To zawsze miły widok, gdy w polskiej lidze faworyt pewnie robi swoje w meczu ze znacznie niżej notowanym rywalem. W Sosnowcu przekonaliśmy się, że nie przez przypadek miejscowe Zagłębie zamyka tabelę, a Jagiellonia jest w okolicach jej szczytu. Goście odnieśli już czwarte wyjazdowe zwycięstwo i obok Legii są jedyną drużyną, która jeszcze nie przegrała poza domem.
Początek zapowiadał znacznie bardziej wyrównane spotkanie. Gospodarze zaczęli bardzo odważnie. Alexandre Cristovao zabrakło centymetrów, żeby dojść do wrzutki Patrika Mraza. Po chwili w jednej akcji Szymon Pawłowski i Konrad Wrzesiński założyli przeciwnikom „siatki”, a Guilherme interweniował na największym ryzyku, wybijając piłkę po zagraniu Żarko Udovicicia wzdłuż bramki.
Mniej więcej jednak od 20. minuty Jagiellonia przejęła kontrolę i zaczęła rozdawać plaskacze beniaminkowi, który za wysoko podskakiwał. Prowadzenie białostoczanom powinien dać Przemysław Frankowski, ale Dawid Kudła jakimś cudem obronił jego strzał głową z kilku metrów. Frankowski znów został powołany przez Jerzego Brzęczka, lecz kolejny raz rozczarował i był najsłabszym ogniwem w szeregach zwycięzców. Jakiś udział miał tylko przy drugiej bramce, za to stratami i nieporadnością irytował znacznie częściej.
Co innego Karol Świderski, który od czasu do czasu ma świetny dzień i akurat ten poniedziałek był jednym z nich. 21-latek po wymianie podań z Mateuszem Machajem bardzo precyzyjnie uderzył sprzed pola karnego (Kudła jeszcze musnął piłkę) i „Jaga” prowadziła. Zaraz po starcie drugiej połowy piłkarze Ireneusza Mamrota, zaczynając od koła środkowego, wymienili 10 podań, po których mogli fetować kolejnego gola. Świderski zagrał na wolne pole do Marko Poletanovicia, a ten dograł Arvydasowi Novikasowi na strzał do pustej bramki. W podobny sposób padły gole nr 3 i 4 dla faworyta – Novikovas zabrał piłkę Arkadiuszowi Jędrychowi, formalności dopełniał „Świder”. W doliczonym czasie zaś Martin Pospisil z wielką łatwością oszukał Giacomo Mello i dograł na nos Łukaszowi Burlidze.
Jagiellonia po godzinie trochę spuściła z tonu. Gdyby Zagłębie było skuteczniejsze, mogłaby jej grozić bardzo nerwowa końcówka. Marian Kelemen musiał się mocno wysilić po płaskim uderzeniu Cristovao (ogólnie występ z kategorii „piłkarski głąb”, beznadziejna decyzyjność), a już przy stanie 3:1 po fatalnym błędzie Guilherme, Mello kopnął centymetry obok słupka. Honorowy gol dla przeciwnika to także prezent. Bartosz Kwiecień po wejściu na boisko uznał, że skoro dziś jego koledzy tak znakomicie wymieniali szybkie podania w środku pola, to on też może. Skończyło się na tym, że piłkę dziubnął mu Bartłomiej Babiarz, a Vamara Sanogo po rykoszecie właśnie od Kwietnia trafił do siatki.
Jak wspomnieliśmy, „Jaga” całkowicie zdominowała drugą linię i to był klucz. Romanczuk z Poletanoviciem pięknie dyrygowali poczynaniami reszty kolegów.
Drużyna Ireneusza Mamrota wskoczyła na drugie miejsce. Teraz czekają ją poważniejsze – przynajmniej na papierze – sprawdziany z Lechem Poznań i Lechią Gdańsk. Zagłębie po dobrych meczach z Miedzią Legnica i Wisłą Kraków wróciło na złe tory, dzięki czemu Górnik Zabrze nie został czerwoną latarnią.
[event_results 538165]
Fot. newspix.pl