Miał być wczoraj bal z Ligą Mistrzów i był, chyba nikt nie mógł czuć się zawiedziony tym premierowym odcinkiem najlepszego futbolowego serialu. Show na Anfield, popis Messiego, powrót do żywych Interu, dzielna Crvena odpierająca ataki Napoli. No, działo się i jak znamy tę naszą dobrą piłkarską przyjaciółkę, to dziś znów nie pozwoli nam się nudzić, nawet jeśli takich typowych hitów jednak trochę w rozpisce brakuje.
Przegląd nadchodzących wydarzeń niby wypadałoby zacząć od sprawdzenia, jakiego rywala mają obrońcy tytułu, ale prawdziwy król tych rozgrywek w ostatnich latach, Cristiano Ronaldo, zmienił miejsce zamieszkania. I jego Juventus jedzie dziś na Mestalla, by sprawdzić Valencię, wracającą do elity po dwóch latach przerwy. Nikt się nie łudzi, że Nietoperze nawiążą do wspaniałych czasów z przełomu wieków, kiedy grali dwa razy w finale, ale Marcelino zbudował tam niewątpliwie ciekawy zespół. Też na piłkarzach często niedocenianych gdzie indziej, bo Batshuayi, Kondogbia czy Guedes swoje musieli przejść, by dostać takie zaufanie, jakie mają w Valencii. Do tego dochodzi choćby świetny Rodrigo – 16 goli i siedem asyst w zeszłym sezonie La Liga – czy Dani Parejo, a więc w klubie już niemal instytucja. Marcelino ma kim grać, rodzi się tylko pytanie, czy Nietoperze będą umieli zapomnieć o słabym starcie sezonu. Cztery mecze i tylko trzy punkty, wyciągnięte remisami.
Juventus jak zwykle takich problemów nie ma, w czterech meczach sięgnął po komplet oczek, a w ostatnim starciu, z Sassuolo, premierowe trafienia w Serie A zaliczył Ronaldo. Jeśli jednak ktoś sądzi, że ta w sumie mizerna skuteczność Portugalczyka przełoży się na LM, niech pamięta, że do końca minionego roku w La Liga piłkarz miał cztery gole (choć również przez karę zawieszenia), a w Europie dziewięć. To są jego rozgrywki.
Inne starcie hiszpańsko-włoskie to już wspomniany Real mierzący się z Romą. Wydaje się, że goście wcale nie czują ulgi, że nie zagra Cristiano, biorąc pod uwagę słowa De Rossiego z konferencji: – Nie wiem, co powiedzieć o stracie pięciu Złotych Piłek i wielu Lig Mistrzów. Nie mogę tego oceniać, nie znam takiej sytuacji. Real Madryt jest jednak wypełniony wielkimi zawodnikami. Nie są oni jak Cristiano, ale są świetni. Ulgę może odczułbym, gdyby sprzedali jeszcze z ośmiu-dziewięciu graczy. Cristiano zawsze nam strzelał, to fakt, ale ciągle mają świetnych zawodników. To niesamowity zespół, który wciąż podziwiam. To moje odczucie przed starciem z Realem, a nie ulga, że nie ma tu już Ronaldo. Natomiast trzeba podkreślić, że choć Roma mogła sobie wyobrazić lepszy start niż w LM niż mecz z Realem, to nie musi mieć kompleksów wobec Królewskich. W pięciu ostatnich meczach europejskiej elity z Królewskimi wygrywała dwa razy, przy trzech triumfach Realu, toteż ten bilans jest bliski bycia fifty-fifty.
Natomiast na miejscu kibiców Romy nie przywiązywalibyśmy zbyt dużej uwagi do tego, że Real dopiero co tylko zremisował z Athletikiem Bilbao, bo baskijski teren zawsze dla Królewskich jest trudny. Inny argument stojący przeciwko Realowi też odrzucamy, a więc przesyt sukcesem. Nie ma wątpliwości, że ci goście teraz będą chcieli udowodnić, że i bez Ronaldo istnieje życie. – Real Madryt czuje odpowiedzialność we wszystkich rozgrywkach, które rozpoczyna – stwierdził Lopetegui.
Inni faworyci do końcowego triumfu, czyli Bayern i City, wydają się mieć dziś łatwe przeprawy. Bawarczycy jadą na starcie z Benficą, a Obywatele podejmą u siebie Lyon. Przy pierwszej rywalizacji liczymy na otwarcie worka goli przez Lewandowskiego, bo Benfica – choć w skali europejskiej jest solidnym zespołem – to nijak może się równać do Bayernu. – Jesteśmy w dobrych nastrojach, udanie zaczęliśmy rozgrywki ligowe i jesteśmy pewni siebie. Chcemy udowodnić i pokazać innym, że przeciwko Bayernowi gra się ciężko. Chcemy zakończyć zmagania na pierwszym miejscu w grupie i pozwolić pozostałym drużynom, aby biły się między sobą o drugie miejsce – mówił przed meczem Neuer i cóż, bije z tych wypowiedzi duża pewność siebie. Dla Bayernu ogranie Benfiki to obowiązek, a jeśli wspomniany Lewandowski chce po raz drugi dobić do bariery co najmniej 10 goli w LM, strzelać powinien zacząć już dziś.
Podobny obowiązek stoi przed City. Lyon średnio wszedł w ligę, wygrywając tylko dwa z pięciu spotkań, poza tym nie może równać się ani kadrowo, ani finansowo z możnym rywalem. Guardiola swoje w Premier League już zrobił i nie ma wątpliwości, że rozumie, jakie zadanie stoi przed nim teraz. Dać szejkom Ligę Mistrzów, a też pamiętamy, że w Bayernie mimo ligowych zwycięstw, Europy nie podbił. Do presji z góry dochodzi więc też zwykła podrażniona ambicja.
Z tych największych marek na linii startu ustawia się jeszcze dziś lokalny rywal City, czyli United, ale trudno było nam ich wymienić wśród faworytów. Zespół pod wodzą Mourinho rozwija się zdecydowanie zbyt wolno, start w tym sezonie był też średnio udany, skoro Czerwone Diabły wyłapały w czapkę już dwa razy. Nie dziwi więc, że Mourinho trochę się asekuruje: – Drużyna, która wygrywa Ligę Mistrzów musi mieć fantastyczną jakość w każdym elemencie i musi przejść przez 13 meczów. Oczywiście nie musi wygrać wszystkich, ale są to rozgrywki, w których do wygranej potrzebne jest rozegranie 13 spotkań. Myślę więc, że jest zdecydowanie za wcześnie, aby mówić o naszych szansach, podczas gdy nie rozegraliśmy jeszcze nawet pierwszego meczu. Skupiłbym się więc na jutrze. Na pierwszym spotkaniu.
Czy United mają fantastyczną jakość w każdym elemencie? No, każdy wie, że nie. Oczywiście, takiego klubu nie ma co skreślać, ale wybiegając w przyszłość: ich wygrana w całych rozgrywkach byłaby wręcz sensacją.
*
18:55 Ajax – AEK
18:55 Szachtar – Hoffenheim
21:00 Benfica – Bayern
21:00 Manchester City – Lyon
21:00 Viktoria Pilzno – CSKA Moskwa
21:00 Real Madryt – AS Roma
21:00 Valencia – Juventus
21:00 Young Boys – Manchester United
fot. NewsPix.pl