Reklama

Tytoń spalony w Deportivo

redakcja

Autor:redakcja

01 września 2018, 11:37 • 3 min czytania 9 komentarzy

Wczorajszy dzień w Hiszpanii był całkiem pracowitym dniem dla dyrektorów sportowych. Ruchów nie dokonywali co prawda ci najwięksi, więc szum w mediach światowych nie był zbyt donośny, aczkolwiek przedstawiciele mniejszych klubów uwijali się w pocie czoła. I nie tylko wzmacniając zespoły, lecz także uszczuplając ich kadry. Ofiarą tego drugiego zabiegu padł Przemysław Tytoń.

Tytoń spalony w Deportivo

Jednocześnie od razu przychodzi nam do głowy refleksja – czy aby na pewno „ofiara” to dobre określenie? W pewnym sensie można wręcz powiedzieć, że Deportivo La Coruna poszło Polakowi na rękę, rozwiązując z nim umowę na rok przed jej wygaśnięciem. Jasne bowiem było, iż wiara w byłego reprezentanta Polski w ekipie Los Turcos zmalała do poziomu minimalnego, więc tak naprawdę robiłby on w drużynie co najwyżej za ozdobę trybun. Oszczędność na kontrakcie? Nie do końca, wszak krążą plotki, że z tego tytułu bramkarz zainkasował 400 tys. euro odszkodowania, co – jak na klub z Segunda Division – jest sporym marnotrawstwem pieniędzy.

Właśnie, napisaliśmy o ozdobie trybun, a nie ławki rezerwowych nieprzypadkowo, co tylko podkreśla w jak fatalnej sytuacji znalazł się Polak. Z faktami nie da się dyskutować – w 21 spotkaniach ligowych w zeszłym sezonie nie było dla Tytonia miejsca nawet w kadrze meczowej. Występy? Zaliczył trzy, choć w zasadzie moglibyśmy nawet napisać że dwa, bo te 7 minut przeciwko Valencii w ostatniej kolejce wygląda raczej śmiesznie. A zatem bilans sześciu puszczonych goli w dwóch spotkaniach chluby mu nie przynosi.

Inna sprawa, że sami Blanquiazules momentami zachowali się kuriozalnie co do obsady pozycji golkipera na przestrzeni ostatniego roku. Spójrzcie:

Reklama

Symptomy fatalnej sytuacji Przemka pojawiały się natomiast jeszcze w rozgrywkach 2016/17, kiedy to prezentował formę iście sinusoidalną. Potrafił na przykład nieźle spisać się przeciwko Realowi, ale totalnie zawalić spotkanie z jakimś słabszym rywalem. Samobój z Granadą był wisienką na torcie, często popełniał inne, nie tak głośne błędy, ale równie brzemienne w skutkach. W pewnej chwili można było śmiać się, że jeśli napastnik uderzy mu po krótkim słupku, to niemal na bank padnie bramka. Cóż, trzeba przyznać, iż na taką opinię były reprezentant Polski sobie po prostu zapracował. Nie ma więc żadnego przypadku w tym, że na koniec sezonu 16/17 zajął trzecie miejsce w ankiecie Marki w plebiscycie na największe bramkarskie rozczarowanie roku.

Już wtedy Deportivo chciało go gdzieś opchnąć, lecz Tytoń tłumu zainteresowanych, co oczywiste, nie przyciągał. Teraz w zasadzie było podobnie, więc Galisyjczycy potraktowali go jako balast konieczny do zrzucenia. Świadczy o tym doskonale podejście Carmelo del Pozo, dyrektora sportowego Los Blanquiazules. – Ja chcę w zespole ludzi z głodem, którzy naciskają i zwiększają konkurencję. A nie urzędników… Jeśli ktoś stara się na 70% to nie służy nam do niczego. I dlatego Tytonia nie będzie w kadrze na sezon 18/19 – wyznał działacz. Piękna laurka, nieprawdaż? Do tego wystawiona na dwa dni przed zakończeniem okienka transferowego, świetna reklama. Przedstawiciele Polaka co prawda odbijali piłeczkę, mówili o fałszywych oskarżeniach, ale niewiele to wnosiło do całej sprawy. Ot, słowa przeciwko słowom.

Trudno co prawda mieć pretensje do działacza Deportivo, skoro ostatecznie nie zrobił z Tytonia niewolnika, tylko puścił go lekką ręką. Aczkolwiek opinia na temat byłego reprezentanta Polski poszła w świat. I jeśli golkiper jeszcze się łudził, że za chwilę spłyną do niego jakieś poważniejsze oferty, to raczej się pomyli. Jego szczęście w nieszczęściu, że został wolnym agentem. Z drugiej strony, w grze pozostali już tylko pracodawcy skrajnie zdesperowani.

Z trzeciej – trafi przecież swój na swego, bo były już golkiper Los Turcos desperacko potrzebuje minut. Oby tym razem nie przeszacował swoich możliwości przy wyborze klubu, co zdecydowanie miało miejsce, kiedy przechodził do ekipy z Galicji.

Fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Polecane

Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!

Szymon Szczepanik
1
Siedem godzin walki i odśpiewane „Sto lat”. Polki pokonały Czeszki w ćwierćfinale BJK Cup!
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
7
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Komentarze

9 komentarzy

Loading...