Reklama

Hurkacz walczy o finały Next Gen. Czy poleci do Mediolanu?

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

08 października 2018, 17:13 • 5 min czytania 1 komentarz

47 punktów rankingowych. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że tyle dzieli Huberta Hurkacza od miejsca w turnieju ATP Next Gen – imprezie dla siedmiu najzdolniejszych młodych tenisistów na świecie. W nocy Polak zagra w I rundzie turnieju w Szanghaju z Chung Hyeonem, zeszłorocznym (i pierwszym w historii) triumfatorem Next Gen. Od wyniku w Chinach wiele może zależeć. Ale czy Hurkaczowi występ we Włoszech w ogóle jest do czegokolwiek potrzebny? 

Hurkacz walczy o finały Next Gen. Czy poleci do Mediolanu?

Zacznijmy od rankingu. W klasyfikacji “Race to Milan” Hubert jest aktualnie na 11. miejscu. Czyli za nisko. By mieć pewne miejsce w turnieju, trzeba być w pierwszej siódemce. Tylu młodych tenisistów dostanie zaproszenie do jednej ze światowych stolic mody. I, o ile Hurkaczowi nie przydarzy się taka impreza, jaką kilka lat temu miał Jerzy Janowicz w Paryżu, to na tę pozycję nie ma szans się wspiąć. Jakim cudem miałby więc zagrać we Włoszech? Sprawa jest prosta – na pewno nie wystąpi tam Alexander Zverev, który zakwalifikuje się do finałów “dla dorosłych” i to na nich skupi swą uwagę. Czyli jednego mniej.

Adam Romer, redaktor naczelny tygodnika “Tenisklub”, mówi, że może odpaść i drugi:

– Nie mam wrażenia, żeby wystąpić miał tam Tsitsipas, który jest drugi w rankingu. Hubert potrzebuje być w siódemce najlepszych, bo ósme miejsce zajęte jest przez dziką kartę, którą pewnie dostanie jakiś Włoch. Wiele zależy od tego, jak Hurkacz zagra w Azji, czy uda mu się tam zdobyć więcej punktów. A myślę, że jest już nieco zmęczony sezonem. Choć oczywiście, jeśli mógł zagrać w Mediolanie, to na pewno to zrobi, bo to dość prestiżowa rzecz.

W Szanghaju Hubert z pewnością jest w stanie awansować do drugiej rundy. Jasne, Chung to świetny tenisista, jeden z najzdolniejszych w stawce, ale w tym sezonie głównie się męczy. Przytrafiło mu się wiele kontuzji, po których nie jest w stanie dojść do siebie. Jego tegoroczny bilans rozegranych spotkań wynosi 26-16, czyli jest całkiem niezły, ale w ostatnim czasie zbiera głównie cięgi. I to od przeciętniaków, nie gwiazd. Gdyby Polak go pokonał, to w kolejnej rundzie czekałby na niego Marco Cecchinato, sensacyjny półfinalista Rolanda Garrosa, ale poza tym gość ewidentnie do ogrania, jeśli tylko Hubert zagrałby na wysokim poziomie. Zaciąłby się wtedy prawdopodobnie na trzeciej rundzie, bo tam (nie spodziewamy się tu niespodzianki) czekałby na niego Novak Djoković. Ale nawet przy porażce 0-6 0-6 z Serbem, z Szanghaju Hurkacz wywiózłby 90 punktów. Niemal dwa razy więcej niż (w teorii) potrzebuje. Przebiłby piłeczkę na stronę rywali i czekał na ich odpowiedź.

Reklama

Jest jeszcze jedna ważna kwestia – dla Hurkacza to jedyna szansa na udział w tym turnieju. No, jedyna realna, bo moglibyśmy napisać, że mógł się tam dostać rok temu. Ale wtedy był kilkaset pozycji niżej w rankingu i nikt nie traktował jego kandydatury poważnie. Podejrzewamy wręcz, że nikt nie pomyślał o takiej możliwości. Dziś jest w zupełnie innym miejscu, ale ma 21 lat. W przyszłym sezonie przekroczy już limit wiekowy. Więc może warto byłoby się w Mediolanie pojawić i pokazać światu?

Adam Romer:

– Całe Next Gen jest po to, by młodzi zawodnicy mogli się pokazać. Tam grają nawet dziewiętnastolatkowie, ale Hubert jest akurat zawodnikiem rozwijającym się nieco wolniej. Nie ma ma co się tym jednak denerwować. Z drugiej strony to, że dla niego to ostatnia szansa, jest zapewne dodatkową motywacją. Jeżeli się da, to na pewno poleci do Mediolanu. Ale jeżeli nie, to też nie jest to wielka strata. Dla niego sukcesem jest to, że jest w pierwszej setce i ma zapewniony start w turniejach wielkoszlemowych bez potrzeby kwalifikacji.  

Właśnie, tu możemy sobie zadać pytanie: czy Hurkaczowi ten start jest w ogóle do czegokolwiek potrzebny? Teoretycznie nie, bo to zawodnik, który rozwija się po prostu niezwykle harmonijnie. Jeszcze niedawno był w trzeciej setce rankingu, a w tym sezonie trzykrotnie zagrał w głównej drabince turnieju wielkoszlemowego, dwa razy awansował do drugiej rundy, wygrał pierwszego Challengera w karierze i wreszcie znalazł się w pierwszej setce rankingu. Brzmi jak dobry plan, który udało się zrealizować, co?

Reklama

Wielką rolę odegrało tu zapewne to, że lepiej zorganizował swoje tenisowe życie. Zatrudnił menadżera (gość jest też menadżerem Denisa Shapovalova, aktualnie trzeciego w rankingu Next Gen – i to chyba najlepsza rekomendacja), postawił na współpracę z nowym szkoleniowcem, zaczął trenować poza Polską, rozsądnie dobiera turnieje i stawia sobie realistyczne cele. Od zawsze był spokojny i opanowany, teraz zaczęło to przynosić owoce. Może więc wyjazd do Mediolanu i skumulowanie na sobie świateł reflektorów, tylko by to popsuło? Wiemy, ile wielkich talentów zmarnowało się przez to, że zbyt wcześnie zaczęto na nie zwracać uwagę.

Adam Romer:

– Charakterystyczne jest to, że Hubert przed sezonem udzielił wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”, gdzie powiedział, że jego celem jest pierwsza setka, a jeśli dobrze pójdzie, to może i pierwsza pięćdziesiątka. Przyznam szczerze, że nie znałem nikogo, kto przyjąłby jego deklarację na poważnie. Wszyscy – łącznie ze mną – umieszczali ją w sferze marzeń. A to się udało. W tym roku Hubert zagrał naprawdę kilka dobrych meczów, choćby te z Ciliciem w Wielkim Szlemie – dwa razy przegrał, ale to zaprocentuje doświadczeniem. Gdzieś z tyłu głowy zawsze ma się porównania Hurkacza do Janowicza, ale Jerzy zaczął też odnosić sukcesy później, po ukończeniu 22 lat. Patrząc na to, to Hubert ma jeszcze nieco czasu. Można powiedzieć, że Hubert jest jeszcze przed tym momentem.  

Innymi słowy: faktycznie, jeśli Hurkacz do Mediolanu nie poleci, tragedii nie będzie. Tym bardziej, że w świecie starzejącego się tenisa, śmiało możemy założyć, że na wielkie sukcesy ma jeszcze 4-5 lat. Życiówki wykręcali ostatnio Kevin Anderson i John Isner (obaj po trzydziestce), a od dwóch lat w stawce rządzą Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djoković. Odpowiednio: 37, 32 i 31 lat. Męski tenis stał się sportem „staruszków”. Młode gwiazdy, choćby wspomniani Zverev czy Tsitsipas, potrafią osiągnąć sukcesy, ale nie są w stanie równać do najlepszych na dłuższą metę. Hubert może więc spokojnie trenować – ma możliwości, talent i czas, by je w pełni wykorzystać.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
2
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Inne sporty

Komentarze

1 komentarz

Loading...