Reklama

Kabaretowa Ekstraklasa w Płocku

redakcja

Autor:redakcja

27 października 2018, 18:38 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jeśli chcieliście obejrzeć dobre piłkarskie widowisko – zły adres. Ale jeśli chcieliście wyśmiać się za wszystkie czasy, mecz Wisły Płock z Piastem Gliwice był strzałem w dziesiątkę. 

Kabaretowa Ekstraklasa w Płocku

Na stadionie całe – na oko – piętnaście osób, dzięki czemu atmosfera przypominała podwórkowy szlagier z Łysym, Sebą, Matim, a także koniecznie Kaczorem na rozegraniu. Słyszeliśmy każde “WYJAZD!”, “DŁUGA!”, “ZOBA”, a także wszystkie – jak mawia trener Andrzej Strejlau – kwiaty polskie, takie jak choćby Jodłowca: “ale co ja mu zrobiłem, przecież on udaje, kurwa”.

Nie minęło dziesięć minut, a Czerwiński popisał się sztuczką techniczną, jakiej nie dałby rady wykonać Ronaldinho. Więcej: Ronaldinho nie miałby jaj zrobić tego pod własną bramką.

Reklama

Wisła Płock chyba sama nie wiedziała, jak grać. No bo powiedzcie nam gdzie tu konsekwencja: z jednej strony klepali, próbując dokonać własnej, możliwie jak najmniej kalekiej interpretacji tiki-taki. Posiadanie piłki zdecydowanie na korzyść Nafciarzy. A z drugiej strony ledwo “wywalczyli” faul w tak kluczowej strefie jak koło środkowe, a już rzucali siły w pole karne i słali tam kompletnie bezproduktywną lagę.

Być może wymiana dziesiątek podań ma dla Wisły przyszłość, jest komu kreować grę, linia pomocy to najmocniejszy punkt płocczan. Ale dla Piasta taktyka Vicuny była przewiązanym niebieską wstążką gwiazdkowym prezentem. Piast, jak to u Fornalika, stawia na wyrachowanie. Lubi się okopać jak ma wynik, lubi szybkie kontry. I tak ten mecz przez większość czasu wyglądał – Wisła walczy o mistrzostwo świata gry w poprzek, a jak przychodzi co do czego, to Piast stwarza sytuacje.

Niektóre zresztą stwarzali mu sami Nafciarze. Kuriozum z pierwszej połowy: Dźwigała tak świetnie radzi sobie z rozegraniem piłki, że traci ją na dwudziestym metrze i wypuszcza Parzyszka sam na sam. W drugiej połowie Felix, chłop przecież na pewno nie wzrostu Kollera, kompletnie zostawiony uderzył głową na bramkę, a stoperzy Wisły kryli najwyraźniej sami siebie. Piast bronił się o niebo lepiej, ale Szmatuła miał dzisiaj taki mecz, jaki zdarza mu się raz na jakiś czas. Wiecie jak to z tym weteranem bywa: pięć meczów broni solidnie, w szóstym zaciągnie kolegów za mordy do korzystnego wyniku, a w siódmym wygląda tak, jakby bramkarzem został wczoraj z polecenia Urzędu Pracy.

Szmatuła miał wielką ochotę dać Wiśle gola. Prawym skrzydłem szarżuje Stefańczyk, spojrzeniem w pole karne się jednak nie plami, więc zagrywa do nikogo. Szmatuła wypluwa piłkę pod nogi Angielskiego, ale ten oddaje strzał, po którym powinien zmienić profesję.

Reklama

Tak samo z nieszczęsnym samobójem Czerwińskiego w końcówce. Wisła Płock nie zasłużyła na tę bramkę żadną miarą, waliła głową w mur. Ale płaskie zagranie Stilicia lecące prosto w Szmatułę zostało wyplute przed siebie. Jakim technicznym asem jest Czerwiński, mieliśmy próbę możliwości na samym początku meczu, a tutaj okazało się jeszcze, że ma zadatki na wybitnego snajpera. Zimna krew, strzał pod poprzeczkę – duża klasa. Pechowiec kolejki – grał wcześniej naprawdę nieźle.

Piast ma problem z dowożeniem wyników. U siebie z Legią w ostatnich minutach stracił dwa gole. Z Jagą na wyjeździe został pogrążony trafieniem Novikovasa z dziewięćdziesiątej minuty. Tydzień temu z Lechią kontrola wydarzeń, a potem oddanie inicjatywy i gol Haraslina. Dzisiaj znowu frajersko stracone punkty, absolutnie na własne życzenie. Gliwiczanie na pewno dziś jednak udowodnili, że nie są w czołówce przypadkiem, a więcej: czwarte miejsce powinno pozostawiać wręcz poczucie niedosytu,  bo to piekielnie niewygodna dla rywali drużyna, a jeśli Parzyszek będzie grał tak jak dzisiaj – bardzo sprytny gol po kiksie Hateleya, ciężka praca przez cały występ – to jeszcze zwiększą siłę rażenia. Płock według Vicuny ma przyszłość, ale projekt jest na tyle ambitny, że zajmie dłuższą chwilę, zanim zobaczymy jego prawdziwe oblicze. Dzisiaj, mimo uzyskania punktu, drużyna zupełnie nie poradziła sobie z wyznaczoną przez trenera strategią.

[event_results 535522]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Szymon Janczyk
1
Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław

Komentarze

0 komentarzy

Loading...