Często narzekamy na Komisję Ligi, która rozdaje piłkarzom Ekstraklasy kuriozalne kary, jakby losując je z kapelusza, ale wychodzi na to, że nie tylko w Polsce problem zbytniej pobłażliwości istnieje. Sądziliśmy bowiem, że Douglas Costa mocno odczuje swoje wariactwo w meczu z Sassuolo, ale gdy piłkarz Juventusu usłyszał wyrok, to… w ogóle takiego wrażenia nie mamy.
Cztery mecze. Przez tyle spotkań Costa będzie pauzował. Konkretnie opuści starcia z Frosinone, Bologną, Napoli i Udinese. Właściwie więc tylko w jednym meczu jego brak będzie mógł być odczuwalny, w tym z Napoli, bo resztę rywali Juve powinno ogolić gładko i z Krasiciem na skrzydle, zawołanym z gdańskich trybun. Dla piłkarza cztery meczu odpoczynku to też nie koniec świata. I chyba powinno być inaczej, kara powinna być wyższa, bo chamstwo, jakiego dopuścił się Costa, było wręcz obrzydliwe. Przypomnijmy: w spotkaniu z Sassuolo zawodnik uderzył z łokcia Federico Di Francesco, próbował go namierzyć z dyńki, a jakby tego było jeszcze mało, to swojego rywala opluł.
Totalnie odcięty prąd. Douglas Costa dostanie na pewno kilka kolejek odpoczynku.#wloskarobota pic.twitter.com/2TSblId1Bo
— it (@Calcio24_PL) 16 września 2018
Jakkolwiek spojrzeć: pełen zestaw prostactwa. I oczywiście, sam Di Francesco jest niezłym gagatkiem, pamiętamy jego cieszynkę po bramce w formie salutu rzymskiego, ale to Costy nie tłumaczy. Owszem, ze względu na przeszłość Di Francesco powstała teoria mówiąca o tym, że zawodnik Sassuolo miał kierować do rywala rasistowskie uwagi, natomiast dowodów nie ma to żadnych. Co więcej, Costa także o domniemanym rasizmie nie wspomina, więc śmiało można założyć, że w wyniku paru boiskowych starć z rywalem, zawodnikowi Juventusu po prostu poszła grzałka.
Biorąc to wszystko pod uwagę, kara jest dla Costy za niska, ale może też inaczej: za słabe są włoskie widełki, które upoważniały do nałożenia od trzech do pięciu meczów zawieszenia. Tutaj sam cios łokciem powinien kosztować cztery spotkania, a oplucie kolejne trzy, inaczej nigdy nie wyplenimy takiego chamstwa ze stadionów. Wciąż jednak dziwi, że włoska komisja nie zdecydowała się wymierzyć Coscie maksymalnej kary, jakby zupełnie nie wiedziała, co piłkarz Juventusu w ligowym starciu zrobił.
A pamiętamy przykłady dotyczące podobnych zachowań, kiedy karać potrafiono. Mihajlović za oplucie Mutu dostał osiem meczów zawieszenia, Totti za oplucie Poulsena cztery, Lavezzi za to samo w stronę Rosiego: trzy spotkania. Mówimy jedynie o pluciu! A tutaj Costa nie dość, że zachował się obrzydliwie, to jeszcze uderzał główką i łokciem.
Cóż, tyle jest pięknych słów o idei fair play, więc szkoda, że gdy ta idea idzie do kosza i słowa nie zamieniają się w czyny.