Juventus idealnie wszedł w ten sezon, jeżeli popatrzymy na jego wyniki zarówno w Serie A, jak i Lidze Mistrzów. Komplet punktów na krajowym podwórku, wyjazdowy triumf w Walencji – niemal perfekcja. Jedyne, co można wytykać Bianconerim to styl i ta nieszczęsna, czerwona kartka dla Cristiano Ronaldo sprzed kilkunastu dni. Nawet przy absencji Portugalczyka, Juventus nie mógł mieć dzisiaj większych problemów z przedłużeniem serii zwycięstw. Ekipa Maxa Allegrego mierzyła się na własnym boisku z potencjalną czerwoną latarnią swojej grupy – na Allianz przyjechali Young Boys Berno.
Turyńczycy udowodnili, że brak Ronaldo nie wpłynął na nich nawet w najmniejszym stopniu. Sam Allegri dokonał kilku zmian w porównaniu do ostatniej kolejki Serie A – w jedenastce Juve próżno było szukać Joao Cancelo, Giorgio Chielliniego czy Emre Cana. Mistrzowie Włoch wrócili do starej formacji 3-5-2, z MVP meczu przeciwko Napoli Mario Mandzukiciem oraz Paulo Dybalą na ataku i Bernardeschim z ich plecami. Ex-zawodnik Fiorentiny bardziej spełniał jednak rolę wolnego elektronu.
Pomimo wspomnianych zmian, nie można powiedzieć, że Juventus wyszedł rezerwowym składzie. Chciał wygrać jak najwyżej i swoje aspiracji dobitnie pokazał już w 5. minucie. Leonardo Bonucci zagrał kapitalne crossowe podanie, które powinien przeciąć stoper Szwajcarów – Mohamed Aly Camara. 21-latek tego nie dokonał, a Paulo Dybala przyczajony za jego plecami wykorzystał błąd Gwinejczyka i wpakował futbolówkę do siatki obok bezradnego Davida Von Ballmoosa. Kolejną, dobrą okazję Argentyńczyk miał w 20 minucie. Bernardeschi po przyjęciu passa od Pjanicia podniósł głowę, następnie wycofał piłkę na trzynasty metr od bramki, a „La Joya” walnął… prosto w szwajcarskiego golkipera. Bianconeri nie zwalniali tempa i po upływie kilu kolejnych minut defensywa Young Boysów skapitulowała po raz drugi tego wieczoru. Blaise Matuidi spróbował uderzenia zza pola karnego, które początkowo obronił Von Ballmoos, ale tylko pozornie. Szwajcar wypluł piłkę na lewą stronę, skąd nadbiegał Dybala i po dwóch kwadransach z hakiem skompletował doppiettę.
Sam Paulo, gdyby dopisywało mu szczęście i nie tracił koncentracji w kluczowych momentach, mógłby zdobyć z pięć bramek. Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy, bardzo efektowną indywidualną akcję przeprowadził Federico Bernardeschi, który niepierwszy raz obdarował podaniem reprezentanta Argentyny, a ten również niepierwszy raz okradł Włocha z asysty. Kilkadziesiąt sekund później, Dybala wyszedł niemal sam na sam z Von Ballmoosem, ale w ostatnim momencie został sfaulowany przez Steve’a von Bergena. Sędzia Karasiow nie dopatrzył się przewinienia i nakazał wznowić grę od bramki. VAR-ze – przybywaj jak najszybciej.
Co się odwlecze, to nie uciecze. W 69. minucie było już 3:0 dla gospodarzy z Turynu. Przed polem karnym Szwajcarów stworzyło się małe zamieszanie, nagle piłka znalazła się pod nogami Juana Cuadrado, który wyłożył ją Dybali. Napastnik skompletował hat-tricka, choć powinien to zrobić znacznie wcześniej. Tym samym załapał się do elitarnego grona, jako czwarty zawodnik w historii Bianconerich, któremu powiodło się w tej kwestii. Stanął w jednym szeregu z Filippo Inzaghim, Alessandro Del Piero oraz… Arturo Vidalem. Argentyńczyk zamieszany był w jeszcze jedno boiskowe wydarzenie. Dokładniej spowodował, iż Camara wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę, po tym jak uderzył Paulo.
Moglibyśmy napisać coś o Wojtku Szczęsnym, ale co? Nie miał nic do roboty, Young Boys oddali jeden celny strzał, przy którym Polak zdążyłby sobie zaparzyć kawę, wypić ją, a dopiero potem rzucić się do interwencji. Bez zastrzeżeń.
Juventus – Young Boys 3:0 (2:0)
1:0 – Dybala 5′
2:0 – Dybala 34′
3:0 – Dybala 69′
fot. Newspix.pl