Już widać, że Jerzy Brzęczek pod kilkoma względami różni się od Adama Nawałki, a jednym z nich jest rozmawianie z mediami. Czyli de facto z kibicami. Przykładem dzisiejsze spotkanie z dziennikarzami, na którym nowy selekcjoner wytłumaczył kwestie niektórych wyborów personalnych, odniósł się do sprawy Kuby Błaszczykowskiego, ocenił pierwsze mecze swojej drużyny oraz zaapelował o zwracanie większej uwagi na niuanse taktyczne. To tak z grubsza. Konkretów jest sporo, więc zapraszamy do lektury.
Na ile widzieliśmy już reprezentację Jerzego Brzęczka?
To zawsze będzie reprezentacja narodowa, więc nie chciałbym, żebyśmy mówili, że to reprezentacja mojej osoby. Wszystkim nam zależy na tym, by była ona silna, grała dobrze i skutecznie. Podsumowując krótko to pierwsze zgrupowanie, muszę powiedzieć, że jestem zadowolony. Powiem szczerze, że po nim rozmawiałem na gorąco ze sztabem i stwierdziłem, że jesteśmy troszeczkę dalej, niż oczekiwałem. Z różnych względów, nie tylko tych boiskowych. Mówię otwarcie – myślałem, że pewne rzeczy będą trwały dłużej, co cieszy.
Co konkretnie?
Pierwsza kwestia jest taka, że zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że po mistrzostwach nie jesteśmy w łatwej sytuacji. Po zawodnikach, którzy byli w Rosji, było widać, że są rozczarowani tym, iż mundial nie poszedł po ich myśli. Jednak od pierwszego spotkania udało się to przełożyć na atmosferę sportowej złości i chęci pokazania, że nawet jeśli coś nam nie wyszło, to nie jesteśmy tacy słabi. Do tego doszli gracze, którzy z różnych względów nie byli na mistrzostwach lub pojawili się w kadrze po raz pierwszy. Z jednej strony może było trochę luzu i swobody, ale z drugiej również mobilizacja i koncentracja, jeśli chodzi o pracę.
Po bardziej szczegółowej analizie zmieniłby pan ocenę tych spotkań, zwłaszcza tego z Irlandią, na mniej entuzjastyczną? Szczególnie, jeśli chodzi o podejście piłkarzy do meczu towarzyskiego.
Już przed meczem mówiłem, że to na pewno będzie inne spotkanie. Włosi i Irlandczycy to różne style gry. Grając w Italii mieliśmy też konkretny plan taktyczny – wiedzieliśmy, że więcej sytuacji będziemy kreować po kontratakach, gdyż będziemy mieli więcej przestrzeni. Nie do końca to we Włoszech wykorzystaliśmy, bo gdybyśmy byli skuteczni i dokładniejsi w ostatnim podaniu, to myślę, że powinniśmy to spotkanie wygrać. Popełniliśmy też błąd, na który nie możemy sobie pozwolić. Prowadząc na obcym terenie w 79. minucie, wyjechaliśmy z kontratakiem i całkowicie się otworzyliśmy. Wyszliśmy siódemką i zabrakło zabezpieczenia w środkowej strefie. Okej – Kuba nie może się tak zachować, powinien odprowadzić tego zawodnika, ale była to konsekwencja wielu rzeczy, przy których zabrakło nam wyrachowania. Pewien niedosyt pozostał.
A jeśli chodzi o mecz we Wrocławiu?
Chciałoby się, żebyśmy wykreowali sobie więcej sytuacji i żeby nasz gra była płynniejsza. Ale my jako sztab zwracamy również uwagę na trochę inne rzeczy. Zadam wam pytanie. W pierwszej połowie mieliśmy pewne okazje, ale dlaczego było ich mało? Z której strony robiliśmy więcej akcji?
Problemem było to, że musieliśmy prowadzić grę.
To nie był problem.
Irlandczycy zaskoczyli nas taktyką, spodziewaliśmy się czwórki z tyłu.
To wszystko kwestie ogólne. Chodzi mi o odbiór tego, co chcemy przekazać. Może zaczniecie patrzeć troszkę inaczej na piłkę, bardziej taktycznie, bo dla nas to ważne, chodzi o sprawy bardzo istotne dla rozwoju tej drużyny. Wiele osób było zaskoczonych tym, że powiedziałem, iż jestem zadowolony z tego, co się działo. Konkretniej – byłem zadowolony z naszej kontroli gry w ataku pozycyjnym w drugiej połowie. Jeśli sobie przypomnicie, to w pierwszej połowie większość akcji robiliśmy lewą stroną, z prawej strony były praktycznie dwa dośrodkowania i były one bardzo groźne.
Dlaczego? Robiliśmy więcej akcji lewą stroną, bo staliśmy bardzo szeroko. Na prawej stronie Rafał Kurzawa zbyt szybko schodził pod napastników. Źle się tam ustawialiśmy – zbyt szybko uciekaliśmy ze stref i jeśli podchodziliśmy pod grę, to Rafał miał przeciwnika na plecach i zostawało nam tylko podanie do tyłu. W drugiej połowie zaczęliśmy stać inaczej – tak, jak powinno się w ataku pozycyjnym. Zdobyta bramka to było właśnie spokojne czekanie na moment i przegrywanie wszerz. Panowie, nie ma innej drogi! Jeśli masz atak pozycyjny i 10 zawodników, którzy stoją 40 metrów od bramki, to nie jesteś w stanie grać długich piłek. Tak byśmy nie stworzyli żadnej sytuacji! Podsumowując – mówiąc o tym, że jestem zadowolony, miałem na myśli tę kwestię taktyczną. Dlatego chciałem wiedzieć, jak wy patrzycie na mecz, bo ja – z całym szacunkiem – nie mogę patrzeć tak, jak wy to robicie. To mi nic nie da. Dzisiaj specjalnie jeszcze raz obejrzałem drugą połówkę meczu Polska-Armenia, który rozstrzygnęliśmy w 95. minucie. Pamiętacie?
Tak. Chwilę wcześniej przeciwnicy mogli strzelić bramkę.
A ile i jakie sytuacje w tych dwóch meczach mieli Włosi i Irlandczycy? To następna kwestia, z której jestem zadowolony – nasze zachowanie po stracie piłki. Przeciwnicy nie wjeżdżali z kontratakami, bo byliśmy wysoko i za chwilę odbieraliśmy drugie piłki. To są takie niuanse, na które wy nie zwracacie uwagi, a ja muszę. Dlatego nie chcę wam mówić “pięknie” lub “źle”, tylko rozmawiamy o taktyce. Na tym to polega. Nie odbierajcie tego złośliwie, ale zadałem wam pytanie, na które nikt odpowiedział, bo nie zwracacie na to uwagi. A od tych detali zależy, czy my rozwiniemy tę drużynę. Przed pierwszym treningiem powiedziałem, że jest dużo jakości. Ale cztery treningi to nie jest dużo czasu, jeśli mówi się o taktyce czy zmianie systemu. Jak zapytacie Bartka Bereszyńskiego, to powie wam, że oni w klubie ćwiczą taktykę trzy razy w tygodniu. I to z trenerem, który jest tam od wielu lat. A ja mam zawodników raz w miesiącu na kilka dni, bo dochodzą jeszcze mecze. I nie możemy w tym czasie myśleć tylko o taktyce, bo mamy stałe fragmenty gry i tak dalej. Tak więc rzucić można wszystko, ale jak ktoś się zacznie nad tym zastanawiać – i to nie na zasadzie frazesów a konkretów – to wygląda to troszeczkę inaczej. Z całym szacunkiem dla was i kibiców. Też zdajemy sobie sprawę z tego, że wielu rzeczy nie zrobiliśmy.
Czy we Włoszech nie zabrakło panu odwagi? Robił pan bardzo defensywne zmiany.
W jakim momencie straciliśmy bramkę? Pamiętacie tę sytuację? Wyszliśmy do przodu w siedmiu zawodników! I teraz można się zastanowić – czy drużyna prowadząca we Włoszech 1:0 i wychodząca w 79. minucie siedmioma zawodnikami, to brak odwagi? Ja uważam, że nie. Zmiany? Okej, możemy porozmawiać w kwestii pierwszej zmiany Mateusza Klicha.
Zgłaszał jakiś uraz?
Nie, ale nasze odczucie było takie, że zaczęliśmy tracić dystans i odległości. Mateusz strasznie napracował się w defensywie, miał również żółtą kartkę. Patrzyliśmy na to w ten sposób, że za chwilę może gdzieś się spóźnić, będzie faul i możemy grać w osłabieniu. Dlatego dokonaliśmy pierwszej zmiany. Druga zmiana to miało być wejście Arka Milika za Piotrka Zielińskiego. W momencie, w którym Piotrek zaczął zgłaszać, że zaczyna mieć problemy ze stawem skokowym, dostaliśmy sygnał od Arka Recy, że zaczynają go łapać skurcze. Wtedy musieliśmy zmienić myślenie, bo potem miał też wejść Frankowski. Te skurcze Recy spowodowały, że musieliśmy wpuścić Pietrzaka. Nie miało to nic wspólnego z odwagą. Zresztą, mieliśmy dwóch napastników we Wrocławiu, ale sama liczba ofensywnych zawodników nie przekłada się na liczbę sytuacji.
Pomysł na odwróconych skrzydłowych wynika z tego, że jest problem z nominalnymi? Był to pomysł tylko na to zgrupowanie czy jest to pański pomysł na reprezentację?
To nie jest tak, że już tak będzie. To była kwestia pierwszych meczów i względów taktycznych. Po pierwsze – pomocy Arkowi Recy ze strony Kuby w kwestiach taktycznych w jego debiucie. Po drugie – przeciwko Irlandii w ataku pozycyjnym, kiedy boczni pomocnicy schodzą na pół-pozycje, a boczni obrońcy idą pod linie, “Kurzi” mógł zejść do środka i zagrać piłkę prostopadłą, Kuba podobnie. Takie były przemyślenia. Ale – w nawiązaniu do tego, co powiedziałem wcześniej – Rafał w pierwszej połowie chciał za dużo biegać. Śmieszna rzecz, ale sam sobie utrudniał sytuację i nie pomagał nam w rozegraniu ataku pozycyjnego. Korygowaliśmy to już w czasie meczu, ale wiadomo – zawodnik nie wszystko usłyszy.
W momencie, w którym Kamil Grosicki dojdzie do formy i będzie grał regularnie, jest opcja powrotu do poprzedniego stylu?
Oczywiście, że tak.
Jest pan w stanie oszacować, ile mniej więcej potrzebuje treningów, by to się zazębiło?
Myślę, że kogoś aż tak mądrego nie ma. Dla mnie każde zgrupowanie to będzie obserwacja tych zawodników. Chcę zobaczyć, jak będą reagować. Mam nadzieję, że żaden nie pomyśli w którymś momencie, że już jest cudownie. Każde zgrupowanie będzie nowym doświadczeniem, ale jest też ta świadomość, że mamy mało czasu. Teraz będzie jeszcze mniej. Z tego, co sprawdzaliśmy, to na tę chwilę 16-17 zawodników gra ostatni mecz w niedzielę. Przyjadą w poniedziałek, we wtorek praktycznie będzie tylko rozruch i lekki trening, a w środę rozruch przedmeczowy. Mecz mamy w czwartek i później w niedzielę. Ale dla nas to też będzie sprawdzenie tego, jak drużyna zareaguje, grając z tak dobrymi przeciwnikami w odstępie trzech dni.
Reca, Błaszczykowski i Kurzawa ewidentnie dostali od pana koło ratunkowe. Czy dalej tak będzie to wyglądało, czy jednak podstawą przy wysyłaniu powołań będzie to, że piłkarze grają w klubach?
Z założenia tak, ale zastanówmy się, czy możemy sobie na to pozwolić? Czy jesteśmy w stanie rezygnować z zawodników i będziemy mieć odpowiednich następców? Jak podejść na przykład do Janka Bednarka, którego wczoraj też nie było w kadrze, a w tych spotkaniach wypadł pozytywnie? To będzie duży dylemat. Przed pierwszymi meczami to nie był duży problem, bo skończył się okres przygotowawczy, gdzie były mecze towarzyskie, w których grali praktycznie wszyscy z wyjątkiem Rafała Kurzawa i Kamila Grosickiego, ale z każdym kolejnym miesiącem bez gry czas będzie działał na niekorzyść piłkarzy. Trzeba będzie się zastanowić, czy wszyscy zawodnicy będą powołani. Już teraz zastanawiamy się, jak będziemy to rozwiązywać.
Czyli twardej zasady „nie grasz, to cię nie ma” pan nie wprowadza.
O coś takiego trudno. Załóżmy, że tak robimy i nie powołujemy tych, którzy nie grają. Patrząc choćby na ostatnią kolejkę, musielibyśmy zrezygnować z trzech-czterech piłkarzy pierwszego składu. Uważam, że na dziś nas na to nie stać. To znów będzie kwestia wyczucia i decyzji, jak zachować się w konkretnych sytuacjach, pamiętając o tym, że mecze będę co trzy dni i na najwyższej intensywności. Nie będę deklarował, że na sto procent nie powołam tego, który nie gra, bo byłoby to niepoważne z mojej strony. Mogą być różne sytuacje, na które będziemy musieli reagować. Myślę, że wiele zależy też od doświadczenia. Młody zawodnik może mieć trudniej. Taki z większym doświadczeniem, który przegrał setki meczów, będzie w innej sytuacji. Na razie mamy dwa tygodnie i dużo meczów. Powołania znów wyślemy tydzień przed zgrupowaniem.
Jest sprawa Thiago Cionka. Widać, że jest w formie, dobrze wygląda w statystykach, ale pan bardziej stawia na dobre rozegranie u środkowych obrońców.
Jeśli chodzi o skuteczność w defensywie, która jest u niego bardzo wysoka, pewnie należy do czołówki. Ale później jest kwestia strategii gry. Na pewno to nie jest tak, że my jesteśmy zamknięci i powiedzieliśmy sobie, że koniec z tym czy z innym zawodnikiem. Różne scenariusze będzie pisało życie, ale na pewno jego charakterystyka, jeśli chodzi o rozgrywanie akcji od tyłu, na dziś przy naszej filozofii nie da nam bezpieczeństwa.
Są dwa tygodnie do powołań i – abstrahując od tego, kto i ile będzie grał – ma pan już w głowie scenariusz, który zakłada obecność kolejnych nowych twarzy?
Mam swoje przemyślenia i będą korekty.
Ktoś już się nie sprawdził?
Proszę tego nie traktować tak, że jeśli kogoś nie będzie na kolejnym zgrupowaniu, to już oznacza, że się nie sprawdził i droga dla niego jest zamknięta.
Inaczej – czy byli tacy, którzy zawiedli?
Na pewno są takie momenty w zachowaniu niektórych piłkarzy, które musimy poprawiać. Analizę już mamy i oni się o tym dowiedzą.
Liga jest już na tyle wydrenowana, że nie ma w niej nowych reprezentantów czy jeszcze widzi pan w tej marnej ekstraklasie kogoś, kogo można wyciągnąć?
Na pewno są jeszcze tacy zawodnicy, którzy znajdują się w kręgu zainteresowania. Nie rozmawiałem jeszcze z trenerem Michniewiczem. W październiku młodzieżowa reprezentacja ma bardzo ważne mecze, ale jest tam grupa zawodników, którymi jesteśmy zainteresowani i będą w przyszłości powoływani.
Zawodnicy z ekstraklasy pokazali na zgrupowaniu reprezentacyjny poziom?
Nie widzieliśmy jakichś wielkich różnic pomiędzy piłkarzami z ekstraklasy a tymi, którzy grają w klubach zagranicznych. To dobrze funkcjonowało jako całość. Te pierwsze sygnały od zawodników bardziej doświadczonych, którzy niektórych kolegów zobaczyli po raz pierwszy, są takie, że byli pozytywnie zaskoczeni poziomem.
W tych pierwszych wywiadach stawialiśmy tezę, że pana zadaniem będzie odblokowanie Piotrka Zielińskiego. Mówił pan, że ma na niego pomysł. On się już sprawdza?
Mówiłem o kwestii Piotra, ale nie tylko o Piotrze. Dla niego ten sezon zaczął się bardzo dobrze, pomimo tej kontuzji, którą odniósł w okresie przygotowawczym, przez co nie przebiegał dla niego w optymalny sposób. W moim odczuciu jego strona fizycznie nie jest jeszcze na takim poziomie, na jakim może i powinna być. Bo o tym, że umiejętności ma nietuzinkowe, wszyscy wiemy. Trener Ancelotti dał mu spory kredyt zaufania, bo też był zawodnikiem środka pola – widzi jego kreatywność i niekonwencjonalne zagrania. Ja mam taki sam odbiór. Myślę, że to, co pokazał w Bolonii, to nie jest koniec. Stać go na więcej, ale na pewno nie będziemy opierać naszej gry ofensywnej tylko na jednym czy dwóch zawodnikach.
To, że dobrze współpracował z Lewandowskim i to, że to raczej Robert dogrywał do niego, zapewne nie jest przypadkiem.
Na pewno nie. Wiele naszych akcji było przeprowadzonych zgodnie z tym, na co zwracaliśmy uwagę. Te dwa zagrania Roberta do Piotrka świadczą o jego światowej klasie. Przy golu generalnie już nic nie można było zrobić lepiej, jeśli popatrzymy na całość, co pokazuje, że potencjał mamy bardzo duży. I z niego będziemy korzystać.
To inaczej – Lewandowski będzie miał na koniec eliminacji więcej bramek czy asyst?
Dla mnie nie ma znaczenia, kto i ile będzie miał asyst. Dla mnie liczy się skuteczna i gra.
To jeszcze inaczej – uznał pan, że Robert jest w stanie więcej dać reprezentacji jako ten, który będzie kreował niż tylko jako egzekutor?
Nie twórzmy takich teorii po jednym meczu. Te sytuacje wynikały z odbioru piłki i wielu innych spraw. Te dwie akcje dwójkowe Piotrka i Roberta były genialne, ale na pewno nie chcemy robić czegoś takiego, że Lewandowski nagle przestanie być egzekutorem, by zaliczać asysty. Liczę na jego gole, bo jeśli powtórzy wynik z eliminacji, będziemy spokojni o awans. Nie możemy też być uzależnieni od tego, czy on wykorzysta jedną sytuację.
Wracając do Zielińskiego – wie pan, jak do niego trafić?
Kiedy zobaczyłem go pierwszy raz w reprezentacji, a było to dobrych parę lat temu, od razu zauważyłem, że jest to zawodnik, jakiego polska piłka nie ma. Tak kreatywny. Jego losy reprezentacyjne nie zawsze toczyły się tak, jak powinny, ale teraz jest bardziej doświadczonym graczem, zaczyna wchodzić w optymalny wiek dla piłkarza. Ma pełne wsparcie sztabu. Chcemy, żeby wszedł na poziom, którego od niego oczekujemy, nie tworząc przy tym dodatkowej presji, że musi robić coś wyjątkowego. Przy dobrze zorganizowanej drużynie to będzie przychodzić samo.
Carlo Ancelotti twierdzi podobnie – że Zieliński jest nieśmiały na boisku i postawił sobie za zadanie, żeby wydobyć z niego maksimum.
Rozmawiałem z trenerem Ancelottim, nawet teraz po meczu wymieniliśmy kilka zdań, bo przekazałem mu informację zdrowotną na temat Piotra. Nie będę chciał robić nic innego niż tak wybitny trener jak Ancelotti. Grałem na tej samej pozycji co Zieliński i pewne moje sugestie czy podpowiedzi dla niego będą służyły temu, żeby jego potencjał jeszcze bardziej wydobyć. Patrząc na jego elegancję, klasę, przyjęcie piłki, prowadzenie – to, z jaką lekkością to robi, jest niesamowite.
A jaka jest ocena Piątka i Milika po meczu z Irlandią?
Na pewno nie było to dla nich łatwe spotkanie. Po raz pierwszy na tym poziomie zagrali w ataku razem ze sobą. Szczególnie w pierwszej połowie często były takie sytuacje, że szukali tych samych stref. To są kwestie schematów, poruszania się i ćwiczenia. Chociaż dwukrotnie przy dośrodkowaniach zachowali się też bardzo dobrze. Ich postawa wynikała też z tego, o czym powiedziałem wcześniej. Nie znaczy to, że z któregoś będziemy rezygnować, bo na dziś mamy trzech zawodników światowego formatu. Wejście Krzyśka do Serie A jest bombowe i jestem spokojny o to, że gdy się zaaklimatyzuje i przyzwyczai do trochę innych zachowań, będzie to zawodnik, który da nam wiele radości.
Ilu napastników planujecie teraz powołać.
Zastanawiamy się czy trzech, czy może czterech.
Zagra pan jednym czy dwoma napastnikami?
To ja odpowiem pytaniem – a czy Zieliński i Klich powinni być na boisku?
Tak.
No właśnie.
Głównym przegranym zgrupowania jest chyba Jacek Góralski – jedyny z tych bardziej doświadczonych zawodników, który nie zagrał ani minuty.
Ja Góralskiego widzę bardziej jako ósemkę niż szóstkę. I na pewno dostanie swoje szanse. Mecze tak się ułożyły, że zdecydowaliśmy się na inne zmiany, ale jest to wojownik i będzie mógł się pokazać.
A co z Kamilem Grosickim?
Przed pierwszymi powołaniami z Kamilem rozmawiałem chyba najwięcej, tłumacząc mu dlaczego nie został powołany. To taki typ piłkarza, który w każdym momencie może zmienić losy meczu. Nie skreśliliśmy go, a być może powołamy na kolejne zgrupowanie. Są jeszcze dwa tygodnie, Championship gra co trzy dni, więc wiele się może jeszcze zdarzyć.
Mówiliśmy o Bednarku i kadrze młodzieżowej. On na pewno nie zejdzie do U-21?
Na pewno nie.
Powiedział pan ostatnio w Przeglądzie Sportowym, że od pięciu lat Kuba jest traktowany poniżej krytyki. Skąd taka teza? Chyba wszyscy mamy odczucie, że było raczej odwrotnie.
Zdaję sobie sprawę, że nie ucieknę od tematu koneksji rodzinnych. Nie interesuje mnie, czy on jest moim siostrzeńcem czy nie. Patrzę na jakość. Patrzę, jakich zawodników mam dziś na jego pozycji oraz na to, co on może nam dać swoim doświadczeniem. Co miałem na myśli, mówiąc o traktowaniu poniżej krytyki? Proszę się zastanowić nad wszystkimi wydarzeniami i jego ocenami, odkąd przestał być kapitanem reprezentacji. Przed Euro we Francji jaka była sytuacja? To wszystko pięknie wyszło, bo on temu podołał.
Liczy pan, że teraz będzie podobnie?
Liczę na każdego zawodnika. Zrozumcie moje spojrzenie. Pamiętacie mecz z Serbią przed Euro 2016? Dla niego i dla mnie było jasne – gdyby wtedy nie zagrał dobrze, nie pojechałby na mistrzostwa Europy. Wiem, jaka była sytuacja i co się działo. Kuba, czyli zawodnik na tym poziomie, zawsze musiał udowadniać, że zasługuje na grę w reprezentacji. I gdyby nie zagrał dobrze z Serbią, nie byłoby go na turnieju…
Przed mundialem też trzeba było głośno zapytać, czy powinien jechać.
Jasna kwestia. Zwróćcie uwagę na to, ile razy potem padło pytanie, po co Kuba pojechał na mistrzostwa świata. Zagrał tam tylko 45 minut, a na mundialu było 23 zawodników. Mówiono, że nie był przygotowany. Ja mogę wam powiedzieć, czy nie był przygotowany. Powiedzcie mi, czy nieprzygotowany zawodnik jest w stanie w meczu międzypaństwowym przebiec najwięcej kilometrów i biegać na najwyższym tempie? Nie będzie w stanie. A zobaczcie statystyki z meczu z Chile – Kuba przebiegł najwięcej z całej drużyny i zrobił najwięcej sprintów. Był przygotowany. I chwała Wolfsburgowi oraz trenerowi Labbadii, że pozwolił mu przyjechać do nas do Płocka. Jak zrobiliśmy mu badania po czterech tygodniach, miał wyniki wydolnościowe na poziomie 93-95 procent. A my te badania robimy od 2007 roku i mamy porównanie. Przed mistrzostwami wiedziałem, że Kuba jest dobrze przygotowany, a co się działo później na zgrupowaniach – za to już nie odpowiadam.
Podsumowując – jest w trudnej sytuacji, ale jak będzie w klubie wchodził i grał, w różnych aspektach jest w stanie dużo dać – czy to całej reprezentacji, czy poszczególnym zawodnikom.
A będzie wchodził?
Przed końcem okienka była możliwość odejścia, ale Labbadia i dyrektor sportowy Wolfsburga powiedzieli, że jest im potrzebny. Jednocześnie potwierdzili mi, że Kuba jest odpowiednio zaangażowany w trening i ciężko pracuje. Proszą go, żeby tylko się nie zmieniał, a wtedy swoje szanse dostanie. Pora na zastanowienie i ewentualne ruchy będzie w zimowym okienku transferowym.
Czy nie czuje pan presji przy każdej decyzji podjętej w kwestii Kuby?
Absolutnie nie. Każda decyzja jest konsultowana ze sztabem i ma na celu dwie zasadnicze kwestie – co zawodnik może dać reprezentacji i czy podniesie jakość. Mój siostrzeniec czy nie mój siostrzeniec – to nie ma żadnego znaczenia. Z Kubą śmiejemy się, że będąc na zgrupowaniu, rozmawiamy ze sobą mniej niż wcześniej, bo teraz każda nasza rozmowa może zostać odnotowana. Najważniejsze pytanie brzmi – co Kuba może dać tej reprezentacji? Poza tym zawsze powołujemy czterech-pięciu skrzydłowych. Wskażcie mi czterech lepszych od niego.
To przypadek, że jako pierwszy w Lidze Narodów zagrał Fabiański?
W eliminacjach co pół roku będziemy mówić bramkarzom, kto będzie jedynką. Zrobimy to na wiosnę, a potem na jesień. Mamy bramkarzy światowego formatu i ta pozycja to nasz najmniejszy problem. Ustaliliśmy, że „Fabian” zagra w pierwszym meczu, ale zarówno on, jak i Szczęsny wystąpią w dwóch spotkaniach Ligi Narodów – jednym u siebie i jednym na wyjeździe.
To była decyzja Andrzeja Woźniaka?
Nasza wspólna.
Trudne były rozmowy z Kamilem Glikiem, który nosił się z zamiarem zakończenia kariery?
Spotkaliśmy się w Katowicach zaraz po mojej nominacji, rozmawialiśmy i na tę chwilę jestem pod wielkim wrażeniem Kamila, jego postawy na treningach i w meczach. To nasz filar, człowiek z wielką osobowością i charyzmą. Nie mówi zbyt dużo poza boiskiem, ale jest ogromnym wsparciem dla innych zawodników na boisku.
Czy sytuacja legionistów jakoś się zmieniła w pana oczach?
Na pewno tak, ale mamy jeszcze dwa tygodnie. Byłem na ostatnim meczu Legii. Brak powołań dla jej zawodników wynikał, że tak powiem, z rozsądku.
Problemy Rybusa się wydłużają, nie może biegać, prawdopodobnie zacznie trenować dopiero pod koniec miesiąca. A Reca nie gra w klubie. Jak pan widzi sytuację na lewej obronie?
To jest właśnie to, o czym rozmawialiśmy wcześniej – twarde zasady. Przyjmiemy je, a potem ktoś odniesie kontuzję i co zrobimy? Powołamy kogoś, kto nie będzie reprezentował odpowiedniego poziomu? Występy Recy nie były złe, ja znam jego możliwości i nawet powiem szczerze, iż obawiałem się, że w którymś momencie może popełnić większy błąd, który zostanie wykorzystany przez przeciwnika. Na pewno jest to gość z wielkimi predyspozycjami motorycznymi. Nawet jeśli popełni jakiś błąd, to one pozwolą mu wrócić i tę piłkę odebrać albo wybić. Jego warunki fizyczne, gra w powietrzu, stałe fragmenty gry zarówno w ofensywie, jak i defensywie to jest dosyć duży plus. Ale żeby mógł się rozwijać i wejść na wyższy poziom, po prostu musi grać. W mojej ocenie lepiej się czuje z czwórką obrońców, a Atalanta gra trójką środkowych, a on gra tego wahadłowego. Nie zna języka, oni mu przekazują detale… To zawsze jest jakiś problem. Włosi są z niego zadowoleni, cieszą się że przyszedł, ale jest problem z komunikacją. Ale teraz kiedy nie gra, jego drużyna przegrywa, więc może liczyć, że wejdzie i dostanie szansę.
Albo zwolnią trenera.
Nie życzę tego trenerowi!
Jaką grupę ludzi zastał pan po mistrzostwach świata pod względem mentalnym?
Z najstarszymi zawodnikami, którzy byli na mistrzostwach świata i tworzyli trzon zespołu w ostatnich latach, rozmawiałem, gdy byli jeszcze na urlopach. Znałem ich nastawienie, przekazałem im, jak to wszystko sobie wyobrażam. Ustaliliśmy pierwsze zasady, ale najważniejsze jest to, co się dzieje na boisku. Mamy piłkarzy współpracujących na co dzień z najlepszymi trenerami świata i myślę, że pozytywnie się zaskoczyli tym, że nie przyszedł do nich jakiś amator.
Często pan używa słowa amator, a chyba nikt pana nie miał za amatora.
Pamiętam opinie w stylu: „jak człowiek z polskiej ligi poradzi sobie z gwiazdami piłki nożnej”? Myślę, że wielu z was się nad tym zastanawiało i wiele takich słów padało. Ale akurat tu miałem najmniejsze obawy – od strony szkoleniowej czy wiedzy taktycznej.
Spotkał się pan z trenerem Nawałką?
Rozmawialiśmy parę razy telefonicznie, ale krótko. Spotkaliśmy się również w siedzibie związku. Myślę, że będzie też okazja w Krakowie, gdzie będziemy mieli zgrupowanie.
Czytał pan ten słynny już raport?
Znam ten raport.
Coś wniósł?
Do moich przemyśleń nie. Szczerze? Zawsze się można zastanawiać, co można z tego wyciągnąć. Na pewno ja bym sobie to wyobrażał troszeczkę inaczej. Wydaje mi się, że to był taki raport roboczy. Przede wszystkim trenerowi Nawałce i jego sztabowi należy się duży szacunek za to, co zrobili z reprezentacją przez ostatnich kilka lat. Na pewno wszyscy byliśmy niezadowoleni z tego, co zobaczyliśmy na mistrzostwach świata, ale nie można zapomnieć o tym, co było wcześniej.
Mecz z Portugalią będzie jeszcze trudniejszy od tego z Włochami?
Przeanalizowaliśmy Portugalię. W moim odczuciu jest to drużyna, która zrobiła bardzo duży postęp. Nie wiadomo, czy Cristiano będzie grał, bo pierwsze informacje były takie, że miał dostać jesienią odpoczynek, ale Polska to piękny kraj, może zechce tu przyjechać. Na tę chwilę to najsilniejsza drużyna w naszej grupie, patrząc na ich organizację gry, atak pozycyjny czy przejście do kontrataku. Bezsprzecznie będzie to dla nas duże wyzwanie, ale zobaczymy, na jakim oni są poziomie. Może się zdarzyć, że znowu będziecie pisać, że oni są tacy słabi, i że powinniśmy z nimi wygrać (śmiech).
Przygotowali Michał Sadomski i Mateusz Rokuszewski
Fot. FotoPyK