– Ewentualne mistrzostwo jesieni? Spełnienie obowiązku a nie niespodziewana radość. Zakładałem, że po rundzie jesiennej będziemy na pierwszym miejscu, bo z taką drużyną to konieczność. Nie chodzi o to, że się wywyższamy, po prostu zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy silni – uważa Kamil Pawlak, trener KTS-u Weszło, czyli najpotężniejszego polskiego klubu piłkarskiego w sezonie 2030/31, a na razie lidera trzeciej grupy warszawskiej B-klasy.
Jesteśmy o krok od tego, żeby zimować na pierwszym miejscu. Zostały nam mecze z drużynami, które – delikatnie mówiąc – tuzami warszawskiej Serie B nie są i chyba jeszcze jakiś czas nie będą. Jedność Warszawa (mecz jutro, o 11, na stadionie OSiR Żoliborz przy Potockiej 1) ma na swoim koncie jedno oczko, a GLKS II Nadarzyn, z którym zmierzymy się za tydzień, nie miał jeszcze przyjemności wpisania sobie do tabeli jakiegokolwiek punktu.
Jakkolwiek spojrzeć, mimo że rozegraliśmy dopiero dziewięć kolejek, mamy nad naszym jutrzejszym rywalem 24 punkty przewagi. Chyba możemy uważać się za faworyta. Nasz najlepszy strzelec, Michał Madej, będzie miał niepowtarzalną okazję, żeby podreperować swój dorobek strzelecki, który na razie zatrzymał się na 19 trafieniach. Wojciech Kowalczyk mówił przed sezonem, że liczy na 60 bramek w jego wykonaniu, więc jeszcze trochę brakuje, a do wypełnienia minimum przyzwoitości po pierwszej rundzie musi strzelić jeszcze z 11 goli. Sześć jutro, pięć za tydzień? Czemu nie.
– Michał jest bardzo ambitnym gościem, ma pazerność na gole, czyli coś ważnego u napastnika. Choć wiadomo, w pewnych momentach aż za bardzo chce strzelać. Czasami mógłby podać, to byłoby lepszym rozwiązaniem, jednak – mimo wszystko – wolę napastnika tak myślącego, niż kogoś kto grałby asekuracyjnie. A czy spodziewałem się, że zdobędzie tyle bramek? Nie znałem go przed przyjściem, nie wiedziałem, jak gra, więc trudno było mi cokolwiek wyrokować. Dziś już wiem, że ma łatwość dochodzenia do sytuacji, co więcej – gra fizycznie, co w tej lidze jest przydatne. Od drużyn przeciwnych słyszę głosy, że bardzo trudno się przeciwko niemu broni. To cieszy – zaznacza trener KTS-u.
90minut.pl
Wiadomo, powoli zbliża się czas koniec rundy, więc i czas wszelakich podsumowań, o które poprosiliśmy Kamila Pawlaka.
– Nie jest tak, że od początku wszystko funkcjonowało tak, jak powinno. Widać duży progres w porównaniu do tego, co działo się w sparingach czy podczas pierwszych ligowych i pucharowych meczów. Mamy większą łatwość stwarzania sobie sytuacji, co jest pokłosiem naszej pracy na treningach – zauważa. – Na początku mieliśmy problemy z komunikacją, wiadomo – stworzono drużynę z ludzi, którzy w większości nigdy ze sobą nie grali. Trzeba było czasu, by się zgrać, choć ten proces na pewno nie jest skończony, bo on się nie kończy nigdy. Ale najważniejsze jest to, że widać poprawę – dodaje.
Mamy przecież w pamięci trudny początek sezonu. Pożegnaliśmy się z Pucharem Polski, straciliśmy punkty w lidze z Amigosem Warszawa. Jak się jednak okazało – pierwsze i na razie ostatnie.
– Zaskoczył mnie remis z “Amigosami”. Mecz od początku był dziwny, ale to pojedyncza wpadka. Nie można wszystkiego wygrywać. Rozgrzewaliśmy się ponad godzinę, bo opieka medyczna nie dojechała. 40-minutowe opóźnienie. W pewnym momencie zbytnio się rozluźniliśmy. Jednak dzięki temu, że straciliśmy punkty, zdaliśmy sobie sprawę, że musimy uważać. Z większą pokorą podchodziliśmy do kolejnych meczów. Wiemy, że nie każde spotkanie będzie tak łatwe jak mecz z Coco Jambo, gdzie w 10. minucie byliśmy pewni zwycięstwa. Takie straty punktów uczą pokory. Niby B-klasa, niby mamy mocny zespół, ale cały czas trzeba być skupionym i uważnym – mówi Pawlak.
Zapytany o to, czy powoli możemy zaczynać świętować awans, nie ma wątpliwości: – Celem był i jest awans. Już przed sezonem mówiłem, że KTS musi być pierwszy, bo innej opcji nie ma. Czuję się pewni i uważam, że na pewno awansujemy, jednak spotkania z Wesołą czy Targówkiem pokazują, że trzeba uważać.
*
Poświęcam temu klubowi naprawdę sporo. To nie są tylko dwa treningi tygodniowo plus mecz, ale też przygotowanie, które nierzadko zajmuje dużo czasu. Praktycznie codziennie rozmawiam na temat drużyny z Wojtkiem Kowalczykiem. Zastanawiamy się, co polepszyć, co zmienić. Angażuję się bardzo, ale najważniejsze, że naprawdę sprawia mi to frajdę.
Przychodząc do KTS-u nie myślałem o tym, jak będzie wyglądać moja relacja z Wojtkiem. Na pierwszy trening przychodziłem w ciemno, nie wiedziałem, jak będzie, nie wiedziałem, czy Kowal będzie pomagał drużynie, ale faktycznie – angażuje się niesamowicie. Nasza współpraca układa się znakomicie, nie narzekam. Zgrzytów nie ma, wszystko jest w porządku.
– Kamil Pawlak
*
Swoją drogą, kto wie, czy mecz z Jednością nie będzie ostatnim w rundzie jesiennej. – Nadarzyn ma problemy z meczami na wyjeździe. Gramy u nich, ale chodzi o to, że jeżeli w tym tygodniu nie przyjadą na mecz z Interem Warszawa, dostaną kolejnego walkowera i zostaną wykluczeni z ligi, więc nie jest wykluczone, że niedzielny mecz będzie ostatnim w tym roku – przyznaje Pawlak.
Skoro to może być ostatni mecz, warto spędzić go na stadionie. Zapraszamy, tym bardziej że – jak zawsze – będzie piwo, będą kiełbaski, zamawiamy też dobrą pogodę, zobaczymy, czy tę sprawę uda się dograć.
Jeszcze raz – niedziela, godzina 11, stadion OSiR Żoliborz przy Potockiej 1