Reklama

Jest bojkot, ale zamieszanie w chrzanowskiej A-klasie (chyba) zmierza do końca

redakcja

Autor:redakcja

16 września 2018, 17:52 • 10 min czytania 5 komentarzy

Jakiś czas temu pisaliśmy o zamieszaniu, jakie wybuchło w chrzanowskiej A-klasie (całość znajdziecie TUTAJ). W dużym skrócie chodziło o to, że przedstawiciele czternastu klubów sprzeciwili się decyzji Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, który mocą odpowiedniej uchwały przerzucił na ten szczebel rozgrywkowy niedawno powołany do życia MKS Libiąż, formalnie zobligowany do gry piętro niżej. I w MZPN-ie, i w Libiążu twierdzili, że taka decyzja jest dobra dla całej chrzanowskiej piłki, ale prezesi pozostałych zespołów nie dali się przekonać i zagrozili bojkotem spotkań z MKS-em. Swoje groźby zamienili w czyny wraz ze startem sezonu, ale być może wkrótce w lidze znów zapanuje normalność. Dobrej woli nikomu bowiem nie brakuje. Zaciekłości w walce o swoje, co do tej było największą przeszkodą na drodze do kompromisu wprawdzie też nie, ale ta chyba powoli ustępuje. 

Jest bojkot, ale zamieszanie w chrzanowskiej A-klasie (chyba) zmierza do końca

Zacznijmy jednak od początku, czyli od powodów, dla których kluby nie chciały zgodzić się na rywalizację z MKS-em Libiąż. Te są w zasadzie prozaiczne – ot, libiążanie, mając solidne wsparcie miasta, złożyli naprawdę silną kapelę, pewnie nawet mocniejszą od konkurencji, co nie spodobało się reszcie. A że reszta – w przeciwieństwie do MKS-u – ma mocne plecy w chrzanowskim Podokręgu Piłki Nożnej, czyli jednostce odpowiedzialnej za organizację A-klasowych rozgrywek, to postanowiła wzniecić bunt.

Kluby poszkodowane czują się także z innego powodu. Cały proces wcielania MKS-u Libiąż do A-klasy został przeprowadzony de facto za ich plecami, bez żadnych konsultacji czy spotkań w tej sprawie. MZPN miał oczywiście na wszystko podkładkę w postaci odpowiedniej uchwały PZPN-u czy pozytywnej opinii Wydziału Szkolenia i Rady Trenerów, ale całkowicie pominięto zespoły już występujące w lidze. O to żalu było najwięcej i właśnie to wywołało reakcję w postaci sparaliżowania rozgrywek. Na dziś tabela chrzanowskiej A-klasy wygląda bowiem tak:

tabela

Jak widać, bojkot, którym groziły kluby, ostatecznie stał się faktem, a do tej pory gry z MKS-em odmówiły Victoria Zalas, Promyk Bolęcin, Wolanka Wola Filipowska, UKS Regulice, Tęcza Tenczynek i MZKS Alwernia. Oczywiście już po włączeniu klubu z Libiąża do A-klasy doszło do różnego rodzaju spotkań, które miały zdusić w zarodku całe zamieszanie, ale żadne z nich nie przyniosło konkretnych rozstrzygnięć. Sytuacja pierwszy raz drgnęła dopiero kilka dni temu, choć w tej kwestii opinie też są podzielone. – W zeszłym tygodniu, w czwartek, mieliśmy spotkanie z Libiążem i dziewięcioma innymi reprezentantami ligi, w większości prezesami klubów. Podczas debaty na forum prezydium MZPN-u działacze zaproponowali rozwiązanie. Chcieli podjąć grę pod warunkiem, że do okręgówki awansują dwie drużyny. Prezes Niemiec na to przystał, mieliśmy się dalej zastanawiać nam tym podczas Zarządu, ale to była propozycja do zaakceptowania. Natomiast we wtorek w Chrzanowe kluby odrzuciły własną propozycję. Jeżeli ktoś tak postępuje, to my jesteśmy poza tym – mówi Jerzy Nagawiecki, rzecznik prasowy MZPN-u.

Reklama

Artur Filipski, prezes Fabloku Chrzanów, twierdzi jednak, że propozycja zakładająca dodatkowy awans nigdy nie była poważnie traktowana przez kluby, a związek wojewódzki po prostu uczepił się jej, gdyż zwietrzył szansę na szybkie wyjście z impasu. – W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie zarządu podokręgu Chrzanów z władzami MZPN-u, na którym jedna osoba, którą – z tego co jest mi wiadomo – nie miała do tego żadnych uprawnień, złożyła propozycję, aby do okręgówki awansowały dwa kluby, ale nie było to z nikim konsultowane. Ta propozycja została zresztą wycofana w trakcie spotkania lub zaraz po jego zakończeniu, aby nie przyjmować jej za stanowisko kogokolwiek.

Dwie strony, dwa spotkania, dwa różne stanowiska. Totalne pomieszanie z poplątaniem i klasyczny przykład sytuacji, w której nikomu się nie dogodzi – dokładnie tak w ciągu ostatnich tygodni wyglądała sytuacja w chrzanowskiej A-klasie. Co więcej, kiedy konflikt osiągnął swoje apogeum, a kolejne kluby odpuszczały mecze z Libiążem, w mediach pojawiła się nawet informacja o możliwym rozwiązaniu ligi. To jednak był wyłącznie fałszywy alarm, bo tego typu sankcji nikt nie przewiduje. – To jest struktura bardzo niskiego szczebla, amatorska. Jeżeli w sobotę i niedzielę nie chcą grać w piłkę, to co my możemy zrobić? O rozwiązaniu ligi nikt jednak nie mówi. Jeżeli kluby nie chcą grać, to nie będą. Mam nadzieję, że wcześniej czy później zorientują się, że ta sytuacja jest bez sensu i podejmą grę – komentuje jeszcze Nagawiecki.

Identyczne stanowisko reprezentuje prezes Niemiec, który w całym zamieszaniu z ewentualnym rozpędzeniem drużyn z chrzanowskiej A-klasy na cztery wiatry, dopatruje się po prostu błędnej interpretacji. – Z moich ust alni z ust nikogo z kierownictwa nie padło nigdy hasło o rozwiązaniu ligi. Jak można w ogóle rozwiązywać ligę. Czy kiedykolwiek coś takiego się zdarzyło? Historia tego nie pamięta. Poza tym nie ma instrumentu, który by na to pozwalał. Ktoś po prostu dokonał niewłaściwej interpretacji regulaminu związku.

Reprezentujący kluby prezes Filipski twierdzi podobnie, choć jednocześnie z jego słów można wywnioskować, że w MZPN-ie chcę zrobić porządek z podokręgiem, który nie panuje nad sytuacją. – W mediach pojawiło się sporo przekłamań na temat tej sprawy. Trochę takie podbijanie bębenka, że MZPN rozwiąże ligę. Odbyłem półgodzinne spotkanie z prezesem Niemcem w bardzo spokojnej i merytorycznej atmosferze i wiem, że zarząd nie mówi o żadnym rozwiązywaniu podokręgu, bardziej o wprowadzeniu komisarza. Jeśli bowiem spojrzymy na to, co prezes Cichoń mówił na temat prezesa Niemca, to ja się nie dziwię, że to prezesowi Niemcowi się nie spodobało.

Co konkretnie na temat prezesa Niemca powiedział Józef Cichoń, przewodniczący Podokręgu Piłki Nożnej w Chrzanowie i jednocześnie członek zarządu MZPN-u szefujący związkowej Komisji Bezpieczeństwa? Chodzi o słowa, które padły na jednym ze spotkań i które pojawiły się na łamach katowickiego “Sportu”. – Co tydzień jeździłem do prezesa Niemca na spowiedź w tej sprawie. Byłem mieszany z błotem i usłyszałem, że dopuściłem do rozpusty i straciłem kontrolę nad klubami – stwierdził prezes Cichoń, który niekoniecznie godzi się z rolą prowodyra całego zamieszania.

Żeby było jednak ciekawej musimy dodać, że sam Niemiec niekoniecznie żywi do Cichonia jakieś pretensje i nazywa go „żywiołem, który działa ku rozwiązaniu problemu w sprawiedliwy i pozytywny sposób”. A jednocześnie, słysząc o wprowadzeniu do podokręgu komisarza, niemal łapie się za głowę. – Jaki komisarz?! Kto takie rzeczy mówi? To jest tworzenie wydumanych gróźb całkowicie pozbawionych racjonalności i intencji z naszej strony. My nie walczymy o to, żeby zamykać rozgrywki, ale o to, żeby rozgrywki się odbywały. To przecież widać czarno na białym. Całkowicie zaprzeczam pomysłowi zakładającemu wprowadzenie komisarza i rozwiązanie ligi. Proszę sobie wyobrazić, że PZPN chce rozwiązać Ekstraklasę. W jaki sposób miałoby się to stać?

Reklama

Nie zmienia to jednak faktu, że relacje na lini MZPN-Chrzanowski PPN od jakiegoś czasu są mocno napięte. Krótko mówiąc, władze związku mają pretensje do władz podokręgu o to, że najpierw pozwoliły narobić bałaganu, a teraz nie potrafią go posprzątać. – Możemy rozwiązać podokręg, który jest organiczną częścią do realizowania zadań Wojewódzkiego Związku Piłki Nożnej, a w tej sprawie ogłosił się stroną, która stoi z boku i uznaje, że to jest spór między klubami a wojewódzkim związkiem. To bzdura. Oni na pieczątce mają jasno napisane „Małopolski Związek Piłki Nożnej Podokręg w Chrzanowie” i mają realizować zadania, które ustala zarząd MZPN-u. To nie jest autonomiczny podmiot prawa piłkarskiego czy powszechnego. To ludzie, którzy powinni realizować to, co im się zleci i tyle. Oni odcięli się od tego i nie wykonali zadań niezbędnych do perswazji i skonsultowania tego, kto powinien grać a A-klasie – ocenia prezes Niemiec.

Jeszcze dalej wybiega Jerzy Nagawiecki, który wyraźnie sugeruje, że ludzie z chrzanowskiego PPN-u w całym zamieszaniu z MKS-em Libiąż tak naprawdę nie walczą o publiczny interes, tylko o prywatny. – Lokalne środowisko piłkarskie nie staje na wysokości zadania. Proszę nie myśleć, że tam są dwa różne środowiska – podokręgu i klubów. Personalnie to są ci sami ludzie, którzy występują w dwóch rolach – mówi w rozmowie z Weszło.

Skomplikowane? Bez dwóch zdań. Zawiłości i system powiązań między chrzanowską A-klasą a tamtejszym PPN-em tłumaczy nam jednak Artur Filipski z Fabloku Chrzanów. – W zarządzie Podokręgu Chrzanów zasiada jedenaście osób, z czego wiceprezes i jeden z członków zarządu to prezesi odpowiednio Zagórzanki i Korony Lgota, a dwóch kolejnych to kierownik Tęczy Tenczynek i trener drużyny z Regulic. Nie jest więc prawdą to, co powiedział prezes Niemiec, że sto procent klubów z A-klasy rządzi podokręgiem. Zaczęliśmy jednak rozmawiać i mam nadzieję, że pójdzie to w dobrą stronę.

Rozmowy to bardzo dobra wiadomość, bowiem wcześniej MZPN-em piórem prezesa Niemca, próbował wpłynąć na kluby groźbą, wysyłając do władz miejskich specjalnie przygotowane w tym celu pismo. Znalazła się w nich prośba o zwiększenie nadzoru nad tym, w jaki sposób kluby konsumują środki społecznie, czyli innymi słowy – dotacje z budżetu gminy. Prezes Niemiec wyraził między innymi obawę, że to właśnie z tych funduszy zostaną zapłacone kary dyscyplinarne za „świadomą dezorganizację rozgrywek”.

Ostatecznie pismo nie przyniosło jednak żadnych efektów, o czym mówi nam prezes Filipski, zwracając jednocześnie uwagę na pewien bardzo istotny aspekt dotyczący uwzględnionych w nim kar.  – Rozmawiałem z burmistrzem Chrzanowa i nie dotarły do mnie informacje, by pismo trafiło na jego biuro. Na pewno takie pisma znalazły się i u wójta Babic oraz burmistrzów Krzeszowic i Alwernii. Dla mnie mnie te pisma nie były do merytorycznie uzasadnione. Napisano w nich, by władze miejskie sprawowały większą kontrolę nad wydatkami klubów, a trzeba wiedzieć, że wszystkie kary i tym podobne rzeczy są płacone ze środków własnych, bo nie można ich regulować z miejskich dotacji. Ważniejsze w tym wszystkim jest jednak zachowanie burmistrzów i wójtów, którzy jasno opowiadają się za stanowiskiem klubów.

Negocjacje, groźby i wzajemnie przepychanki do tej pory nie przyniosły żadnego skutku, ale zainteresowane strony nadal zgłaszają gotowość do podjęcia wspólnych działań. Przez chwilę wydawało się, że rozwiązaniem faktycznie jest awans dwóch zespołów do okręgówki, który miałby jednak obowiązywać tylko w wypadku wygrania ligi przez MKS Libiąż. Kiedy jednak przyszło co do czego, kluby zaprotestowały i kompromis znów stał się wyjątkowo odległym celem. Jakiego rozwiązania zatem oczekują? – Na pewno satysfakcjonowałoby nas przesunięcie Libiąża do B-klasy, natomiast nie ukrywam, że wczoraj (czyli w czwartek 13.09 – red.) spotkaliśmy się na spotkaniu trójstronnym, w którym udział wzięły władze MKS-u Libiąż plus wiceburmistrz miasta, przedstawiciele MZPN-u i przedstawiciele klubów A-klasowych. Próbujemy rozmawiać. Jestem zwolennikiem tego, żeby nie okopywać się na swoich pozycjach, ale próbować ze sobą rozmawiać, powyjaśniać różne rzeczy i spróbować dojść do kompromisu – mówi Artur Filipski w rozmowie z Weszło.

Przełom miał nastąpić na piątkowym Walnym Zgromadzeniu Sprawozdawczym MZPN, ale ostatecznie nic takiego się nie stało. Tym razem jednak – co może napawać optymizmem – ze względu na inicjatywę klubów, której MZPN słusznie przyklasnął. – Dialog trwa. W poniedziałek o 18 spotkamy się z klubami w Zagórzu. Nie stawiałem sprawy na walnym zebraniu, albowiem wyszedł sygnał od klubów, że jest szansa na powrót na boiska. Liczę, że dojdziemy do porozumienia i rozegramy zaległe kolejki. Wcześniejsze walkowery nie byłyby liczone. Trzeba zagrać na normalnej, sportowej płaszczyźnie – tłumaczy Ryszard Niemiec.

Jak widać, dobrej woli – chciałoby się powiedzieć – wreszcie – naprawdę nikomu nie brakuje. Kluby chcą się dogadać z podmiotami odpowiedzialnymi za organizację ligi, MZPN proponuje, aby całą zabawę zacząć od początku tak, by nikt nie czuł się poszkodowany, a przedstawiciele lokalnego środowiska, którym zarzucano do tej pory najwięcej, chyba wreszcie zorientowali się, że obecna sytuacja nikomu nie służy. I że w gruncie rzeczy na tym szczeblu po prostu nie ma o co kruszyć kopii.

Fot. gorniklibiaz.futbolowo.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
11
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”
Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
9
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Komentarze

5 komentarzy

Loading...