Znakomicie ustawili się nasi siatkarze przed kolejną fazą mistrzostw świata. Dziś wygrali piąty mecz, po raz piąty za trzy punkty. Lepszej sytuacji nie mogliśmy sobie wymarzyć. Nie dlatego, że nasza wyobraźnia jest ograniczona, po prostu Polacy wyciągnęli z meczów swojej grupy absolutnego maksa. Dosłownie. Teraz przed nimi zasłużone dwa dni odpoczynku.
Gospodarze mistrzostw kombinowali, zmieniali regulaminy, ustawiali pod siebie terminarz – wszystko po to, by ugrać w pierwszej fazie grupowej jak najwięcej punktów. Najwidoczniej w Bułgarii nie znają powiedzenia, że „chytry traci dwa razy”. I mogą tego żałować, bo dziś spełniło się co do słowa – nasi rywale na koncie mieli już wcześniej jedną porażkę, z Iranem, a Polacy dołożyli im drugą. Przyznamy szczerze, odczuwamy pewien rodzaj satysfakcji. Szczególnie, gdy patrzymy na takie akcje, jak ta poniżej.
Popatrzcie na to: pic.twitter.com/ZI0YnhSAmW
— POLSKA SIATKÓWKA (@PolskaSiatkowka) September 18, 2018
Samo spotkanie było jednak… dziwne. To chyba najlepsze słowo. Z obu stron gra mocno falowała – my mecz zaczęliśmy fantastycznie, bo od seta wygranego do 14(!). Znakomicie czytaliśmy w nim rozegranie Bułgarów, blokując ich ataki, kiedy tylko naszła nas na to ochota. Fenomenalnie w ataku spisywał się Bartosz Kurek, który z każdym meczem daje z siebie więcej. Przed turniejem wiele osób (w tym i my, nie ma co kryć) na niego narzekało. Teraz wypada tylko chwalić. Jedyną chwilę grozy w tamtej partii przeżyliśmy tak naprawdę, gdy pod siatką na stopę rywala nastąpił Michał Kubiak, który w swej karierze miewał już problemy ze stawem skokowym. Dziś, na szczęście, nie dopisał do nich nowego rozdziału.
Pierwszego seta wygraliśmy więc bardzo łatwo i gdy wydawało się, że pójdziemy za ciosem, to… zaczęliśmy okładać sami siebie. Dosłownie. W drugiej partii nie mieliśmy ani jednego punktu zdobytego blokiem, słabo graliśmy zagrywką, nie potrafiliśmy też skończyć naszych ataków. Pojawiły się też spięcia pod siatką – to zresztą żadna nowość, Bułgarzy lubią prowokować. Metody mają zresztą proste – Walentin Bratoew po prostu pokazał Michałowi Kubiakowi środkowy palec. A wiadomo, że jeśli kapitanowi Polski zajdzie się za skórę, to nie pozostanie on dłużny. W rezultacie posypały się żółte kartki, a jedną z nich otrzymał też Vital Heynen. Biorąc pod uwagę, jak trener naszej reprezentacji reaguje zwykle na boiskowe wydarzenia, dziwimy się, że dopiero dziś.
Eeeee tam… Piąty mecz MŚ i dopiero pierwsza kartka dla Heynena. Oazy spokoju. Kwiaty lotosu na spokojnej toni bułgarskiego oceanu.
— Edyta Kowalczyk (@KowalczykEdyta) September 18, 2018
Drugą partię przegraliśmy więc, choć pod koniec znów pogoń napędził Kuba Kochanowski. Oczywiście z pola zagrywki, jak wczoraj. Dziś jednak zabrakło jednego punktu, by doprowadzić do remisu, musieliśmy przyjąć straconego seta na klatę i powalczyć w kolejnych. A trzeci rozpoczął się naprawdę słabo – łatwo straciliśmy trzy punkty i mogliśmy stać się nerwowi. Wyszło jednak na to, że nasi siatkarze po prostu zaspali, a kiedy już się obudzili, to nie pozostawili Bułgarom żadnych wątpliwości i zgarnęli seta. Jedynie Piotr Nowakowski przez większość spotkania wyglądał tak, jakby zapomniał wypić przed tym meczem energetyka. Właściwie najbardziej żwawy był… gdy udzielał wywiadu po meczu. Lepiej wyglądał nawet Fabian Drzyzga, który walczył dziś nie tylko z rywalem, ale i ze swoimi plecami.
Zwycięstwo w trzecim secie oznaczało, że Polacy byli pewni pierwszego miejsca w grupie. Ale trzeba było grać o pełną pulę. Przypomnijmy – wczoraj (szybko, co?) dowiedzieliśmy się oficjalnie, że w drugiej fazie będą się liczyć zarówno wygrane, jak i zdobyte punkty. Dla nas istotne było to ostatnie, bo walczyliśmy o to, żeby do drugiej fazy wjechać z kompletem i ustawić się na autostradzie do miejsca w finałowej szóstce. Udało się, choć w czwartej partii graliśmy słabo. Po prostu. Mogliśmy uniknąć niepotrzebnych nerwów, gdybyśmy tylko byli nieco bardziej skuteczni i skoncentrowani. Zamiast tego pozwoliliśmy Bułgarom walczyć o wygraną do samego końca. Choć – trzeba przyznać – w kluczowym momencie potrafiliśmy wziąć, co nasze. Czyli trzy punkty. Cały mecz skończył atakiem Michał Kubiak. I po co było pokazywać ten środkowy palec, panie Bratoew?
https://twitter.com/Zdrugiejlinii/status/1042142938665549824
Komplet oczek zapewnia nam ogromny komfort w meczach kolejnej fazy. A tam na pewno spotkamy się z Argentyną, na pewno zagramy z Francuzami i na pewno czekają na nas Serbowie, którzy w fenomenalny sposób pokonali Rosję. To rywale z absolutnej światowej czołówki. Polska w obecnej formie jest jednak w stanie podjąć rękawicę, tak szczerze to już nie możemy doczekać się, żeby zobaczyć co z tego wyjdzie.
Fot. Newspix