Choć reprezentacja Polski do lat 21 mocno skomplikowała sobie sprawę awansu do mistrzostw Europy dwoma remisami z Wyspami Owczymi, to biało-czerwoni wciąż mają szanse na sukces w eliminacjach. Polaków czekają mecze z Danią (12.10 w Aalborgu) i Gruzją (16.10 w Gdyni). Selekcjoner kadry U-21, Czesław Michniewicz, pozostaje dobrej myśli, choć docenia siłę Duńczyków.
Oto zapis rozmowy, którą – oczywiście na antenie Weszło FM – przeprowadził z trenerem Michniewiczem niezawodny Wojciech Piela.
Pytanie na rozgrzewkę – jak nastawienie, jest presja?
Takiej sytuacji się spodziewaliśmy, znaliśmy układ rozgrywanych spotkań. Dwa kluczowe mecze na końcu, które będą decydujące w kontekście układu tabeli. Cały czas jesteśmy w grze i to jest najważniejsze. Przed meczem z Danią w Gdyni mieliśmy cztery punkty straty, porażka wtedy przekreślała nasze szanse na awans. Dzisiaj nie jest idealnie, ale wszystko zależy od nas. Sześć punktów pozostało do zdobycia w dwóch meczach. Co będzie dalej, czas pokaże. Ale to jest nasz mały sukcesik, że jesteśmy sami od siebie zależni.
Sukcesik przyćmiony remisem z Wyspami Owczymi.
To na pewno przykra sytuacja dla każdego trenera i każdego zawodnika. Takie rzeczy w sporcie się zdarzają, ale zawsze pozostaje niedosyt, żal, złość, że to akurat my straciliśmy cztery punkty w eliminacjach z Wyspami Owczymi. Co zrobić? Dzisiaj już tego nie zmienimy. Pozostał duży niedosyt i wstyd. Bezpośrednio po tym meczu czuliśmy się fatalnie. Na szczęście w kolejnym spotkaniu udało się zwyciężyć i nadal liczymy się w walce o awans.
Wie pan co zrobić, żeby taka pierwsza połowa jak w meczu z Wyspami Owczymi już się nie powtórzyła?
Na pewno teraz czeka nas inny poziom spotkania. Wyspiarze nastawili się na kontry, przeszkadzanie. Duńczycy w każdym spotkaniu prowadzą grę, stwarzają sobie sytuacje. Mają dobrych piłkarzy, występujących w mocnych klubach, ich sposób gry się nie zmieni. Grają w formacji 3-4-3, każdy tam dokładnie wie, co ma robić. To ich największy atut. Większość zespołów w duńskiej lidze też gra tym systemem. To nie jest tak, że ich trener sobie coś wymyślił i musi to doszlifować na zgrupowaniu. To funkcjonuje też w klubach, dlatego Duńczycy są tak niebezpieczni.
Czy to będzie podobny mecz do tego, który wygraliście w Gdyni?
Wyciągnęliśmy wnioski z tamtego spotkania. Było mnóstwo pozytywnych elementów w naszej grze defensywnej. Zdobyliśmy trzy bramki, ale to nie było fundamentem – fundamentem była obrona. Reszta to już kwestia wykorzystania sytuacji bramkowych, każdy ma w meczu przynajmniej dwie, trzy. Duńczycy na pewno będą częściej operować piłką, mają ku temu wykonawców. Postaramy się im dorównać dobrym przygotowaniem taktycznym, organizacją gry, niwelowaniem ich przewagi na skrzydłach. Jeżeli chodzi o rozpoznanie rywala jesteśmy przygotowani, skupiamy się teraz na sobie. Nie tylko na tym, jak zaprezentuje się przeciwnik.
Remis z Wyspami Owczymi wywołał lament. Pojawiły się pytania – jak możemy liczyć na młodzieżowców w kontekście pierwszej reprezentacji, skoro nie potrafią oni ograć Wysp Owczych?
Problemem polskiej piłki nie jest jeden mecz, ani jeden trener w jakiejś kadrze. Problem jest głębszy i na pewno wszyscy się muszą nad tym zastanowić. Jest dużo mankamentów pracy trenera, funkcjonowaniu klubów. Żaden trener żadnej reprezentacji nie zbuduje niczego w ciągu trzech dni. My możemy tylko monitorować pracę zawodników w klubach. Taki zawodnik przyjeżdża na zgrupowanie, ma jeden trening, drugi trening, potem jest oficjalny rozruch i mecz. Nikt nie zrobi cudów przez te dwa dni. Wszystko się opiera na tym, co się wcześniej wypracowało w klubie. Zawodnicy młodzi czasem grają, czasem nie grają. Trenują raz lepiej, raz gorzej, intensywność tych zajęć jest jaka jest. Ja nie uciekam od odpowiedzialności za mój zespół, ale jeżeli uda nam się awansować, to nikt nam już nie będzie remisu z Wyspami Owczymi wspominał.
Jakie doświadczenia pan zebrał jako selekcjoner, popełnił pan przed meczem z Wyspami Owczymi jakieś błędy, z których teraz wyciąga pan wnioski?
Myślę, że nie. Analizując szczegółowo tamten mecz, stworzyliśmy sobie trzydzieści sytuacji do strzelenia gola. Rzadko się to zdarza, że przy takiej liczbie okazji nie pada bramka z gry. To była nasza nieskuteczność. Nie zostały popełnione istotne błędy jeżeli chodzi o przygotowania do meczu. Zawodnicy dopiero wchodzili w sezon, a przeciwnik miał troszkę szczęścia. Przeciwko Finlandii stworzyliśmy sobie znacznie mniej okazji, a zdobyliśmy trzy bramki. To, co się ciśnie na usta oprócz wstydu, to właśnie to, że graliśmy tak bardzo nieskutecznie.
Mecz z Finlandią napawa pana optymizmem z racji wyniku? Gra dalej była daleka od ideału.
No tak, ale w przypadku jak my wygrywamy to wszyscy mówią, że mieliśmy szczęście. Jak nie wygrywamy, to nikt nie mówi, że przeciwnik miał fart. Każdy mecz jest w jakimś stopniu oparty na szczęściu. CSKA wygrało ostatnio z Realem Madryt i też możemy powiedzieć, że szczęśliwie, ale na to szczęście się mocno pracuje. Trzeba też wziąć pod uwagę, w jakiej byliśmy sytuacji kadrowej. Nie grał Gumny, nasz podstawowy zawodnik. Nie grał Żurkowski, nasz wiodący zawodnik. Przypominam sobie właśnie jego fantastyczny występ z Danią. Nie grał Dziczek, bardzo istotny piłkarz z punktu widzenia strategii meczowej. Mam świadomość, że nie wyglądało to wszystko idealnie, wiem jak wiele musimy poprawić. Jednak naszym największym wrogiem jest czas. Największy problem w pracy każdego selekcjonera to organizacja pracy, bo do wykorzystania mamy tak naprawdę tylko dwa, trzy dni.
Nie ma wielkich zaskoczeń wśród powołanych, ale warto się zatrzymać nad Krystianem Bielikiem. Jest pan z nim w kontakcie, monitoruje pan jego sytuację w Charltonie?
Z Krystianem od początku mojej pracy jesteśmy w kontakcie. Dwa razy się do niego wybrałem, ale raz nabawił się akurat kontuzji barku, a innym razem płyta boiska był zmrożona i mecz został odwołany. Później długo nie grał, więc nie mogliśmy na niego liczyć. Przed poprzednim zgrupowaniem zmieniał klub – doszliśmy do wniosku, że skoro nie grał ponad rok, to nie będzie dla mnie pierwszym wyborem. Uznaliśmy wspólnie, że lepiej będzie dla nas, żeby zagrał w czasie przerwy na reprezentację trzy mecze w klubie. Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko wywalczy sobie miejsce w podstawowym składzie Charltonu. Niestety – ta regularna gra spowodowała kolejną kontuzję. Nie gra od trzech tygodni, dopiero w tym tygodniu wszedł w trening. Chcemy żeby Bielik, podobnie jak Gumny, przyjechał na zgrupowanie i wtedy nasz lekarz oceni, czy jest szansa żeby zostali z nami do końca. Zakładamy też ewentualność, że obaj wrócą do klubów. Stąd też powołania dla 26, a nie 24 zawodników.
Niepokoi pana forma Sebastiana Szymańskiego? Gołym okiem widać, że to nie jest ten sam poziom co w końcówce ubiegłego sezonu.
Nie powiedziałbym, że Sebastian czegoś nie robi na sto procent. Zawsze jest zaangażowany na maksa, czy to w trening, sparing, czy to w mecz ligowy. Zamieszanie z transferem nie mogło jednak pozostać bez echa. To młody zawodnik, w opinii publicznej pojawiły się bardzo wysokie kwoty w jego kontekście. Na pewno marzył o takim klubie jak CSKA, chciał tam spróbować swoich sił. Na pewno duży zawód dla chłopaka, że do transferu nie doszło. Ale tłumaczyłem mu, że wszystko przed nim, że pojawią się kolejne propozycje. Musi poszerzać swój asortyment zachowań techniczno-taktycznych i zainteresowanie jego osobą powróci. Choć oczywiście łatwo się tak mówi z boku. Jak człowiek myślami był już w innym klubie, to trudno jest wrócić do rzeczywistości.
Piłkarze reprezentacji Danii z powodzeniem grają w dużych, europejskich klubach, nie obawia się pan tego?
Gdy Duńczycy przyjechali do nas jesienią, to członkowie ich sztabu mówili, że obecne pokolenie jest najlepsze od czasów tego, które wygrało mistrzostwo Europy w 1992 roku. Bardzo liczą na tę generację. To się u nas w Gdyni potwierdziło. Trudny przeciwnik, przyjemnie się będzie z nimi zmierzyć. Dziewiętnastu naszych zawodników jest powołanych z polskiej ligi i piłkarskie obycie będzie po stronie rywali. Ale wszystko wskazywało na naszą korzyść przed meczem z Wyspami Owczymi, co dowodzi, że to co się mówi i pisze przed meczem nie ma przełożenia na boisko. Liczę, że zagramy z takim poświęceniem i szczęściem jak Wyspiarze przeciwko nam.
Ale chyba nie przewiduje pan również podobnej taktyki?
Musimy starać się tworzyć grę, tworzyć sytuacje. Nie tylko się bronić, myśleć o ofensywie. Nie jedziemy do Danii na klęczkach, prosić o najniższy wymiar kary. Nasza reprezentacja olimpijska przegrała tam w 1991 roku 0:5, reprezentacja Andrzeja Zamilskiego przegrała kiedyś 0:10. Takie rzeczy się zdarzają, to nie jest przypadkowy kierunek piłkarski. Atutów mają dużo, lecz to tylko teoria. Boisko prawdę ci powie.