Reklama

Prędzej biegi przełajowe niż mecz piłkarski

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2018, 20:44 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie wiemy co robili piłkarze Piasta i Zagłębia Sosnowiec podczas przerwy reprezentacyjnej. Być może intensywnie grali w chińczyka. Być może jedli dużo makowca. Być może rekreacyjnie pojechali do Radomia, a potem z niego wrócili. Cokolwiek to było, na pewno nie miało związku z piłką nożną.

Prędzej biegi przełajowe niż mecz piłkarski

Po takim meczu kolejkę Ekstraklasy należałoby profilaktycznie przełożyć.

Dlaczego tak się przypieprzyliśmy? A może dlatego, że przez pierwszą godzinę nie obejrzeliśmy ani jednej składnej akcji. Oczywiście ligowi wyjadacze kojarzą spektakle, podczas których przez porównywalny czas nikt nie oddał celnego strzału. Ale dajcie spokój: co tutaj obejrzeliśmy za strzały? Budzące zainteresowanie wyłącznie statystyków. Jak celnie, to tak, że bramkarz mógłby wyjść do toalety, zrobić dwojkę, wrócić, a jeszcze by zdążył złapać lecącą piłkę. Jak niecelnie, to nigdy blisko słupka lub poprzeczki, tylko niecelnie z rozmachem. Wymowne: jedynym ciekawym uderzeniem pierwszej połowy był strzał Hateley’a bezpośrednio z kornera, a przecież szaleństwem jest uważać, że tak chciał.

Po sosnowiczanach tego się mniej więcej spodziewaliśmy, na ostatnim miejscu tabeli nie wylądowali przez przypadek, a już na wyjazdach ich forma jest taka, że zachodzi podejrzenie, iż na wyjeździe przegrać potrafiliby nawet z reprezentacją bezludnej wyspy. Ale żeby Piast zagrał taką kaszanę? Wielką szansę dostał dzisiaj Gojko, którego pamiętamy przecież z błyskotliwych występów, a który wyszedł w wyjściowym składzie pierwszy raz od kwietnia. A jednak był jak cała drużyna gliwiczan dzisiaj: jak próba błyśnięcia, to ostatecznie zagraniem do rywala. Poza tym piach.

Tak naprawdę piłki w piłce było sporo przez kilku minut tuż po tym, jak zegar wybił godzinę gry. Piast stworzył wtedy trzy stuprocentowe okazje: po pierwsze, zamieszanie w polu karnym wyjaśnia Udovicić, wybijając z linii bramkowej futbolówkę zmierzającą niespiesznym tempem do siatki. Po drugie, Valencia pokazał choć odrobinę wysokiej jesiennej formy, strzelając technicznie w górny róg bramki, ale piłka wylądowała na poprzeczce. Po trzecie, Kudła zatrzymuje strzelającego z bliska głową Parzyszka.

Reklama

I to by było na tyle jeśli chodzi o piłkarską jakość, naprawdę. OK, Kudła przynajmniej raz jeszcze musiał popisać się nienagannym refleksem, ale co to za akcja? Papadopoulos zaskoczony w polu karnym, piłka zostaje bardziej wypluta niż kopnięta, trafia jeszcze defensora i Kudła broni rykoszet. I tak było to sprytniejsze zachowanie Papadopoulosa, niż minutę wcześniej, kiedy skiksował trzy metry przed bramką, a potem odetchnął z ulgą, że sędzia gwizdnął spalonego (którego nie było). Piast przeważał, Piast wymieniał mnóstwo podań, ale walił głową w mur, dodajmy: walił głową w mur najsłabszej defensywy ligi.

Po drugiej stronie Zagłębie Sosnowiec nie potrafiło znaleźć sposobu na Czerwińskiego, Sedlara i niedobór własnych umiejętności. Wyszli nawet ze dwa razy z ciekawie zapowiadającymi się kontrami, ale za każdym razem kończyło się komicznie. To akcja trzech na trzech zabita od razu podaniem w plecy, to Banasiak się podpalił i strzelił zamiast podać, to Cristovao wmieszał się w akcję, a przerywał je dziś skuteczniej niż Alessandro Nesta w szczytowych czasach.

Mecz do zapomnienia. Cieszymy się, że możemy to o sobie powiedzieć. Nie zazdrościmy trenerom, że będą musieli to widowisko analizować. Piłkarzy zmuszonych do powtórki na video nie żałujemy – może kara okrutna, ale adekwatna.

[event_results 542667]
Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Szymon Janczyk
4
Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Komentarze

0 komentarzy

Loading...