Co działo się w meczach, które elektryzowały nas najmniej? Zbiorczo podsumowaliśmy dzisiejsze michałki Ligi Mistrzów.
***
Club Brugge 1-1 AS Monaco
Wesley 39′ – Sylla 31′
Nowa miotła – mimo że ekskluzywna jak Nimbus 2001 – nie dała rady w mgnieniu oka odmienić szatni AS Monaco, które podzieliło się punktami z Club Brugge. Piłkarze z Monako napoczęli rywala (konkretnie Sylla) po dwóch kwadransach gry, jeszcze w pierwszej połowie dostali jednak gonga od Belgów.
Jak spisał się Kamil Glik? Przeciętnie, jak i całe Monaco zresztą. Na minus zapiszemy to, że maczał paluchy przy golu Wesleya, przegrywając z nim pojedynek główkowy. Nie był spóźniony, wydawało się, że kontroluje akcję – przeciwnik przeskoczył go jednak w dość łatwy sposób. Piłkarze belgijskiego klubu – ze strzelcem gola na czele – parę razy dali się mocniej we znaki Kamilowi. Wydawało się, że Polak przysnął także przy kontrolowaniu linii spalonego podczas jednej z kontr Brugge (sędzia podniósł jednak chorągiewkę, choć sytuacja była na styku).
Powody do optymizmu? Cóż, dość niewielkie – Monaco zdobyło swój pierwszy punkt w Lidze Mistrzów. No i wreszcie nie przegrało meczu. Z takim poczuciem piłkarze AS nie schodzili z boiska od końcówki września.
***
PSV 2-2 Tottenham
Lozano 30′, de Jong 87′ – Lucas 39′, Kane 55′
Więcej emocji oglądaliśmy w starciu PSV z Tottenhamem – też zakończyło się remisem, padło jednak więcej bramek (2:2). Najpierw Lozano dość sprytnie wykorzystał błąd w rozgrywaniu Anglików i zrobił użytek z pozostawionego mu miejsca, choć w końcowym rozrachunku pomógł mu rykoszet. Jeszcze przed przerwą Spurs wyrównali po zajebistej akcji, w której wymienili kilkanaście podań spod własnej bramki. W drugiej połowie Harry Kane strzelił gola głową i wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze do wywiezienia z Holandii trzech punktów.
Wtedy jednak wszedł do akcji Lloris.
Francuz zdecydował, że wycinanie rywala przed własnym polem karnym będzie dobrym rozwiązaniem zaistniałej boiskowej sytuacji. Cóż – gol faktycznie nie padł. Tottenham był jednak na tyle osłabiony, że dał sobie wbić gola na trzy minuty przed końcem.
Tym samym Tottenham znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Jeśli myśli o awansie, musi nadrobić do Interu pięć oczek.
***
Lokomotiw 1-3 FC Porto
Miranczuk 38′ – Marega 26′ (k), Herrera 35′, Corona 47′
Niezbyt przyjemny wieczór zaliczył także Grzegorz Krychowiak i to z dwóch powodów. Pierwszy, ważniejszy – przegrał na własnym terenie z FC Porto (1:3). Drugi, też dość istotny – zagrał na środku obrony. Polskiemu pomocnikowi zdarza się w meczach ligowych zagrać wyżej, o jego inklinacjach ofensywnych świadczy też bilans (jedna bramka, trzy asysty).
Mamy nadzieję, że szkoleniowiec Lokomotiwu nie podsunął właśnie Jerzemu Brzęczkowi genialnego pomysłu na ostatnie problemy w defensywie. A byłoby to o tyle możliwe, że Krychowiak zagrał całkiem nieźle. Nie popełniał błędów, dobrze się ustawiał, wygrywał pojedynki. Przy żadnej z bramek nie miał nic do powiedzenia – wszystko odbywało się w strefach, w których nie brał bezpośredniego udziału w akcji.
Piłkarze Lokomotiwu byli bliscy niedojechania na mecz – i to dosłownie. Drużyna utknęła w korkach i gdyby nie przesiadka w kolej miejską, nie daliby rady być o czasie na stadionie. Dość osobliwa sytuacja jak na Ligę Mistrzów.
***
Liverpool 4-0 Cverna Zvezda
Firmino 20′, Salah 45′, 51′ (k), Mane 80′
Z zaciekawieniem patrzymy na to, jak radzi sobie w Lidze Mistrzów Crvena Zvezda. Serbowie trafili do grupy jeszcze większego kalibru, niż Legia Jacka Magiery – z Liverpoolem, PSG i Napoli. Zaczęło się od urwanego punktu Napoli na własnym terenie, kolejne dwa mecze były już srogo w czapkę. 1:6 w Paryżu i 0:4 w Anglii.
O skali oklepu najlepiej świadczą liczby.
Strzały: 20-4 dla Liverpoolu.
Posiadanie piłki: 66% do 34%.
Stworzone sytuacje: 15 do 4.
Strzelanie rozpoczął Firmino, dwie sztuki dołożył Salah (jedną z karnego), strzelanie dokończył Mane. Mimo że Milan Borjan – nasz stary znajomy – puścił cztery sztuki, będzie wracał do domu z podniesionym czołem. W drugiej połowie udało mu się wyjąć karnego bitego przez Sadio Mane.
Dla Liverpoolu wygrana oznacza awans na pierwsze miejsce w grupie.
***
Galatasaray 0-0 Schalke 04
W najmniej interesującym meczu dnia, Galatasaray – Schalke, padł bezbramkowy remis. To dobra informacja dla Krychowiaka i Rybusa – ich Lokomotiw (0 punktów) wciąż jest zatem w grze. Pierwsze Porto ma siedem oczek, Schalke pięć, Galata cztery. W teorii wszystko może się jeszcze wydarzyć.
Fot. FotoPyK