Polscy i włoscy kibice słusznie zachwycają się kolejnymi strzeleckimi popisami Krzysztofa Piątka w Serie A, ale wcale nie mniejsze powody do dumy mają też hiszpańscy oraz niemieccy fani. Wszystko za sprawą Paco Alcacera, który wszedł z framugą na niemieckie salony, rozwiązując jednocześnie problemy Borussi Dortmund w linii ataku. Hiszpański snajper na początku sezonu strzela jak na zawołanie i choć w lidze rozegrał do tej pory nieco ponad dziewięćdziesiąt minut, to i tak zdołał przebić się na fotel lidera klasyfikacji strzelców Budesligi.
Eksplozja formy hiszpańskiego napastnika, choć ten łatkę duże talentu nosi od kilku ładnych sezonów, jest mocno zaskakująca. Trudno zresztą inaczej odbierać statystki, wedle których Alcacer do siatki trafia średnio co czternaście minut. Jakby tego było mało, wychowanek Valencii dotychczas ani razu nie znalazł się w podstawowym składzie Borussi na mecz ligowy. W debiucie z Eintrachtem Frankfurt zagrał dwadzieścia trzy minuty i strzelił gola. Nieco dłużej, bo dwadzieścia siedem minut, przebywał na boisku w spotkaniu z Bayerem Leverkusen, zdobywając w tym czasie dwie bramki. Z kolei we wczorajszym spotkaniu z Augsburgiem grał pół godziny z hakiem, a do szatni schodził jako zdobywca hattricka. Dziewięćdziesiąt minut do tej pory dostał od trenera tylko raz – w Lidze Mistrzów przeciwko Monaco, za co oczywiście odwdzięczył się golem.
Ogólną ocenę Alcacera mocno zawyża fakt, że jego bramki do tej pory dały Borrussi już sześć punktów. Tak było w meczu z Bayernem, który piłkarze BVB wygrali właśnie dzięki dwóm trafieniom Hiszpana w końcówce, tak było też z Augsburgiem. gdy trzy punkty udało się zgarnąć dzięki jego perfekcyjnemu uderzeniu z rzutu wolnego w doliczonym czasie gry. O klasie wypożyczanego z Barcelony napastnika najlepiej świadczy zresztą to, że jest dopiero drugim zawodnikiem w historii Bundesligi (pierwszym był Gert Dörfel z Hamburgera SV), który w trzech pierwszych meczach na tym poziomie zdobył aż sześć bramek.
Metamorfoza, którą Paco Alcacer przeszedł po przenosinach z Barcelony do Dortmundu, jest więc po prostu niewyobrażalna. W barwach „Dumy Katalonii” nie prezentował się może bardzo źle, ale bazując na jego występach z dwóch ostatnich sezonów, obecny scenariusz brzmiał jak opowieść z gatunku fantasy. W końcu grając dla aktualnego mistrza Hiszpanii Alcacer we wszystkich rozgrywkach strzelił tylko piętnaście goli. Wstydu raczej nie ma, ale chwalić się również nie wypada.
Oczywiście ten przeciętny wynik to w dużej mierze pokłosie tego, że Hiszpan był w Barcelonie wyłącznie dodatkiem do Messiego, Suareza i przez jeden sezon Neymara. Sam zresztą zgodził się na taką rolę, przyjmując latem 2016 roku ofertę Blaugrany, choć przecież wielu doradzało mu podjęcie odmownej decyzji. Dla przykładu, Paco Ayestaran, ówczesny trener Valencii, długo wkładał Alcacerowi do głowy, że ten transfer niczym dobrym się nie skończy, bo na Camp Nou przygotowali dla niego miejsce na ławce rezerwowych. Napastnik ostatecznie nie posłuchał szkoleniowca, ale czy w gruncie rzeczy można mu się dziwić? W końcu oferta z Barcelony to ogromne wyróżnienie, na które nie każdy może liczyć.
Alcacerowi na Camp Nou przestało się podobać, gdy na dobre zdał sobie sprawę, że nie przebije się do pierwszego składu Barcelony. Na nic zdawały się coraz częstsze wizyty w gabinecie Ernesto Valverde i prośby o dodatkowe minuty. A skoro tak, to zmiana kluby była jednym logicznym wyjściem. Decydując się na Bundesligę wybrał najlepiej, jak się dało. Zresztą „Marca” już w lipcu pisała, że styl gry preferowany na niemieckich boiskach będzie dla niego idealny, a ciekawym kierunkiem może być Borussia budowana na nowo przez Luciena Favre’a. Jak się okazało była teoria, która błyskawicznie znalazła potwierdzenie w faktach.
Fot. Newspix.pl