Derby Trójmiasta, El Clasico czy Napoli kontra AS Roma – ten weekend na papierze zapowiadał się naprawdę znakomicie. Jednak my zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że najwięcej emocji doświadczymy w sobotę o… jedenastej. Nietypowa godzina dla wielkiej piłki, mocny wiatr, niska temperatura. Sami widzicie – za przyjemnej aury niestety nie doznaliśmy. Wynagrodzili nam to jednak podopieczni Kamila Pawlaka, którzy w derbach Marymontu pokonali KS Marymont 4-0 i jeszcze wygodniej rozsiedli się na fotelu lidera. Katem gospodarzy został Hubert Sikorski.
Ten mecz od początku zapowiadał się niecodziennie – w końcu KTS oficjalnie był gościem na stadionie, na którym rozgrywa swoje spotkania w charakterze gospodarza. Poczuliśmy się trochę jak na słynnych derbach gminy Żabno, ale to tylko dodatkowy smaczek. W końcu na trybunach byli nasi kibice, nie brakowało „Weszlackich Mordelasów”, był też Wojtek Had… Piela na spikerce, którzy zrobili wszystko, aby KTS czuł się jak u siebie. Co więcej – nazwisko naszego redakcyjnego kolegi wylądowało na czarnej liście rozjemcy tego wspaniałego widowiska. Sugerował mu zbyt duży subiektywizm, ale Wojtek tymi uwagami zbytnio się nie przejął. W końcu mówimy o nieformalnym królu Targówka. Elegancko ubranym królu Targówka. Jak sam mówi, mecze KTS-u dla niego są jak święto narodowe. Bardzo dobre podejście!
Doping sektora KTS-u przyniósł zamierzone skutki. Zawodnicy Kamila Pawlaka od początku zdominowali rywali, zamknęli ich na własnej połowie i stworzyli sobie kilka dobrych okazji do zmiany derbowego rezultatu. W 6. minucie Michał Kropiewnicki huknął z wolnego, jednak prosto w mur. Dosłownie kilka sekund później, Michał Madej wyszedł sam na sam, ale uderzył tak, że golkiper gospodarzy sparował piłkę na rzut rożny. Kolejną szansę nasz kapitan miał niemal od razu, lecz ponownie refleksem wykazał się bramkarz KS-u Marymont. Nasi rywale w końcu też doszli do głosu, ale ich strzały albo spokojnie bronił Mateusz Oszust, albo po prostu leciały daleko od jego bramki.
Animuszu wystarczyło jednak tylko na mniej więcej dwadzieścia minut, później przez jakiś czas wiało nudą. Gra toczyła się głównie w środku pola, oba zespoły, jak na derby przystało, podostrzyły i wjeżdżały wślizgami w nogi przeciwników. Od czasu do czasu próbowaliśmy skonstruować akcję, ale często przesadzaliśmy z ozdobnikami. Olek Fogler słusznie pokrzykiwał, abyśmy nie szukali kwadratowych jaj. Dało to jednak niewiele i na przerwę schodziliśmy z bezbramkowym remisem.
Początek drugiej części meczu wyglądał tak, jakby piłkarze KTS-u zostali w szatni. Gospodarze mieli znakomitą okazję w 50. minucie, ale ich zawodnik źle dostawił nogę i piłka ostatecznie przeleciała obok słupka. Ta sytuacja była dla nas niczym kubeł zimnej wody, doprawiony kostkami lodu. Obudziliśmy się, czego efektem były dwa trafienia Huberta Sikorskiego. Najpierw Hubert skorzystał z dośrodkowania Kropiewnickiego oraz zamieszania w szesnastce gospodarzy, a następnie załadował na 1-0. Prowadzenie podwyższyliśmy w mgnieniu oka. Łukasz Kominiak świetnie przedarł się przez środek pola i jeszcze lepiej wyłożył piłkę „Sikorowi”, który skompletował dublet. W ten sposób znów przejęliśmy inicjatywę i w doliczonym czasie gry zdobyliśmy kolejne dwie bramki. Jako trzeci na listę strzelców wpisał się Michał Madej, przerywając swój malutki kryzys i notując dziewiętnaste (!) trafienie w tym sezonie. Ostatnią sztukę wpakował zmiennik Daniel Anczarski, wieńcząc dobrą akcję naszej drużyny.
Tabela wygląda zatem bardzo dobrze, a powinno być jeszcze lepiej. Do końca rundy jesiennej zostały nam dwa mecze, z przedostatnią i ostatnią drużyną, które łącznie mają jeden punkt i mniej goli na koncie niż Michał Madej. Na wszystkich patrzymy z góry. Za tydzień zagramy na stadionie OSIR-u Żoliborz z Jednością Warszawa i już teraz serdecznie na to spotkanie zapraszamy.
KS Marymont 1911 – KTS Weszło 0:4 (0:0)
55’ Hubert Sikorski
60’ Hubert Sikorski
90’ Michał Madej
90’ Daniel Anczarski