Może nie jest to najciekawszy ostatni dzień okienka transferowego w historii, ale na pewno najbardziej intensywny w rodzinie Żyrów. Najpierw ogłoszono, że Mateusz zamienia Legię na Miedź w ramach wypożyczenia, ale teraz pod względem głośności transferu zdecydowanie przebija go Michał – on wraca do Polski po nieudanej przygodzie w Anglii. Będzie grał w Pogoni Szczecin.
Też na zasadach wypożyczenia – Wolverhampton oddaje go na rok, bo po tym czasie Polakowi kończy się tam kontrakt. Co ważne, Anglicy będą też płacić część kontraktu Michała i to dla finansów szczecinian na pewno przyjemna wiadomość.
Mogło się to dla Żyry potoczyć wszystko inaczej, ale niestety powietrze na Wyspach nie zadziałało na piłkarza kojąco, wciąż miał spore problemy ze zdrowiem, tak jak bywało to w Polsce. A szkoda, bo w Wilkach piłkarz zaczął zimę sezonu 15/16 świetnie – zaraz po transferze na dzień dobry walnął dwie sztuki w starciu z Fulham, w następnej kolejce raz dziabnął Cardiff. Lecz niestety, wtedy zaczęło się sypać. Najpierw była odnowiona kontuzja kostki, przez którą piłkarz stracił półtora miesiąca. Później Żyro wrócił i grał regularnie, choć już bez liczb, ale zaraz został w bandycki sposób zaatakowany przez Antony’ego Kaya. Jeśli ktoś nie pamięta, przypomnijmy:
Polak został wyłączony z gry na rok, dopiero po tym czasie zaliczył oficjalny mecz w koszulce Wilków, choć była to tylko drużyna rezerw. Przepracował okres przygotowawczy do rozgrywek 17/18, ale poza błyskiem w EFL Cup – kiedy zaliczył asystę z Southampton – niczego więcej w nowym sezonie nie pokazał, nie dostał nawet minuty w lidze i wiosną został zesłany do League One, konkretnie do Charltonu. Cóż, tam też sztycha nie zrobił. Grał co prawda w miarę regularnie, ale skoro trafił do siatki tylko trzy razy i nie zaliczył przy tym żadnej asysty, nikogo na kolana powalić nie mógł.
Powrót do Polski wydaje się więc najsensowniejszą opcją. Żyro będzie mógł się tu odbudować, bo już pokazał, że na tle ligi potrafi być kozakiem – 14 asyst w sezonie 13/14 – a przecież ekstraklasa od tego momentu z poziomem do przodu nie poszła, jeśli się wręcz nie cofnęła. Poza tym Pogoni też przyda się wzmocnienie ofensywy, która na razie wygląda bardzo krucho: tylko trzy strzelone bramki w sześciu meczach to wynik żenujący.
Ale nawet jeśli szukać pozytywów, to fakty są proste: Michałowi za granicą nie wyszło i dziś wraca do Polski grać dla klubu będącego niżej w tabeli niż zespół jego młodszego brata.
Fot. FotoPyk