– Polowanie na moje nogi? Nie, ja tak tego bym nie nazwał. Normalne, że jak ktoś ma piłkę, to inni chcą mu ją odebrać. No a jak nie trafi w piłkę, to pójdzie w nogi. Dlatego tak często mnie atakują, bo lubię mieć piłkę przy nodze. Trener Brosz powtarza mi: “graj szybciej, podawaj częściej, to nie będą cię tak faulować” – mówi w rozmowie z Weszło przed meczem Polska – Portugalia pomocnik Górnika Zabrze i reprezentacji Czesława Michniewicza Szymon Żurkowski.
Końcówkę sierpnia i cały wrzesień zabrała ci kontuzja, pierwsza większa od kiedy jesteś w Górniku. Mocno wybiła cię z rytmu, czujesz jeszcze jakieś jej skutki?
No faktycznie, była to pierwsza tak długa kontuzja, chociaż i tak okazało się, że leczenie będzie krótsze niż wszyscy na początku sądzili.
Wyglądało to bardzo źle.
Miała być operacja, skończyło się inaczej. Ale czuję do teraz braki w meczach ligowych, dłużej dochodzę po nich do siebie. Myślę, że ze spotkania na spotkanie będzie już coraz lepiej, najgorszy okres wchodzenia i wracania do dobrej dyspozycji już przeszedłem. Żałuję trochę tej kontuzji, ale z drugiej strony skończyło się tak, że nie grałem tylko półtora miesiąca.
Masz o nią do siebie pretensje, mogłeś jej uniknąć?
Bartek Spałek mówił mi, że od początku meczu jak widział, jak mnie faulują, miał w głowie, żeby w przerwie zatejpować mi tę nogę, żeby była usztywniona. Ale nie powiedział tego na głos, został sam ze swoim przeczuciem. Dopiero później, jak spędziliśmy ze sobą trochę czasu, mi o tym wspomniał.
Po urazie nie miałeś oporów przed wchodzeniem w bardziej kontaktową grę? Wiadomo, że lubisz sobie poholować piłkę, podryblować.
Pierwszy mecz w Gliwicach był taki. Jak siedziałem na ławce, powiedziałem sobie, że nie wiem, czy przy stykowej piłce wsadzę nogę. Ale jak już byłem na boisku, to taka myśl ani na sekundę nie przeszła mi już przez głowę. Nasi fizjoterapeuci Bartek i Seba byli przekonani, że noga mi wytrzyma, więc ja też się o nią nie obawiałem. Na treningach było zupełnie inaczej, bo bałem się wchodzić w tłok, iść z akcją w większą liczbę ludzi. Ale to wszystko przeszło, już jest normalnie.
Faul Michała Maka to nie było jedyne agresywne wejście w twoje nogi. Nie czujesz się czasem w ekstraklasie jak na polowaniu, gdzie ty grasz rolę zwierzyny?
Polowanie na moje nogi? Nie, ja tak tego bym nie nazwał.
Nie powiesz mi, że akcja z meczu z Wisłą, gdy próbowali cię wykosić Victor Perez i Marcin Wasilewski, to nie było polowanie na kości.
Mecz emocji, więc może nie powiem, że się nie dziwię, ale nie czułem później jakiejś zawiści. “Wasyl” zresztą przeprosił, powiedział, że nie chciał mi zrobić krzywdy, więc mu wybaczyłem. Ale wracając do pytania – nie czuję jakiegoś szczególnego polowania akurat na mnie. Normalne, że jak ktoś ma piłkę, to inni chcą mu ją odebrać. No a jak nie trafi w piłkę, to pójdzie w nogi. Dlatego tak często mnie atakują, bo lubię mieć piłkę przy nodze. Trener Brosz powtarza mi: graj szybciej, podawaj częściej, to nie będą cię tak faulować.
Jak rozmawiałem z trenerem Kowalskim z Gwarka, mówił o tym samym, że lubisz poholować sobie piłkę i że również wiele razy zwracał ci na to uwagę.
Trener Kowalski też, on to zaczął. Tłukł mi to do głowy, podobnie jak trener Brosz. Pół roku u niego czekałem na szansę, żeby w tym czasie nauczyć się szybszej gry. Myślę, żę wyszło mi to na dobre.
I Górnik, i reprezentacja młodzieżowa mają podobną tendencję do gubienia punktów, wypuszczania szans w głupi sposób. Wyspy Owcze w U-21, praktycznie co drugi mecz w tym sezonie Górnika – ostatnio Śląsk, wcześniej choćby Lech, gdzie prowadzicie 2:0 i nie wygrywacie… Coś takiego wpływa na pewność siebie przed kolejnymi meczami?
Niestety bardzo często sam w tym uczestniczę. Każdy z nas robi jakieś błędy, ja też się do niektórych przyznaję. Wiem, za które momenty powinienem być na siebie zły. Gdzie mogłem przytrzymać piłkę, zagrać na doświadczonku, zabrać parę sekund, a poszedłem w drybling między trzech i okazało się za trzydzieści sekund, że moja strata była zalążkiem akcji, po której tracimy bramkę. Też się muszę tego nauczyć. A co do straconych punktów – tak jak mówisz, wygrywamy z Danią 3:1, a potem tracimy punkty z rywalami, z którymi tej straty nikt się nie spodziewał. Dobrze, że to się tak skończyło, że walczyliśmy o pierwsze miejsce do samego końca. Natomiast w Górniku każdy wie, w jakiej jesteśmy sytuacji i jak bardzo potrzebujemy zwycięstw. Trzy remisy to tylko trzy oczka, to już lepiej raz przegrać, ale później te dwa mecze wygrać. Musimy poprawić błędy, zagrać na doświadczonku, nie dać się za każdym razem dogonić.
Trudno u was mówić o wielkim doświadczeniu.
Nabieramy go tak naprawdę po popełnionych błędach. A że robimy ich dużo, ja też popełniam ich sporo, to mamy materiał, z którego możemy się uczyć, wyciągnąć wnioski.
Dla ciebie to jest w jakiś sposób frustrujące, że mija lato, a ty grasz tak naprawdę w kompletnie innej drużynie? Niby herb ten sam, ale kompletnie inna jakość piłkarska, dużo słabszy styl niż zaledwie kilka miesięcy temu.
Na początku rozgrywek to dało się odczuć. Wchodziło kilku młodych, wiem najlepiej, jakie to trudne, jak sam wchodziłem w pierwszy mecz w ekstraklasie. Ale chłopaki nabierają pewności siebie i będzie to wyglądać lepiej. Czy kadra jest mniej jakościowa? Ciężko powiedzieć. Na pewno trochę inaczej była na ten sezon budowana, bo wszyscy weszli do ekstraklasy jako młodzi zawodnicy, z rezerw, a rok temu mieliśmy przykłady choćby Damiana Kądziora, ogranych w I lidze. Bardzo mu gratuluję, bo widzę, jak dobrze idzie mu w Chorwacji. Mocno mu kibicuję.
Ostatnio zaliczył asystę przy takim golu przewrotką, że głowa mała…
Żeby tylko ostatnio! Jak widać, mieliśmy te dwie lewe nogi, które dorzucały co do centymetra i głowę, która potrafiła to wykorzystać, czyli Mateusza Wieteskę. Ale to kwestia ogrania.
Dawid Kownacki ostatnio w wywiadzie dla “Sportu” mówił, że choć miał już być przede wszystkim graczem pierwszej reprezentacji, to po mundialu rozmawiał ze Zbigniewem Bońkiem i niejako na własną prośbę nadal gra w U-21. Od wielu miesięcy pojawiają się głosy, że w twoim przypadku szkoda czasu na młodzieżówkę, że pora pojawiać się w “jedynce”, z którą trenowałeś przecież przed mundialem. Miałeś podobną rozmowę na ten temat, był on w ogóle poruszany?
Nie, nie miałem żadnej rozmowy. Ale czuję sam po sobie, że trenerzy mają na mnie jakiś plan. Co jak co, na mistrzostwa Europy U-21 nie zakwalifikowaliśmy się już od wielu lat, więc póki co tutaj jest okazja zapisać się w historii, rozegrać dobry turniej.
Żeby tak się stało, musicie ograć Portugalię, zespół złożony z naprawdę mocnych nazwisk jak na swój wiek. Mieliście już analizę rywala, wiecie, czego możecie się spodziewać?
Dostaliśmy już naprawdę sporo materiału do analizy, zarówno wersję wideo, jak i książkę, także obojętnie, co kto woli, dowie się tego samego – jak dany zawodnik gra, na co zwrócić w jego zagraniach uwagę. Uważam, że będziemy dobrze przygotowani, bo to nie jest tak, że dostajemy to wszystko i ktoś to ma gdzieś. Nie. Przyjeżdżamy na kadrę, mamy czas się z tym zapoznać. Może nazwiska czasami się mylą, ale każdy wie, gdzie kto gra, którą nogą operuje.
Patrząc na to, jak graliśmy w eliminacjach, można odnieść wrażenie, że nie ma się o co obawiać – najlepsze wyniki to te z najmocniejszymi ekipami, na czele z Danią, gdzie wycisnęliście pewnie dwieście procent z tego, czego wszyscy się po was spodziewali.
To nie było dwieście procent. Po prostu zagraliśmy bardzo dobry mecz taktycznie i to, co miało nam wpaść, to wpadło. Stworzyliśmy sobie cztery sytuacje, zdobyliśmy trzy gole. Mecz w Danii, to z kolei sporo sytuacji, ale nie wszystko chciało znaleźć drogę do siatki. Ale nie mówiłbym, że tamte mecze traktowaliśmy inaczej niż na przykład spotkania z Wyspami Owczymi. Bardzo dużo w naszym podejściu zależało od tego, jak rywal chciał z nami grać.
2019 rok będzie dla Szymona Żurkowskiego rokiem wielkiej zmiany?
W sensie?
Na przykład zmiany miejsca zamieszkania.
Planowałem zmienić mieszkanie na większe, bo teraz mam podobny, może ciut większy pokój niż w bursie (śmiech).
Wiesz, o co mi chodzi.
Mam jeszcze przez półtora roku ważną umowę, nie chcę nic mówić zawczasu. Ja jestem od grania, menedżer zajmuje się pozostałymi sprawami. Ja ufam jemu, on ufa mi.
Czujesz, że w polskiej lidze możesz się jeszcze rozwinąć, że masz tu coś jeszcze do zrobienia?
Na pewno. Muszę wrócić do swojego grania, do biegania do przodu, łapania metrów, więcej uderzać, więcej dawać drużynie.
Jaki konkretny atrybut w tym sezonie poprawi się u ciebie w takiej mierze, jak w poprzednich rozgrywkach strzały z dystansu? Pamiętam, że na początku z celnością było różnie, dużo piłek szło obok bramki.
Żeby obok… Gdzieś w okolice Torcidy parę piłek się posłało. Tutaj masz rację. Ale czuję, żę ostatnio z kolei sporo tych strzałów mi blokują. Można jeszcze zrobić wajchę, a ja jak junior w nich uderzam. Jest sporo do poprawy, ale to dobrze.
Jakbyś miał wskazać jedną, konkretną rzecz, nad którą pracujesz najmocniej i którą w tym sezonie chcesz poprawić najbardziej ze wszystkich, co by to było?
Nad tym, żeby mieć większe rozeznanie na boisku. Żeby częściej obrócić głowę, nie raz, nie dwa razy, tylko cały czas.
Nie zawsze klapki na oczy i lecimy w drybling.
Czasami naprawdę można podać (śmiech).
Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA
fot. FotoPyK