Reklama

Gole, kartki, przełamanie – w I lidze non stop coś się dzieje

redakcja

Autor:redakcja

01 września 2018, 22:26 • 5 min czytania 4 komentarze

Siedem meczów jednego dnia, w dodatku na poziomie pierwszej ligi. Sami przyznacie, że nie brzmi to jak wymarzony scenariusz na sobotę, ale mimo wszystko i tak chętnie rozsiedliśmy się dziś w fotelu, by śledzić wydarzenia na zapleczu rodzimej elity. I mówiąc całkowicie szczerze, nie zawiedliśmy się ani trochę, bo nasi pierwszoligowcy kolejny raz robili co mogli, byle tylko dostarczyć nam wielu emocji. Oczywiście nie wszystkie ich poczynania były zaplanowane, ale to również dzięki temu w Chojnicach, Nowym Sączu i innych Niepołomicach działo się naprawdę dużo. O czym możecie przekonać się, czytając nasz krótki raport.

Gole, kartki, przełamanie – w I lidze non stop coś się dzieje

 Jedziemy!

1. Długi dzień z pierwszoligowymi zmaganiami zaczęliśmy w Częstochowie, gdzie przewodzący stawce Raków podejmował dołujący Stomil Olsztyn. Obie drużyny stawiają sobie w tym sezonie diametralnie różne cele i tę różnicę było widać na boisku. Raków, który nie jest zainteresowany niczym innym niż awans do ekstraklasy, od początku spotkania przepuszczał atak za atakiem. Stomil próbował stawiać opór i bronić remisu, który pozwoliłby dopisać do ogólnego dorobku kolejny arcyważny w walce o utrzymanie punkcik.

W pierwszej połowie fortuna ewidentnie stała po stronie gości, bo piłkarze trenera Papszuna, choć stworzyli sobie kilka niezłych sytuacji do otwarcia wyniku, za nic nie potrafili pokonać bramkarza Stomilu. Szansę na strzelenie bramki mieli chociażby Szczepański, Schwarz czy Lewicki, jednak w kluczowym momencie każdemu z nich brakowało skuteczności. Lewicki odnalazł ją dopiero w drugiej połowie, przełamując w 49. minucie niemoc całego zespołu celnym strzałem głową. Swój wyczyn napastnik pozyskany z Zagłębia Sosnowiec skopiował w 81. minucie, wykańczając dobre dośrodkowanie Patryka Kuna.

Mało zresztą brakowało, a Lewicki z boiska schodziłby z hattrickiem na koncie. W samej końcówce meczu piłkarz Rakowa wykonywał bowiem rzut karny podyktowany po faulu na Szczepańskim, ale na swoje nieszczęście trafił tylko w słupek. Dobitka Lewickiego okazała się co prawda celna, ale niezgoda z przepisami gry w piłkę, więc sędzia słusznie gola nie uznał. Nie zmienia to jednak faktu, że i Lewicki, i cały Raków mogą być zadowoleni zarówno z gry, jak i z wyniku. Widać, że w Częstochowie wszyscy wiedzą, co chcą w tym sezonie osiągnąć.

Reklama

Raków Częstochowa 2:0 Stomil Olsztyn

Lewicki 49′, 81′

2. Kroku częstochowianom nadal bardzo dzielnie dotrzymuje Bytovia Bytów, która zanotowała kolejne zwycięstwo. Tym razem podopieczni trenera Stawskiego po szalonym meczu wygrali na wyjeździe z ŁSK-em Łódź, choć sukces, który długo wydawał się oczywisty, ostatecznie na włosku wisiał do końcowych sekund spotkania.

Gospodarze po tym meczu najwięcej pretensji powinni mieć do siebie, bo kolejny raz w tym sezonie dali się zaskoczyć przeciwnikowi, a następnie – mimo przejęcia kontroli nad meczem i wypracowania kilku niezłych sytuacji bramkowych – nie byli w stanie wpakować piłki do siatki. Dziś, głównie między stratą pierwszej i drugiej bramki, ełkaesiacy pokazali, że potrafią grać w piłkę, ale mają ewidentne problemy, by przekuć to w konkrety. Co innego Bytovia, która skupiając się głównie na obronie, w 71. minucie prowadziła już 3:0 po trafieniach Letniowskiego i Jarocha oraz samobójczym golu Rozwandowicza.

Inna sprawa, że nawet tak beznadziejna sytuacja nie załamała gospodarzy, którym walka do końca ewidentnie nie jest obca. W 78. minucie kontaktową bramkę dla ŁKS-u zdobył Widejko, chwilę później dystans zmniejszył jeszcze Kujawa, ale na więcej zwyczajnie zabrakło czasu. W efekcie ŁKS odniósł już trzecią porażkę przed własną publicznością, co chluby łodzianom na pewno nie przynosi. Bytovia z czwarta wygraną na wyjeździe znajduje się na przeciwnym biegunie.

*

Reklama

ŁKS 2:3 Bytovia

Widejko 76′, Kujawa 88′ – Letniowski 26′, Razwandowicz 63′ (sam.), Jaroch 71′

3. Pierwsze zwycięstwo u siebie udało się za to zanotować piłkarzom GKS-u Jastrzębie, którzy po naprawdę niezłym meczu wygrali 4:2 z beznadziejną jak na razie Termaliką. Co prawda goście najpierw za sprawą Mikovicia, a następnie Kupczaka dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale gospodarze zdołali z nawiązka odpowiedzieć na ich trafienia. Zwycięstwo zapewniły im gole Adamka i Szymury, który dwukrotnie nie pomylił się, wykonując rzuty karne.

Jastrzębie po zwycięstwie przesunęło się na szóste miejsce w tabeli, Bruk-Bet został niemal na samym dnie, wyprzedzając jedynie Garbarnię Kraków. W Niecieczy ewidentnie trzeba już bić na alarm, bo jak tak dalej pójdzie, to państwo Witkowscy kolejny raz  będą musieli przełknąć wyjątkowo gorzką dla nich pigułkę.

Równie szalony przebieg miał mecz Puszczy z Podbeskidziem. Zaczęło się od prowadzenia gospodarzy po bramce Szczepaniaka, które jeszcze przed przerwą przeszło w prowadzenie gości (trafienia Sabali i Sierpiny), by na koniec wrócić do stanu początkowego, co sprawiło, że trzy punkty ostatecznie zostały w Niepołomicach. Podbeskidzie, przynajmniej na ten moment, odpadło więc ze ścisłej pierwszoligowej czołówki, a Puszcza zgłosiła akces, by już wkrótce do niej dołączyć. Aktualnie oba kluby mają na koncie po 11 punktów.

GKS Jastrzębie 4:2 Bruk-Bet Termalica

Adamek 39′, 73′, Szymura 63′ (k.), 89′ (k.) – Mikovic 29′, Kupczak 45′

Puszcza 3:2 Podbeskidzie

Szczepaniak 7′, Stawarczyk 65′ (k.), Drzazga 84′ – Sabala 9′, Sierpina 30′ (k.)

4. Dziś, podobnie zresztą, jak wczoraj, na pierwszoligowych boiskach obrodziło czerwonymi kartkami. Dwa asy kier pokazano w meczu Chojniczanki z GKS-em Katowice (Paprzycki i Poczobut) oraz Sandecji ze Stalą Mielec (Spychała i Kasprzak), a przedwcześnie pod prysznic udał się także Jaroch z Podbeskidzia. Co ciekawa, cała piątką solidnie „pracowała” na swoje czerwa, bo każdy w wymienionych ananasów wyleciał z boiska w konsekwencji dwóch żółtych kartek. Widać w tym pewną solidarność ze wczorajszymi kartkowiczami, którzy też osłabili swoje zespoły, oglądając po dwa „żółtka”.

Czerwone kartki najwięcej dramaturgii wniosły do meczu Chojniczanki z GKS-em Katowice. Bramka na wagę trzech punktów i jednocześnie pierwszego w historii zwycięstwa gospodarzy nad katowiczanami padła, gdy oba zespoły grały już w dziesiątkę, co nie najlepiej świadczy zwłaszcza o Poczobucie, który do szatni został odesłany jako drugi. Po tej porażce sytuacja GieKSy wygląda dramatycznie i wcale nie zdziwimy się, jeśli osoby odpowiedzialne za letnią rewolucję kadrową wkrótce pożegnają się z klubem.

Chojniczanka 2:1 GKS Katowice

Zawistowski 69′, Mikołajczak 90+5′ – Błąd 6′

5. Stosunkowo najmniej emocji towarzyszyło spotkaniom GKS-u Tychy ze sponiewieraną przez ostatnie zamieszanie ze zmianami właścicielskimi Wartą Poznań i Sandecji Nowy Sącz ze Stalą Mielec. W obu przypadkach skończyło się dość pewnym zwycięstwem gospodarzy, choć tyszanie na swojego jedynego gola czekali niemal do ostatniej minuty. Po rozegraniu ośmiu meczów oba kluby, które mierzą naprawdę wysoko, znajdują się odpowiednio na szóstym i drugim miejscu w tabeli, co bez wątpienia dobrze rokuje na przyszłość.

Sandecja 2:0 Stal Mielec

Małkowski 55′, Gabrych 78′

GKS Tychy 1:0 Warta Poznań

Piątek 82′

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
20
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Komentarze

4 komentarze

Loading...