Chabib Nurmagomiedow właśnie po raz kolejny potwierdził, że w świecie MMA jest absolutnym kozakiem. W walce z dotychczasowym królem Conorem McGregorem był lepszy pod każdym względem. Wygląda na to, że gwieździe z Dagestanu panowanie w UFC nie wystarcza. Właśnie rzucił wyzwanie Floydowi Mayweatherowi Juniorowi, legendzie boksu, niepokonanej w 50 walkach. Pytanie tylko: czy taki pojedynek miałby jakikolwiek sens?
Nurmagomiedow wytrzymał starcie z McGregorem praktycznie do końca. Rosjanin nie dał się sprowokować, kiedy Irlandczyk zaatakował wiozący go autokar. Nie wybuchł, gdy na konferencjach prasowych obrażał nie tylko samego Chabiba, ale także jego ojca i trenera. Do walki podszedł na tyle na chłodno, na ile to było możliwe. W klatce metodycznie pracował, aż zdołał znaleźć się za plecami rywala i zafundować mu duszenie. Wybuchł dopiero wtedy, gdy McGregor odklepał. Zaczęła się gigantyczna zadyma z udziałem członków obu ekip. Federacja UFC ostro skrytykowała Nurmagomiedowa za spowodowanie bijatyki. Pochwalił go za to… Władimir Putin. Rosyjski prezydent uznał, że Chabib zrobił to, co należy; coś, co powinien robić każdy Rosjanin, kiedy ktoś go obraża – wziąć sprawy w swoje ręce.
Faktem jednak jest, że Nurmagomiedowowi pod pewnymi względami trudno się dziwić. To on jest mistrzem UFC, to on nie przegrał ani razu w 27 zawodowych walkach, to on walczy najlepiej i najskuteczniej. Poza tym, to także on imponuje sportową postawą (może poza sytuacją po ostatniej walce), rywali traktuje z szacunkiem, ciężko pracuje i nie pajacuje. Słowem: prawdziwy mistrz. A jednak – zdecydowanie największą gwiazdą jest kto inny. Ktoś, kogo przed chwilą zdemolował w klatce. Ktoś, dla kogo zresztą była to już czwarta porażka w oktagonie. Nie można się dziwić, że Chabiba to uwiera.
No i oczywiście, jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Wprawdzie Nurmagomiedow za każdym razem powtarza, że nie walczy dla kasy, to jednak w jego najnowszym pomyśle trudno szukać innych motywacji.
Podczas gali bokserskiej w Jekaterinburgu, Nurmagomiedow wpadł na Leonarda Ellerbe, szefa grupy promotorskiej Mayweather Promotions i najbliższego współpracownika Floyda Mayweathera Jr. Amerykanin zamieścił na Instagramie filmik z tego spotkania.
– Dawaj, Floyd! Musimy teraz walczyć! 50-0 kontra 27-0, dwóch facetów, którzy nigdy nie przegrali. Zróbmy to, bo w dżungli może być tylko jeden król. To ja jestem tym królem, bo Mayweather nie potrafił powalić McGregora, a ja zrobiłem to z łatwością – mówi na nagraniu Nurmagomiedow.
Rosjanin pije do Mayweathera, bo marzy mu się powtórka z sierpnia ubiegłego roku. Wtedy niepokonany w 49 walkach bokserskich Amerykanin stanął w ringu naprzeciwko debiutującego w ringu Conora McGregora. Zgodnie z przewidywaniami ekspertów, Irlandczyk nie stanowił dla niego najmniejszego zagrożenia, „Money” robił, co chciał i zakończył nierówną walkę w 10. rundzie, wcześniej kilkukrotnie wstrzymując ciosy, żeby nie zanotować nokautu za szybko. Ze sportowego punktu widzenia to starcie nie miało za dużo sensu, ale co z tego, skoro transmisje Pay-Per-View wykupiło 4,3 miliona Amerykanów, a walka przyniosła dochód zbliżający się do 400 mln dolarów?!
McGregor za występ dostał około 100 milionów, czyli wielokrotnie więcej niż Nurmagomiegow łącznie przez całą karierę. Nic dziwnego, że twardziel z Dagestanu, który pod każdym względem czuje się lepszy od Irlandczyka, także chciałby powalczyć o podobne pieniądze. Trzeba jednak pamiętać, że w walce bokserskiej z Mayweatherem szanse będzie miał jeszcze mniejsze niż Conor. Czemu? Bo zawodnik z Dublina bazuje na bardzo mocnych ciosach w stójce, dzięki czemu miał – przynajmniej teoretyczne – cień szans na znokautowanie Amerykanina. Rosjanin, którego najmocniejszą bronią jest parter, w ringu będzie bezradny, jak dziecko we mgle. Ale czy będzie mu to przeszkadzać, kiedy zobaczy na koncie kwotę z ośmioma zerami? Mocno wątpimy.
Mayweather na razie pomysłu walki nie komentuje, nazwiska Nurmagomiedowa nie wymienia. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że powoli zaczyna szykować grunt pod takie starcie.
– Nie wiem zbyt wiele o gościu, który walczył z McGregorem, ale wiem, że jest niepokonany. McGregor był trudnym rywalem, ale jego przeciwnik wyskoczył z klatki i zaczął walczyć z ludźmi na widowni, to było bardzo nieprofesjonalne – mówi. – To będzie gigantyczna grzywna, jestem tego pewny. Po mojej walce z Zabem Judah była szalona bijatyka w ringu i potężna kara, potężna. Jeśli się nie mylę, siedmiocyfrowa. Nie dla mnie, ale mogła być dla Zaba Judah, albo mojego wuja Rogera, albo nawet Leonarda Ellerbe, więc jeśli gość wyskakuje z klatki na trybuny i bije tam różnych ludzi, to kara będzie szalona.
Jedno wydaje się nieuniknione: w 2019 roku raczej zobaczymy powrót Mayweathera ze sportowej emerytury. Na horyzoncie majaczy walka z Nurmagomiedowem, ale to nie jest jedyny pomysł na skok na kasę. „Money” ma rozmawiać także na temat rewanżowego pojedynku z inną legendą ringów – Mannym Pacquiao.
Fot. Newspix.pl