Reklama

Częstochowski walec się nie zatrzymuje, a Stal Mielec dołącza do czołówki

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2018, 23:31 • 3 min czytania 0 komentarzy

Raków Częstochowa zebrał kolejny skalp i ma szansę jeszcze bardziej odskoczyć rywalom. Trudno, żeby podczas przerwy zimowej nie mówić o tym klubie jako murowanym faworycie do awansu. Piątkowe zwycięstwo nad Chojniczanką to piąty kolejny triumf i siedemnasty z rzędu mecz bez porażki w I lidze!

Częstochowski walec się nie zatrzymuje, a Stal Mielec dołącza do czołówki

Pierwsza połowa, mimo że gospodarze prowadzili tylko 1:0, zapowiadała spokojną i pewną wygraną. Przyjezdni z Chojnic nie mieli nic do powiedzenia w ofensywie, a Raków szybko dał konkret kibicom. W 7. minucie za plecy obrońców zagrał Petr Schwarz. Dominik Kun na początku źle przyjął piłkę, wygonił się do boku, ale przy linii zatańczył z Sewerynem Michalskim i wrzucił w pole karne. Tam Szymon Lewicki wygrał powietrzne starcie z Przemysławem Pietruszką i strzałem głową po koźle nie dał szans Radosławowi Janukiewiczowi. Lewicki wraz z kolegami zaprezentował nietypową cieszynkę. Udawali, że prowadzą auto, co miało być wyrazem uznania dla Roberta Kubicy za skuteczną walkę o powrót do Formuły 1.

Później Chojniczanka zaczęła rozdawać prezenty. Po stracie Oskara Paprzyckiego Mateusz Zachara dograł do niepilnowanego Macieja Domańskiego, ale ten kopnął nad poprzeczką. Później fatalnie przy górnej piłce pomylił się Tomasz Boczek. Na jego szczęście prostopadłe podanie do Zachary ostatkiem sił zostało przecięte przez jego kolegę. Lewicki przed przerwą powinien mieć drugą bramkę. Byłaby to akcja bliźniaczo podobna do tej bramkowej. Znów świetnie ze środka pola podawał Schwarz, ze skrzydła dogrywał Kun, a wykończyć całość miał rosły napastnik częstochowian. Tyle że w zasadzie nie trafił na pustą bramkę. Miał utrudnione zadanie, trochę już uderzał zza siebie, do tego czuł presję obrońcy, ale i tak wypadało to wykorzystać.

Podopieczni Marka Papszuna po zmianie stron niespodziewanie spuścili z tonu. Chojniczanka w ciągu minuty miała dwie dobre sytuacje. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu wolnego (niesłusznie podyktowanego, na dodatek pierwszą żółtą kartkę dostał wtedy Arkadiusz Kasperkiewicz) głową z paru metrów uderzał Seweryn Michalski. Prosto do rąk Michała Gliwy. Po chwili sytuacyjnie strzelał Miłosz Przybecki, znów Gliwa na posterunku.

Reklama

Najlepszą okazję goście mieli jednak dzięki… zawodnikowi Rakowa. W 72. minucie w niezrozumiały sposób rzut wolny na środku boiska wykonał Marcin Listkowski. Od początku się wahał, markował zagranie, aż w końcu chciał wycofać do Macieja Domańskiego. We wszystko wmieszał się jednak niedawno wprowadzony Emil Drozdowicz, wyszedł sam na sam i… nawet nie trafił w bramkę. Masakra.

Drużynie z Częstochowy szczęście dopisało również w końcówce. Na pewno nie byłoby skandalu, gdyby sędzia Piotr Lasyk podyktował rzut karny za rękę Kuna po strzale Przybeckiego.

Raków kończył w dziesiątkę. Kasperkiewicz drugą kartkę obejrzał w pełni zasłużenie za faul na Pietruszce, lecz pozostał niesmak w związku z okolicznościami pierwszego upomnienia.

Gospodarze w drugiej połowie też mieli kilka sytuacji (strzały Lewickiego, Malinowskiego czy Zachary), ale stracili kontrolę nad meczem, o wynik musieli drżeć do ostatniej sekundy. Wtedy do rzutu rożnego ekipy z Chojnic podbiegł nawet Janukiewicz. Ostatecznie jednak piłkarze Papszuna znów wygrali. Chojniczanka natomiast coraz mocniej dołuje. W ostatnich ośmiu kolejkach triumfowała tylko raz i powoli trzeba się oglądać za siebie niż patrzeć do góry.

Raków Częstochowa – Chojniczanka Chojnice 1:0 (1:0)
1:0 – Lewicki 7′

Czerwona kartka: Kasperkiewicz (84′ Raków, za dwie żółte).

Reklama

***

Do walki o Ekstraklasę chyba na dobre dołączyła do Stal Mielec, w której zresztą zbytnio nie ukrywają, że mają takie ambicje. Klub w razie czego odhacza kolejne punkty przy spełnianiu wymogów licencyjnych. W piątek meczem z Wartą Poznań na mieleckim stadionie zadebiutowała podgrzewana murawa. Debiut okazał się udany, bo gospodarze wygrali 2:0. ŁKS i Sandecja mogą się bać.

W Stali jeszcze niedawno pachniało kryzysem. Drużyna Artura Skowronka po czternastu kolejkach miała na koncie zaledwie trzy zwycięstwa i passę sześciu z rzędu remisów. W końcu jednak wszystko zaskoczyło, dzisiejsze zwycięstwo jest piątym z rzędu.

W Warcie chyba się cieszą, że runda zaraz się kończy, bo to już czwarta kolejna porażka.

Stal Mielec – Warta Poznań 2:0 (1:0)
1:0 – Dobrotka 25′
2:0 – De Amo 90′

Fot. FotoPyk

 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...