Przegoniony z Cracovii Adam Deja zacumował w gdyńskim porcie. Na pierwszy rzut oka – zawodnik ze wszech miar przeciętny, definicja ligowego dżemu. Czy to właśnie on ma być lekarstwem na kłopoty Arki Gdynia w środku pola? Zbigniew Smółka przyznał w rozmowie z nami, że gorąco w niego wierzy. Jednak jeżeli żółto-niebiescy mają zamiar za sprawą takiego wzmocnienia rozpocząć marsz w górę tabeli, to czujemy się w obowiązku przypomnieć im stare, piłkarskie porzekadło. Jeżeli zatrudniasz Adama Deję, grasz jak Adam Deja. Czyli – nijak.
Defensywny pomocnik znalazł się wśród całej gromady zawodników, którym w Krakowie z końcem wakacji bez żalu podziękowano. Już od dawna musiał mieć świadomość, że jego dni przy Kałuży są policzone. Ostatni mecz w pasiastej koszulce rozegrał w maju. Zresztą – przeciwko Arce. Podopieczni Michała Probierza przerżnęli wówczas na wyjeździe 0:2 i Deja więcej murawy nie powąchał. Zagrał przez godzinę i to były w sumie jedyne minuty, jakie spędził na ekstraklasowych boiskach w 2018 roku. Nie występował też oczywiście w zespole rezerw, bo w Cracovii nie miał takiej możliwości. Ostatnio trenował po prostu wraz z grupą odrzutów, odstawionych na boczny tor przed Michała Probierza.
Jego forma fizyczna jest zatem wielką niewiadomą. Pewnie również dlatego podpisał z Arką zaledwie roczny kontrakt. Choć szkoleniowiec żółto-niebieskich sugeruje, że Deja jest w całkiem przyzwoitej kondycji.
– W Cracovii wielu dobrych piłkarzy przez ostatnie pół roku nie grało – zauważa trener Smółka. – Adaś jest w dobrej formie, zdrowy, przeszedł badania motoryczne. Jest gotowy do gry. Wielu jest zawodników, którzy w jednej społeczności funkcjonują lepiej, w innej gorzej. Ja pamiętam go z Podbeskidzia, gdzie rozgrywał bardzo udane spotkania. Wolnego zawodnika, a do tego Polaka o podobnych umiejętnościach trudno jest dostać na rynku. Tym bardziej biorąc pod uwagę nasz ograniczony budżet. Wiadomo, że każdy trener chciałby Janka Gola. Nie na każdego zawodnika nas jednak stać.
Łącznie Deja na najwyższym szczeblu zanotował 87 występów. W większości – do bólu przeciętnych, choć szkoleniowiec Arki jest tutaj innego zdania. Udało się nawet Adamowi spaść z ekstraklasy w barwach wspomnianego Podbeskidzia Bielsko-Biała, gdzie spędził najwięcej czasu w swojej dotychczasowej przygodzie z futbolem. Chłopak wygląda jednak na urodzonego w czepku. Kiedy mieli go już dość w Bielsku, pojawiła się znienacka oferta ze strony Cracovii, akurat przeżywającej poważne kłopoty z kontuzjami. Kiedy i tam z niego zrezygnowali, rękę do zawodnika wyciągnęła Arka. Choć wydawało się, że ekstraklasa to już dla niego temat zamknięty i zakotwiczy w Stali Mielec.
– Po analizach z trenerem doszliśmy do wniosku, że chcemy mieć alternatywę na pozycji numer sześć. Adam ma 25 lat i jest doświadczonym zawodnikiem, ma za sobą sporo występów w ekstraklasie – stwierdził w oficjalnym komentarzu Piotr Włodarczyk, doradca ds. sportowych w Arce. Brakuje jeszcze wzmianki o tym, że Deja jest nie tylko doświadczony, ale i uniwersalny. Mielibyśmy już kompletną sylwetkę ligowego przeciętniaka. Niemniej – Smółka, który z Deją pracował kilka lat temu w Kluczborku, jest przekonany o wielkim potencjale tego zawodnika.
– Chcieliśmy go pozyskać od początku okresu przygotowawczego, ale wtedy miał jeszcze ważny kontakt z Cracovią – mówi szkoleniowiec żółto-niebieskich. – Znam tego piłkarza i wiem, że wzmocni rywalizację na pozycji numer sześć. Cieszę się, że go mamy. Oczywiście może zagrać również na środku obrony, ale moim zdaniem tak zwana wysoka szóstka to właśnie jest w jego przypadku optymalna pozycja.
Czy wspomnienia z Kluczborka miały w tym przypadku kluczowe znaczenie? – Znajomość znajomością, ale ja wiem na pewno, że to jest piłkarsko naprawdę dobry zawodnik. Poza tym: nie-stary i Polak. Takich graczy na rynku jest niewielu, więc chcemy mu dać szansę na odbudowanie się w naszym zespole. Sufit u niego jest naprawdę bardzo wysoko – zapewnia Smółka.
Sam Deja zauważa dodatkowo, że jego zaletą jest strzał z dystansu. – Czuję, że potrafię uderzać z daleka, ale w lidze jakoś nie chce mi wpadać. Liczę, że jeszcze pokażę petardę w nodze – mówił Przeglądowi Sportowemu autor jednego gola w 113 spotkaniach na poziomie ekstraklasy i I ligi. Z kolei komentując podpisanie kontraktu z Arką, były zawodnik Podbeskidzia stwierdził: – Udało się rozwiązać kontrakt z Cracovią, trener się odezwał i nie zastanawiałem się ani sekundy. To dla mnie ogromna szansa. Ja znam trenera, on zna mnie i nawzajem sobie możemy pomóc.
Z naszej perspektywy – zadziwiający ruch Arki, nawet jeżeli mówimy wyłącznie o wzmocnieniu rotacji w składzie. Zapał i optymizm trenera robi wrażenie, bo Smółka zdaje się rzeczywiście głęboko wierzyć w potencjał tego defensywnego pomocnika. Naprawdę trudno jednak jest ten szalony optymizm podzielać, lecz być może szkoleniowiec żółto-niebieskich znajdzie magiczny sposób na Deję. Tak samo, jak znalazł na Michała Janotę, który w wieku 28 lat zaczął grać na miarę potencjału, o którym mówiło się chyba od dekady.
W trakcie przerwy na mecze kadry Arka przetestuje również dwóch zawodników zza wielkiej wody. Rogelio Chaveza (Meksyk) i Augustina Barana (Urugwaj). Ten pierwszy to 34-letni prawy obrońca o całkiem ciekawym CV. Zaliczył jeden mecz w reprezentacji i przez wiele lat był związany z CD Cruz Azul, którego zresztą jest wychowankiem. Wygrał nawet Ligę Mistrzów CONCACAF w 2014 roku, występując w obu meczach finałowych turnieju.
Kilka fajnych przygód w karierze zanotował, ale umówmy się – 1984 rocznik, bez przynależności klubowej od wielu miesięcy. Jeżeli Smółka z jednej strony szczyci się zatrudnieniem “nie-starego Polaka”, to przyklepanie 34-letniego Meksykanina będzie ruchem cokolwiek kuriozalnym i zakrawającym o hipokryzję. Z kolei Augustin Baran to 23-letni skrzydłowy, były reprezentant urugwajskich młodzieżówek, który większość kariery spędził grając w ojczyźnie. Zresztą – często w drugiej lidze.
– Są u nas na testach dwaj zawodnicy. Szczerze mówiąc, to nie wiem ile mają lat – mówi trener Smółka, w nawiązaniu do metryki Sancheza. – Przyszli w czasie przerwy na reprezentację. Czterech zawodników wyjechało na kadrę, więc nasz skład uzupełniło dwóch juniorów i dwóch graczy testowanych. Nic więcej na ten temat na razie nie powiem, wydam sportową opinię po zakończeniu testów.
– Trudno oceniać ich szanse na to, że u nas zostaną – dodaje szkoleniowiec. – Przyjechali na tygodniowe testy, ja jestem trenerem i po prostu będę się im przyglądał. Prezes otrzyma moją ocenę. Jeżeli wniosą taką jakość, że będą lepsi od zawodników, których już teraz mamy w składzie, to ich zapewne zostawimy. Jeżeli będą słabsi, czy nawet równorzędni – jadą do domu. Krótka piłka.
Smółka nie ocenił meksykańsko-urugwajskiego zaciągu z wielkim entuzjazmem, ale ze swojej kadry jest zadowolony. Teraz, jak sam podkreśla, jego głowa w tym, żeby Arka zaczęła spisywać się lepiej.
– Jestem zadowolony z tego okienka i ze skompletowanej kadry – kończy trener. – Natomiast moją rolą jest doprowadzenie tych zawodników do optymalnej dyspozycji. Jeżeli większa grupa piłkarzy będzie utrzymywała stabilną, wysoką formę, to będę z tego zadowolony. Piłkarz musi przez cały czas mieć problem. Jego pierwszym problemem jest to, żeby dojść do formy. A kiedy już ten cel osiągnie, to jego drugim problemem jest, żeby tę formę utrzymać. I moja rola sprowadza się do tego, żeby to wszystko stało się jak najszybciej. Aczkolwiek liga jest długa, a my mamy w tej chwili 24-osobową kadrę. Nie wiem, czy to jest dużo czy mało. Moim zdaniem – optymalnie.
fot. 400mm.pl