Reklama

W końcu tak naprawdę gram w piłkę

redakcja

Autor:redakcja

26 sierpnia 2018, 16:27 • 4 min czytania 5 komentarzy

Wisła Kraków przed sezonem wyglądała jak plac budowy, z którego ktoś wyprowadził taczki i robotników. Problemy finansowe, problemy ze stadionem, demontaż połowy składu, wyrwanie największej gwiazdy, zatrudnienie w roli trenera dotychczasowego dyrektora sportowego, zatrudnienie w roli dyrektora sportowego dotychczasowego stopera. Wydawało się, że to musi skończyć się walką o utrzymanie, tymczasem obecnie Biała Gwiazda gra i punktuje na poziomie najlepszych drużyn Ekstraklasy. A jeśli mielibyśmy brać pod uwagę tylko wrażenia artystyczne – być może to nawet najlepsza piłka w Polsce.

W końcu tak naprawdę gram w piłkę

Zapytaliśmy o wrażenia jednego z architektów tych sukcesów w pierwszej fazie sezonu. Choć tak naprawdę Dawid Kort pierwszy naprawdę dobry mecz zagrał wczoraj, to i wcześniej nie odstawał za bardzo od poziomu kolegów – choćby Kostala, ale i Pietrzaka, Wasilewskiego czy Bartkowskiego. Tu już zresztą widać, że przebudowa Wisły poszła w kierunku repolonizacji, w dodatku przy użyciu wciąż dość młodych piłkarzy, bo za takich mamy Korta, Lisa czy nawet Pietrzaka.

– W końcu tak naprawdę gram w piłkę, bo przez ostatnie pół roku występowałem w rezerwach, w trzeciej lidze. Trenowałem z pierwszą drużyną Pogoni, ale jak chłopaki jechali na mecz, to ja szedłem do rezerw. Jednak o tym, dlaczego trener podejmował takie decyzje, nie chcę rozmawiać. Ta runda rewanżowa była stracona pod względem minut. Jeśli miałbym doszukiwać się pozytywów, to mogę wskazać tylko fakt, że spojrzałem na pewne sprawy z boku – mówi nam Kort. I rzeczywiście, poza przemyśleniami trudno wskazywać inne plusy piłkarza w sezonie 17/18. Zaczął dobrze, bo od asysty w drugiej kolejce – mecz z Piastem Gliwice, Kort założył wtedy nawet opaskę kapitańską – ale potem nie dał pierwszej drużynie już żadnego konkretu. Ani gola, ani asysty, toteż zaprowadzający porządki Runjaić uznał, że akurat tego zawodnika trzeba schować do szafy.

Nie tak miało być, szczególnie jeśli pamiętać o rozgrywkach 16/17, kiedy Kort dał nam się trochę lepiej poznać. Na liczniku miał ponad 1000 minut w lidze, a przy tym sześć bramek, szczególnie zapadł wszystkim w pamięć jego koncert z Lechią, kiedy strzelił walczącym o mistrza gdańszczanom dwie bramki.

Skoro więc w Szczecinie nie było dla niego miejsca, Kort przeniósł się do Krakowa i początek sezonu z Wisłą daje nadzieje, że może w tej lidze namieszać. Strzelił jedną bramkę, dorzucił trzy kluczowe podania, zapracował u nas na średnią ocen 5,33, czyli bardzo wysoką (w poprzednim sezonie miał 4,23, w 16/17 – 4,71). Nie ukrywamy: jego dobra gra jest jednak pewnym zaskoczeniem tak jak dobra postawa całej Wisły. – Mamy poczucie własnej wartości. Każdy w Wiśle wie, na co stać poszczególne osoby i jesteśmy jednością, ciężko pracujemy na treningach, podchodzimy też do wszystkiego spokojnie i nie wychodzimy za daleko w przyszłość. Co do problemów przedsezonowych, my na to wpływu nie mieliśmy. To się działo w naszym klubie, ale nie mogliśmy nic zrobić. Skupiliśmy się na tym, na co ten wpływ mieliśmy, a więc na treningu. Wyszła nasza dojrzałość – mówię i o zawodnikach, i o sztabie – tłumaczy Kort. Słusznie, bo sztab też trzeba docenić, Maciej Stolarczyk nie wchodził przecież do łatwego środowiska w łatwym momencie. – Trener jest wymagający. Ma swój pomysł na grę i tak jak ostatnio Zdenek Ondrasek powiedział, szkoleniowiec czuje szatnię. Wie, kiedy zganić, a kiedy pożartować, widać, że przez wiele lat był piłkarzem – mówi Kort.

Reklama

A co z Pogonią, czy Kortowi została zadra w sercu? – Śledzę wyniki, oglądam każdy mecz, który mogę. Kibicuję chłopakom i mam nadzieję, że się podniosą z kryzysu, który mają. Natomiast na jego przyczyny nie mam pomysłu, trenerem nie jestem, nie siedzę w środku i nie wiem, dlaczego tak się dzieje – twierdzi piłkarz.

Za sam początek sezonu Wiśle i Kortowi należy się więc mała laurka, zobaczymy, jak będzie dalej – bywało już przecież tak, że krakowianie startowali w ostatnich latach dobrze, a potem brakowało im ławki i tracili w konsekwencji punkty. Zobaczymy też, czy formę utrzyma Kort: wiemy, że ma papiery na granie, ale wiemy też, że prezentował to do tej pory tylko w błyskach i epizodach. Czas na pierwszy cały porządny sezon, bo punkt wyjścia jest całkiem przyjemny. 23 lata to nie tak dużo, ale jednocześnie jest to wiek wykluczający stosowanie jakiejkolwiek taryfy ulgowej. Make or break, jak to ładnie ujmują Anglicy. Po sześciu meczach w pierwszym składzie – na razie zdecydowanie “make”.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Boks

Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
0
Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
2
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Komentarze

5 komentarzy

Loading...