Reklama

Może… nie na noże? Nietypowa misja brytyjskich pięściarzy


Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

10 sierpnia 2018, 19:15 • 7 min czytania 4 komentarze

“Szesnastolatek zasztyletowany w Liverpoolu”, “Dwóch nastolatków aresztowanych po zadźganiu 14-latka w północnym Londynie” – to tylko wybrane tytuły największych brytyjskich serwisów w lipcu. Problem jest na tyle poważny, że “The Guardian” na swojej stronie internetowej przestępstwom z użyciem noża poświęcił… specjalny serwis. Pomóc w walce z coraz bardziej widocznym problemem chcą pięściarze – z niezawodnym Tysonem Furym na czele.

Może… nie na noże? Nietypowa misja brytyjskich pięściarzy


 Brytyjski boks tego typu sprawy zna z pierwszej ręki. W 2014 roku Kell Brook (37-2, 26 KO) kilka dni po wywalczeniu tytułu mistrza świata w kategorii półśredniej poleciał odpocząć na Teneryfę. Nad ranem kończył imprezę i wracał do hotelu do ciężarnej partnerki i malutkiej córki, gdy nagle został zaatakowany przez człowieka, którego poznał zaledwie kilka godzin wcześniej. Został zraniony czymś na kształt maczety w rękę i nogę – w efekcie stracił tak dużo krwi, że momentalnie zemdlał. Mimo wszystko miał naprawdę sporo szczęścia – skończyło się tylko na strachu i dużej liczbie szwów.

“Zostałem ofiarą niesprowokowanego ataku. Bez ostrzeżenia dostałem długim nożem w nogę. Następne, co pamiętam, to fakt, że moja noga przestała działać. Chciałem stamtąd jak najszybciej uciec. Myślałem o córce i po prostu bałem się o życie” – wspominał Brook kilka tygodni później. W pewnym sensie nie było to dla niego niestety nic nowego – po raz pierwszy atak nożem przeżył w 2007 roku w rodzinnym Sheffield. Takie zdarzenia stają się w ostatnich latach w Wielkiej Brytanii smutną codziennością.

Atak nożem w ojczyźnie cudem przeżył także Frazer Clarke (na zdjęciu z lewej) – jeden z czołowych brytyjskich amatorów i nadzieja kategorii ciężkiej. Scenariusz był typowy dla tego typu zdarzeń – bar, mnóstwo ludzi i alkohol. Ktoś oblewa kogoś drinkiem. Zaczyna się kłótnia, pięści idą w ruch. Na tym się nie kończy – widząc, że Clarke radzi sobie z kilkoma napastnikami, jeden z ich znajomych nagle wyciąga nóż. Na to, co nastąpiło potem, pięściarza nie przygotowały nawet setki rund przesparowanych z Anthonym Joshuą…

“Dostałem cios z boku – na wysokości gardła. Całkowicie z zaskoczenia. Krwawiłem tak bardzo, że potrzebowałem transfuzji. Lekarze mówili, że miałem sporo szczęścia – 2 centymetry w bok i nie miałbym prawa tego przeżyć. Takie rzeczy dzieją się wszędzie – w dużych miastach i w tych trochę mniejszych. Musimy coś z tym zrobić” – komentował Clarke. Sprawcy ataku na pięściarza nigdy nie udało się złapać. Zraniony mimo wszystko miał pewne podstawy do tego, by uważać się za dziecko szczęścia – dwa tygodnie wcześniej został ojcem, a w poprzednich latach wskutek ataków ostrym narzędziem stracił dwóch przyjaciół.

Reklama

Z nożem do szkoły

Tak naprawdę dopiero twarde dane przekonują o skali problemu i rzeczywiście mogą porażać – od września 2016 roku do września 2017 roku liczba przestępstw z użyciem noża wzrosła w Wielkiej Brytanii o 22 procent – to największy tego typu wzrost w historii! Odnotowano prawie 40 tysięcy takich incydentów, które w sumie pozbawiły życia 238 osób. Najmłodsze z ofiar miały 13 lat. W samym tylko Londynie od początku 2018 roku życie zdążyło stracić już ponad 60 osób. Według statystyk do ataku ostrym narzędziem dochodzi w Wielkiej Brytanii… co piętnaście minut.

Problemu nikt nie zamiata pod dywan, jednak brak spójnej strategii, która pomogłaby walczyć z nim w dłuższej perspektywie. Oczywiście powstają pozarządowe organizacje, które mają pomóc – jedną z nich jest SOS Project. Według założycieli wszystko zaczyna się od standardów pojawiających się w mediach społecznościowych. “Ludzie rejestrują dziś wszystko, także ataki nożem. Od młodych ludzi słyszymy, że nie znajdują wystarczających powodów do tego, by wychodzić z domu bez noża” – przyznał jeden z założycieli SOS Project.

Pozornie brzmi to może naiwnie i niezbyt wiarygodnie, ale teorię potwierdzają śledczy. Spora część ataków w istocie jest efektem konfliktów, które ze świata on-line przenoszą się do rzeczywistości. Aby uzyskać szerszy obraz zagadnienia, warto do tego wszystkiego dodać dramatycznie zmniejszającą się z roku na rok liczbę funkcjonariuszy policji. Obecnie w Anglii i Walii jest ich aż o 21 tysięcy mniej niż jeszcze w 2010 roku. To oczywiście przyczynia się do tego, że kwitnie przestępczość zorganizowana, co także ma wpływ na rosnącą liczbę przestępstw z użyciem ostrych narzędzi i broni.

I tu do akcji wchodzą pięściarze – cali na biało. Ich diagnoza jest prosta – młodzież sięga po noże, bo nie umie się bronić w tradycyjny sposób. W szkołach od lat nikt nie uczy sportów walki, a dodatkowa broń dodaje pewności siebie. “Boks przez wiele lat był bardzo ważną częścią edukacji w szkołach. To wszystko widać na liczbach – przestępczość z udziałem ostrych narzędzi praktycznie wtedy nie istniała. Odkąd sportów walki nie ma szkołach, dzieci czują się mniej pewnie. Wtedy wystarczy, że jeden przyjdzie do szkoły z nożem i za chwilę noszą je wszyscy” – ocenił David Haye (28-4, 26 KO).

Boks z brytyjskich szkół zniknął jeszcze w latach sześćdziesiątych. Wcześniej był normalnie uczony na lekcjach wychowania fizycznego – tak jak piłka nożna czy lekka atletyka. Od tamtej pory można go było uczyć tylko po obowiązkowych zajęciach – traktuje się go w kategoriach dodatkowej aktywności. Mogą go uczyć tylko wykwalifikowani instruktorzy, a przed jakąkolwiek formą sparingu zainteresowani muszą przejść półroczne szkolenie z podstaw pięściarskiego rzemiosła. Według pięściarzy to dziś zdecydowanie za mało.

Reklama

“Gdyby wszyscy rozstrzygali konflikty na pięści, a nie sięgali po broń, to świat byłby o wiele lepszym miejscem. Przecież to takie proste! Każdy z nas ma swoją broń – pięści. Zbyt wielu kretynów próbuje dziś zaskoczyć kogoś nożem, bo nie mają jaj by stanąć do uczciwej walki. Uwierzcie – do tego żeby stanąć z kimś twarzą, stoczyć pojedynek, a koniec podać sobie ręce naprawdę trzeba mieć jaja. Wielu tego nie ma i woli dosłownie wbić komuś nóż w plecy” – przekonuje Tyson Fury (26-0, 19 KO).

Walka bez wygranych

Można różnie oceniać go jako pięściarza, ale nie sposób odmówić jego wywodowi pewnej logiki. Brytyjczyk nie rozumie fenomenu walki z użyciem broni – jego zdaniem w tej sytuacji tak naprawdę nie ma zwycięzców. “Jeśli kogoś zasztyletuję lub zastrzelę, to przede wszystkim zabijam człowieka. Niszczę przy okazji życie jego rodzinie, ale także mojej, bo sam trafię do więzienia na jakieś 30 lat. Dwa życia zostają doszczętnie zniszczone przez głupotę – tylko dlatego, że ktoś boi się bić na gołe pięści” – dodaje Fury.

Warto dodać, że pięściarz pochodzi ze środowiska wędrujących cyganów. Taka forma rozwiązywania konfliktów to dla nich codzienność, czego sam zainteresowany nawet nie ukrywa. “Ile razy biłem się na pięści? Tak wiele, że aż nie jestem w stanie dokładnie określić. Poza tym nie chciałbym wpaść w kłopoty” – przekonuje z błyskiem w oku.

Według pogromcy Władimira Kliczki winne wszystkiemu są głównie media. To za ich sprawą dzieci oglądają dziś w telewizji i internecie wszystko – seks, morderstwa i całą resztę. “Musimy coś zrobić jako naród. Tu nie chodzi o nas – tu chodzi o przyszłe pokolenia. Moja recepta jest prosta – więcej boksu, więcej sportów walki, mniej tego całego gówna. Powiedzmy ‘nie’ nożom i ‘tak’ pięściom ” – namawia.

Wojnę nożownikom wypowiedział również Tony Bellew (30-2-1, 20 KO) – były mistrz świata kategorii junior ciężkiej. Słynący z ostrych poglądów pięściarz proponuje trochę inne rozwiązania. “Przestępstwa z użyciem noży i broni są już poza naszą kontrolą. A przecież to wszystko jest takie proste… Musimy zacząć stosować większe kary! Złapiesz kogoś z nożem w plecaku – 5 lat więzienia. Złapiesz kogoś z pistoletem – 10 lat. Bez wyjątków i bez litości” – proponuje.

Mimo wszystko to nie takie proste – typowanie do przeszukiwania budzi spore kontrowersje, bo według niektórych selekcja odbywałaby się głównie pod kątem rasowym.

Wydaje się jednak, że w praktyce nowe akcenty w edukacji młodzieży przyniosą skutek tylko wtedy jeśli zmienią się wzorce dominujące w mediach społecznościowych i programach telewizyjnych. Zaostrzenie prawa powinno się pojawić w pakiecie z tymi rozwiązaniami, ale samo w sobie na pewno nie wyeliminuje problemu. Teoretycznie wszyscy zdają sobie sprawę z reperkusji, a jednak ten rodzaj przestępczości w ostatnich latach cały czas rozkwita.

John Sutherland – były policjant – przestrzega przed łatwymi rozwiązaniami. Zamiast tego proponuje stworzenie w Londynie dwudziestoletniego programu walki z tego rodzaju przestępczością, który miałby być odporny na polityczne zmiany. “Wszystkim się wydaje, że to jest problem do rozwiązania na pstryknięcie palcami. Tak nie jest! Potrzeba długofalowej wizji. To zjawisko rozwijało się przez lata i będziemy potrzebowali naprawdę dużo czasu żeby z nim walczyć” – przekonywał.

Może wzoru działań należy poszukać… w Glasgow? Tam liczba zabójstw od 2007 roku spadła o połowę. W szkołach uczy się podstaw – na przykład takich, że wbrew absurdalnym przekonaniom wielu młodych ludzi wcale nie ma “bezpiecznych” miejsc, w które można kogoś dźgnąć bez większych konsekwencji. Działania edukacyjne wspierają lokalne władze, które nie traktują sprawy w kategoriach politycznych. Wszyscy zainteresowani zrozumieli, że w tej wojnie stawka jest o wiele poważniejsza niż sondażowe słupki.

KACPER BARTOSIAK

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...