lub Atlético. „Na pewno będzie to dobra rozrywka” – powiedział o dzisiejszym spotkaniu Santiago Solari na konferencji prasowej. Raczej oczekiwał jednak spokojnego sięgnięcia po trzy oczka i czekania na to, co wydarzy się na Wanda Metropolitano. Boiskowe poczynania jego podopiecznych mogły go więc, delikatnie mówiąc, ogromnie zaskoczyć.
Początek spotkania w wykonaniu zawodników Realu Madryt był dość senny i nie miało to raczej związku z porą rozgrywania tego meczu, a wysokim pressingiem Eibaru. Sporo było strat w środku pola, a jedna z nich doprowadziła do okazji Kike, który do tej pory takie uderzenia ćwiczył chyba tylko na PlayStation. Jego strzał z około 30 metrów wylądował jednak na słupku, a pomógł mu w tym w ostatniej chwili Courtois, muskając piłkę. Wtedy też Eibar powoli przechodził do znanego nam niskiego pressingu, chcąc zachować siły na resztę zmagań z Królewskimi, którzy powoli dochodzili do głosu.
Świetną okazję wypracował sobie Benzema, który bardzo dużo dziś pracował dla drużyny, ale piłkę z linii bramkowej wybił José Ángel, ostatnia instancja. Następnie po rzucie rożnym przy bramce Rusznikarzy niezwykle „odpowiedzialnie” zachował się Dani Ceballos, a jego śmieszna imitacja strzału, do spółki z Cucurellą, napędziła kontrę gospodarzy. W ciągu kilkunastu sekund Gonzalo Escalante, po zamieszaniu pod bramką Courtois, wpakował piłkę do siatki. Sędzia jeszcze chwilę konsultował się z VAR-em, ale nie powstrzymywał wybuchu radości na Ipurui. Eibar prowadził 1:0.
Następne minuty udowadniały, że ten wynik zdecydowanie nie jest przypadkiem. Gospodarze kontrolowali grę i klepali podopiecznych Solariego, jakby do Kraju Basków przyjechała Castilla czy Juvenil A, a nie aktualny zwycięzca Liga Mistrzów. Niejednokrotnie większym problemem dla atakujących Eibaru było świecące w oczy słońce, niż wywierający presję goście. Luka Modrić raz po raz udowadniał, że myślami jest jeszcze przy odbieraniu nagród od Putina, a Gareth Bale wyglądał, jakby zastanawiał się, czy na jutro wybrać kije do golfa z drewnianą, czy metalową rączką. Później Walijczyk mógł pokazać niedowiarkom swoje lingwistyczne predyspozycje i za dyskusję z sędzią, oczywiście po hiszpańsku, otrzymał żółtą kartkę.
Na drugą połowę piłkarze Królewskich wyszli nastawieni na walkę o zwycięstwo, ale potrwało do tylko kilka minut. Toni Kroos zagrał piłkę-kryminał, za którą każdy trener zafundowałby mu suszarkę w szatni, a Álvaro Odriozola przyjął ją w sposób, który widujemy raczej na ekstraklasowych boiskach. Varane stał jak słup, a Sergi Enrich podwyższył prowadzenie gospodarzy. W dodatku hiszpański obrońca Realu przy tej sytuacji nabawił się kontuzji i musiał go zmienić Dani Carvajal.
A im dalej w las, tym błędów Varane’a więcej. Dośrodkowanie Cucurelli, Ramos piłki nie przejmuje, a francuski obrońca już nawet nie udaje, że kryje Kike pakującego piłkę do siatki. Santiago Solari robił, co mógł. Na boisku pojawili się Isco i Vinícius, ale żaden z nich nie był w stanie wpłynąć na losy meczu. Real Madryt w fatalnym stylu przegrywa z Eibarem 0:3 i trzeba zaznaczyć, że jest to porażka na własne życzenie. Przy każdej z bramek gospodarzy zadecydowały błędy indywidualne i każdej z tych sytuacji można było wcześniej przynajmniej kilkukrotnie uniknąć. Królewscy poszli więc na rękę bezpośrednim rywalom w walce o mistrzostwo i może mieć to naprawdę spore konsekwencje na koniec sezonu.
No i brawo dla Gorzowa Eibaru.
SD Eibar – Real Madryt 3:0
Gonzalo Escalante 16’,
Sergi Enrich 52’,
Kike García 57’
Fot. newspix.pl