Reklama

Zupełnie z(Var)iowana końcówka w meczu Sampdorii

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

22 września 2018, 23:16 • 4 min czytania 7 komentarzy

Sampdoria jest zespołem, któremu dobrze się kibicuje. Próbują grać w piłkę, mają bardzo inteligentnego trenera z autorytetem, wariackiego prezydenta i mega klimatyczny stadion. Do tego dochodzi oczywiście polska kolonia, czy postacie takie jak Fabio Quagliarella, Edgar Barreto. Jak na razie szło im dobrze w tym sezonie. Ośmieszyli Napoli, rozwalili w pył Frosinone, ale dzisiaj trafili na nie lada przeciwnika. Inter, który napędzony wygraną z Tottenhamem przyjechał na Ferraris po trzy punkty.

Zupełnie z(Var)iowana końcówka w meczu Sampdorii

I swój cel osiągnął, pomimo świetnej dyspozycji Bartka Bereszyńskiego, który dwoił się i troił w defensywie Sampy. Jak co jakiś czas musimy również powtórzyć – jak dobrze, że ktoś wymyślił VAR.

Sama Sampdoria przyzwyczaiła nas do tego, że lubi przejmować inicjatywę na samym początku spotkania. Nie ma różnicy, czy grają przeciwko Interowi, czy Frosinone. Starają się być konsekwentni. W dzisiejszym spotkaniu było podobnie i już po dwudziestu sekundach Samir Handanović został zmuszony do interwencji, po kolejnym ekwilibrystycznym uderzeniu Fabio Quagliarelli. Kapitan Sampy tym razem złożył się do przewrotki, którą obronił Słoweniec. Kilka następnych minut wyglądało mniej-więcej tak: Inter w ataku pozycyjnym, gospodarze pressują, odbierają i lecą ze swoją akcją. W efekcie szansę na otwarcie wyniku mieli Karol Linetty, któremu przeszkodził defensor rywali, czy ponownie Quagliarella, ale przegrał po raz drugi pojedynek z golkiperem ze stolicy Lombardii. Innymi skutkami owej agresywności była duża liczba fauli genueńczyków i żółta kartka dla polskiego pomocnika. Karol spóźnił się i podpadł sędziemu Marco Guidzie.

Pierwsza połowa nas sowicie rozczarowała. Oczekiwaliśmy, że obie ekipy ruszą na siebie i dostaniemy całkiem sporo okazji podbramkowych dla jednych czy drugich. Cytując klasyka – „nic bardziej mylnego”. Asekuracyjnie, bezpiecznie, oby jak najmniej się narazić na ewentualną kontrę czy sytuację dla przeciwników. Dostaliśmy również kilka wrzutek, a jedna z nich w 43. minucie stworzyła malutkie zamieszanie pod bramka Audero. Do futbolówki ostatecznie dopadł Radja Nainggolan i huknął tak mocno, iż przełamała ona ręce golkipera ekipy Giampaolo i wpadła do siatki.

Euforia, mediolańczycy się cieszą, ale Guida pokazuje, że nie do końca wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. I faktycznie, miał rację, jeden z grajków Spallettiego znajdował się na ofsajdzie i po 180 sekundach rozważań arbiter wznowił mecz, ale bynajmniej nie od środka. Bezbramkowym remisem zakończyła się zatem pierwsza odsłona starcia na Luigi Ferraris.

Reklama

Jako się rzekło, bardzo dobre 45 minut zaliczył Bartosz Bereszyński. Widać po tym chłopaku, ile mądrości taktycznej notorycznie wyciska z treningów we Włoszech. Jeżeli kiedyś o „Beresiu” mówiło się, że jest typowym jeźdźcem bez głowy, to teraz trzeba odszczekiwać. Inteligentnie wyłączył z gry Antonio Candrevę. Wiadomo, nie można tego nazwać nie wiadomo jakim osiągnięciem, ale fakt pozostaje faktem. Wzór. Jeśli chodzi o Karola – no, było różnie. Czasami potrafił antycypować bądź wymyślić takie podanie, że głowa mała, ale chwilę później wykładał się na najprostszej zagrywce. Kilka fajnych odbiorów, aczkolwiek równie wiele nieodpowiedzialnych zachowań. Pierwsze z brzegu: żółta kartka w pierwszych minutach. Nic dziwnego zatem, iż Giampaolo zdjął go chwilę po inauguracji drugiej części.

W którą zresztą świetnie weszli goście. Kapitalną okazję na premierowe trafienie w bieżącym sezonie miał Mauro Icardi, po strzale Candrevy piłka uderzyła w słupek. Inter przeżywał złoty okres w tym spotkaniu i dziw nas bierze, iż wówczas nie przycisnął jeszcze bardziej. Zmiany Praeta i Linettego na Baretto i Jankto nie za wiele wniosły w grze Sampy, a i nawet zaryzykujemy stwierdzenie, że lekko zaszkodziły ekipie Blucerchiatich. A goście nie zamierzali się zatrzymywać Kolejną okazję miał Candreva, ale fantastyczną paradą popisał się znów Audero. Spalletti reagował na nieskuteczność swoich podopiecznych, wpuścił na plac Ivana Perisicia i Balde Diao Keitę. Chorwat niestety miał dzisiaj pecha. On również, podobnie jak Candreva, trafił na najlepszą wersję Bartosza Bereszyńskiego.

Polak był wszędobylski. Nie dał rady wybić futbolówki nogą? Próbował szczupakiem. Dopóki Candreva grał na jego stronie, nie mógł złapać oddechu. Następnie „Bereś” maltretował wspomnianego Perisicia. W pierwszym meczu w barwach Sampy, Bartkiem zakręciłby nawet Rafał Brzozowski ze złamaną nogą. Dzisiaj – nie do przejścia. Co za progres, niesamowite.

Przerywamy dygresję i wracamy do spotkania w Genui. Jeżeli narzekaliśmy na ilość emocji, to akcje od 85. minuty nam wszystko wynagrodziły. Najpierw sytuacja Interu. Danilo D’Ambrosio popędził prawą stroną, wycofał futbolówkę na szesnasty metr, a tam Kwadwo Asamoah użył młotka i trafił do siatki rywali. Jednak ponownie Guida anulował gola mediolańczyków. Słusznie, gdyż prawy obrońca centrował… zza boiska. Minęło kilkadziesiąt sekund, Gaston Ramirez podaje do Defrela, ten inteligentnie wbija piłkę w prawy dolny róg bramki Handanovicia. Francuz oszalał, zdjął koszulkę, ale… gwizdek arbitra. Ofsajd, znaczny, brawo dla sędziego. Jedziemy w drugą stronę. Minuta do końca, rzut rożny dla Nerazzurrich. Futbolówka wraca do Perisicia, który wrzuca ją ponownie w szesnastkę. Nieporadnością wykazuje się Jacopo Sala, piłka trafia pod nogi Brozovicia i po chwili trzepoce w siatce. Audero miał pewne szanse na skuteczną obronę, lecz uderzenie Chorwata było zwyczajnie za mocne. Brozović wbił gwoździa do bramki, a Sampdorii wybił z głowy marzenie o choćby jednym punkcie.

Uff, co to była za końcówka.

Sampdoria – Inter 0:1 (0:0)

Reklama

94’ Marcelo Brozović 0:1

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Włochy

Piłka nożna

Polak krytykowany za swój występ. „Ten mecz nadszarpnął jego wizerunek”

Bartosz Lodko
16
Polak krytykowany za swój występ. „Ten mecz nadszarpnął jego wizerunek”

Komentarze

7 komentarzy

Loading...