Reklama

Ronaldo powalczył, ale strzelał Stępiński. Punkty jednak dla Juve

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

18 sierpnia 2018, 21:24 • 4 min czytania 37 komentarzy

Chyba wszyscy zgodzimy się, że debiut Cristiano Ronaldo miał wyglądać nieco inaczej. Przede wszystkim nie Mariusz Stępiński miał zdobyć gola, a właśnie Portugalczyk. I to raczej nie jednego, a minimum dwa. Tymczasem były zawodnik Realu Madryt do siatki nie trafił, a jego drużyna była bliska straty punktów już w I kolejce Serie A. 

Ronaldo powalczył, ale strzelał Stępiński. Punkty jednak dla Juve

Chievo straciło bramkę już w pierwszych minutach meczu, gdy – po dośrodkowaniu z rzutu wolnego – Chiellini strącił piłkę do Khediry, a ten pewnym strzałem wpakował ją do siatki. Gospodarze nie zamierzali jednak z tego powodu rezygnować z planu na ten mecz, czyli ustawienia autobusu w polu karnym. Momentami mieliśmy wrażenie, że Lorenzo D’Anna zdecydował się dziś na ustawienie 1-10-0-0. Piłkarze Chievo przez większość czasu pierwszej połowy nie potrafili wyjść z własnej połowy. Ba, oni mieli problem, by odwrócić się z futbolówką przy nodze. Naprawdę nie zapowiadało się, że Wojciech Szczęsny będzie musiał interweniować. Bo jak już udało się zawodnikowi Chievo dojść do strzału, to piłka i tak poleciała obok bramki Polaka. Juventus tylko jeden raz w pierwszych trzech kwadransach pozwolił gospodarzom na swobodne rozegranie piłki na własnej połowie. Efekt? Piękna bramka Mariusza Stępińskiego. Oczywiście tego gola nie byłoby bez znakomitego dośrodkowania Emanuele Giaccheriniego, ale uderzenie naszego rodaka również nie było przypadkowe. Sami zresztą spójrzcie, bo jest na co:

https://twitter.com/MarioCaseyy/status/1030857548356890631

Generalnie po trafieniu Stępińskiego nastąpiła niezwykła metamorfoza „Mussi Volanti”. Gospodarze potrafili już wykonać trzy celne podania, a nawet wzięli się za budowanie akcji w ofensywie. Tomović raz wyszedł tak wysoko, że wyprzedził Cristiano Ronaldo na połowie Juventusu, a tym samym odzyskał piłkę. Co prawda źle później dośrodkował, ale sam fakt, że tego dokonał wiele mówi o zmianie w nastawieniu. Trochę jednak szkoda kiepskiego dogrania, bo w polu karnym na piłkę czekał już Stępiński. Przy innym dośrodkowaniu reprezentant Polski dopadł już do futbolówki, ale niestety dotknął jej ręką… Były zawodnik Ruchu Chorzów dostał dziś 66 minut od trenera, które wykorzystał doskonale. Pewnie, raz w głupi sposób stracił piłkę, nie zawsze był widoczny, ale to jego gol zmienił obraz tego meczu. Oby tak dalej, a niedługo 23-latek będzie największym postrachem tuzów włoskiego futbolu.

Reklama

A co tam u Cristiano Ronaldo? Niemal wszystkie ataki Juventusu wychodziły spod nogi Portugalczyka. Choć były zawodnik Realu Madryt miał dziś pecha, bo dostępu do bramki gospodarzy strzegł Sorrentino. Najlepszy piłkarz świata próbował strzałów z powietrza, głową, z dystansu, bezpośrednio z rzutu wolnego, ale albo brakowało mu precyzji, albo świetnie bronił 39-latek. A jak już wydawało się, że „CR7” wreszcie wciśnie gola, to w ostatniej chwili zablokował go Tomović.

Mało brakowało, a doszłoby dziś do sporej niespodzianki. Stara Dama przegrywała od 56. minuty, gdyż doskonałą akcję przeprowadził Giaccherini, którego w polu karnym sfaulował Cancelo. „Jedenastkę” na bramkę pewnym strzałem zamienił sam poszkodowany. Od tego momentu goście zaczęli coraz mocniej atakować, ale Chievo nie dało się już zepchnąć do defensywy, tak jak na początku meczu. Jednak Mistrz Włoch wyrównał po rzucie rożnym, gdy samobójcze trafienie zaliczył Mattia Bani. Ponadto pod koniec regulaminowego czasu gry wydawało się, że Juve zdobyło zwycięskiego gola, ale arbiter po obejrzeniu powtórek uznał, że bramka Mario Mandzukicia nie może być uznana. Wszystko przez rękę Cristiano Ronaldo, który chwilę wcześniej walczył o piłkę z Sorrentino. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że bramkarz Chievo stracił na chwilę przytomność. Szybko zareagowali piłkarze i służby medyczne, ale 39-latek na boisko już nie wrócił. Zastąpił go Andrea Seculin, który chwilę później został pokonany przez Federico Bernardeschiego. 24-latek dołożył nogę do podania od Alexa Sandro z lewego skrzydła.

W tym roku szczególnie czekaliśmy na start Serie A, bo kolejni Polacy dołączyli do włoskich klubów. Ba, zawitał tam również Cristiano Ronaldo, a to wszystko pozytywnie nakręca. Start nas jednak mocno zaskoczył, bo nie przewidywaliśmy, że zacznie się aż tak wystrzałowo. Cóż, oby cały sezon 2018/2019 był choćby w połowie tak dobry, jak dzisiejszy mecz.

Chievo – Juventus 2:3 (1:1)

Reklama

0:1 Khedira 3′

1:1 Stępiński 38′

2:1 Giaccherini 56′

2:2 Bani (bramka samobójcza) 77′

2:3 Bernardeschi 93′

Fot. NewsPix

Najnowsze

Weszło

Komentarze

37 komentarzy

Loading...