Nie mogło być inaczej: Bartosz Kurek został wybrany przez CEV najlepszym europejskim siatkarzem, jaki stąpał po tutejszych parkietach w ostatnim czasie. Każdy inny wybór byłby po prostu błędny – to przecież gość, który momentami w pojedynkę doprowadził reprezentację Polski do złota mistrzostw świata. Kozak, jakich mało. Szkoda, że nie będziemy mogli oglądać go w Lidze Mistrzów. Pojawią się tam za to polskie ekipy, którym rozlosowano dziś grupy.
Choć mamy wrażenie, że ciekawsze pod względem oprawy losowanie bylibyśmy w stanie stworzyć na potrzeby regionalnego klubu brydżowego, to przynajmniej dostaliśmy konkret. Kuleczka za kuleczką, dowiadywaliśmy się, kto zagra z kim i w której grupie Ligi Mistrzów oraz Ligi Mistrzyń. Bez zbędnych przerywników czy niepotrzebnej gadaniny. Tylko to co najważniejsze. Dla nas – polskie kluby i ich przeciwnicy.
PGE Skra Bełchatów, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Trefl Gdańsk. Te trzy ekipy reprezentują nas w siatkarskiej Lidze Mistrzów. Losowane były odpowiednio z pierwszego, drugiego i czwartego koszyka. Już samo to wiele mówi o ich szansach na sukces i wejście do kolejnej fazy rozgrywek. Choć chcielibyśmy, żeby cały komentarz po fazie grupowej mógł zawrzeć się w nieśmiertelnym memie z hasłem „Poland stronk”.
Faworytem w swojej grupie są rzecz jasna bełchatowianie. Co prawda w ostatnich latach prezentowali się gorzej, nie tylko na arenie międzynarodowej, ale i krajowej, jednak w poprzednim sezonie odżyli, zdobyli tytuł mistrzowski, a w tym sezonie chcą nawiązać do osiągnięć z lat 2008-2012, gdy trzykrotnie stawali na podium Ligi Mistrzów. Mają ku temu odpowiednie argumenty. Zwą się one: Mariusz Wlazły, Karol Kłos, Artur Szalpuk czy Kuba Kochanowski. A to tylko ich część.
W swojej grupie trafili na Berlin Recycling Volleys, Greenyard Maaseik i… Trefl Gdańsk, tu nie działa bowiem zasada, wedle której ekipy z tego samego kraju muszą znaleźć się w innych grupach. Belgijska ekipa (to ta środkowa, choć pewnie się tego domyśliliście) radziła sobie znakomicie w Lidze Mistrzów, ale w czasach, gdy ta była jeszcze Pucharem Europy, czyli pod koniec XXI wieku. Potem nie potrafiła już nawiązać do tych osiągnięć, a jeśli zdobywała medale, to w zawodach drugiej kategorii – Pucharze CEV.
Berlińczycy z kolei od kilku lat coraz wytrwalej pną się w górę na europejskiej mapie męskiej siatkówki i wychodzi im to całkiem nieźle. W składzie mają też kilka całkiem znanych nazwisk, m.in. Nicolasa Le Goffa z Francji. W gruncie rzeczy jednak dla Skry powinni pozostać rywalem z niższej półki.
Jakub Bednaruk, trener Chemika Bydgoszcz:
– Skra powinna wygrać tę grupę. Berlin jest całkiem dobrym zespołem, pokupował teraz kilku niezłych zawodników, jest tam paru całkiem niezłych chłopaków. Nie lekceważyłbym ich. Maaseik może być groźny u siebie, tam będzie może punkty zbierać, ale nie sądzę, by coś na wyjazdach się udało. Trefl powalczy pewnie o drugie miejsce.
Grupy Ligi Mistrzów. Fot. oficjalny Twitter Ligi Mistrzów
Aktualnie niepokonana w PlusLidze ZAKSA (na której nazwie Norisha Campbell, prowadząca losowanie, niemal połamała sobie język) trafiła z kolei na trudną grupę z ekipami Cucine Lube Civitanova i Azimut Modena. Do tej trójki dokoptowano jeszcze VK Cez Karlovarsko z Czech, ale wydaje się, że tylko dla towarzystwa. To ekipa istniejąca od 2014 roku, składająca się głównie z tamtejszych zawodników. Jakakolwiek jej wygrana będzie sensacją. Tyle napiszemy, bo i po co więcej?
Całkiem inaczej sprawa wygląda z dwiema drużynami z południa Europy. Cucine to zespół, który od trzech lat staje na podium Ligi Mistrzów (złota nie zdobył, było zarezerwowane dla Zenita Kazań), a w składzie ma takie gwiazdy jak Bruno Rezende, Cwetan Sokołow czy Osmany Juantorena. Choć tak właściwie to moglibyśmy wypisać tu całą ich kadrę, uwierzcie. W ekipie z Modeny prym wiedzie z kolei Iwan Zajcew, a u jego boku grają m.in. Maxwell Holt czy… Bartosz Bednorz. Polski akcent zawsze mile widziany, prawda? ZAKSA nie będzie miała tu łatwo.
– Karlovarsko odpada. Reszta to dramat, najgorzej jest trafić teraz na włoskie drużyny. Lube, Perugia czy Modena – oni grają w inną dyscyplinę. Ja bym to nazwał „dubeltowym problemem”, po Waldemarze Łysiaku, bo on tak o wszystkim mówił. ZAKSA gra teraz najlepszą siatkówkę z polskich drużyn, pytanie ile będzie to trwało. Gorzej się jednak nie dało trafić. Wolałbym już na mocne rosyjskie zespoły, bo dwie topowe włoskie drużyny to najgorsze możliwe losowanie.
A jak sprawa ma się z naszymi kobiecymi zespołami? Cóż, od razu napiszmy, że pominiemy ocenę szans Budowlanych Łódź. Bo ta nie ma sensu, dopóki nie przejdą one ostatniej przeszkody na drodze do grupy – francuskiej ekipy Mulhouse. Ich sąsiadki z ŁKS-u czekają za to starcia z Imoco Volley Conegliano, SSC Palmberg Schwerin i Savino Del Bene Scandicci. W tym miejscu chcielibyśmy napisać, że uwielbiamy nazwy klubów siatkarskich. Są takie krótkie i łatwe do zapamiętania.
Jeśli chodzi o pierwszą z tych ekip, to trudno napisać coś o jej historii – istnieje zaledwie sześć lat. Inna sprawa, że ma już na koncie dwa medale Ligi Mistrzyń i tyle samo mistrzostw Włoch. A jak mocna jest tamtejsza liga, to wszyscy doskonale wiemy. Od poprzedniego sezonu gra tam Joanna Wołosz, której życzymy znakomitych występów w grupie… o ile akurat nie będzie grać przeciwko łódzkiej ekipie.
Druga włoska ekipa – ta ze Scandicci – też istnieje sześć lat. I to właściwie tyle z ciekawszych informacji, bo ona jeszcze wielkich sukcesów nie odniosła. Niemki ze Schwerinu rządzą ostatnio na arenie krajowej, ale gorzej jest, gdy przychodzi do rywalizacji w Europie. Tam sukcesów brak, jeśli nie liczyć jednej Ligi Mistrzyń sprzed czterdziestu lat. A wydaje nam się, że to akurat sprawa, która uległa już przedawnieniu.
Grupy Ligi Mistrzyń. Fot. oficjalny Twitter Ligi Mistrzyń
Chemik Police? Nie ma wesoło. To mniej więcej powtórka sytuacji z Kędzierzyna-Koźla. Jedna słaba ekipa (CSM Bukareszt), która nie powinna sprawić niespodzianki i dwa zespoły z topu: Dinamo Moskwa oraz Fenerbahce. Szczególnie groźne – mimo że losowane z czwartego koszyka – będą turczynki. Dość napisać, że grają w prawdopodobnie najmocniejszej lidze na świecie – tureckie ekipy wygrywały sześć z ostatnich ośmiu edycji Ligi Mistrzyń. Poza nimi regularnie do czwórki wchodziły tylko kluby z Włoch, Rosji (w tym Dinamo) i… Rabita Baku z Azerbejdżanu. Pozostaje się cieszyć, że tego ostatniego w losowaniu zabrakło (już nie istnieje, serio), bo pewnie też trafiłby do tej grupy.
Dziś też – ale już na wieczornej gali, a nie w trakcie losowania – nagrodę dla najlepszego zawodnika Europy, przyznawaną przez CEV. Wcześniej takie wyróżnienia otrzymywały Małgorzata Glinka i Dorota Świeniewicz, jednak – jak na sportowe warunki – działo się to lata temu (odpowiednio w 2003 i 2005 roku). Teraz cieszymy się, że po raz kolejny doceniono polskiego siatkarza, tym bardziej, że Kurek po prostu na to zasłużył. Na mistrzostwach świata grał znakomicie i atakował tak, że podobno do dziś hala podłogi w Turynie jest lekko nierówna, od powbijanych tam przez niego piłek.
A, najlepszym trenerem został ten, który bez przerwy w Bartka wierzył – Vital Heynen. Również w pełni zasłużenie. Uważamy, że nie ma tu o czym dyskutować.
Fot. Newspix.pl