Reklama

„Albania? To tam w ogóle gra się w siatkówkę?”. Polak opowiada o swojej bałkańskiej przygodzie

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

03 sierpnia 2018, 10:48 • 17 min czytania 8 komentarzy

– Siedzę na tarasie w hotelu, piękne słońce, szum morza i nagle słyszę dwa huki. I widzę, jak z jednej strony plaży wszyscy uciekają na drugą. Jakiś armagedon. Potem spotykam trenera reprezentacji Albanii i pytam, co tam się stało. „A niee. Wiesz co, dwaj faceci pobili się na plaży, no i jeden drugiemu złamał nos”. I ten, który złamał nos gościowi, zaczął uciekać. W pobliżu byli akurat policjanci, krzyczeli do niego „stój, stój”, ale on nie reagował. No to wyciągnęli broń i postrzelili go w nogę. Spojrzałem na trenera i pytam, czy tu tak normalnie. „Tak, normalnie” – opowiada Piotr Świniarski, który od dwóch lat jest statystykiem żeńskiej reprezentacji Albanii w siatkówce.

„Albania? To tam w ogóle gra się w siatkówkę?”. Polak opowiada o swojej bałkańskiej przygodzie

Jak trafił do tego egzotycznego kraju? Jak wyglądają treningi drużyny, w której na grze w siatkówkę zarabiają tylko dwie dziewczyny, bo reszta to nauczycielki, sekretarki i modelki? Jak to się stało, że mimo to udało się zdobyć medal Ligi Europejskiej? Dlaczego w Albanii na każdym kroku widać bunkry i dlaczego lepiej odpuścić tam sobie jazdę samochodem? Zapraszamy. To znaczy i mirëpritur.

***

Czujesz się siatkarskim hipsterem?

Raczej siatkarskim szczęściarzem, że mogę pracować z zespołem na dorobku i dokładać małą cegiełkę do jego sukcesów. Chociaż zawsze mówię, że nie można być normalnym i jednocześnie kochać tę robotę.

Reklama

Już nawet Mark Twain mawiał, że są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i właśnie statystyki. Co byś mu powiedział?

Czasami można się z tym zgodzić, czasami nie. Są mecze, w których przygotuję pewne rozwiązania dla drużyny i statystyki potem się całkowicie potwierdzają. Na przykład najsłabszym ogniwem w przyjęciu lub ataku była ta zawodniczka rywali, którą wskazałem. Ale są niekiedy mecze, że rzeczywiście statystyki się w ogóle nie potwierdzają i wtedy mogę się z Markiem Twainem zgodzić. W większości jednak statystyki nie kłamią i potwierdza się to, co mam na papierze.

Pamiętasz mecz, gdzie statystyki kompletnie nie odzwierciedlały tego, co było na koniec na tablicy wyników?

Nawet niedawno byłem świadkiem takiego spotkania: półfinał Ligi Europejskiej kobiet, Austria-Estonia. Estonki dominowały praktycznie w każdym elemencie, ale nagle coś się zacinało, Austriaczki to wykorzystywały i zdobywały sety. Ostatecznie wygrały 3-1, co było aż niemożliwe, bo Estonia grała lepiej wizualnie i statystycznie. Miała chociażby zdecydowanie lepsze przyjęcie oraz – nieco mniej, ale też – atak. Takie mecze to jednak rzadkość i dochodzi do nich częściej u kobiet.

Standard u pań: 10-10, a po chwili 18-10.

Słyszałem nawet o meczu, w którym było 24-12 i drużyna, która cały set przegrywała, wygrała. I to się wydarzyło w World Grand Prix.

Reklama

Z czego to się bierze?

Długo rozmawiałem o tym z trenerem reprezentacji Albanii i w końcu powiedział mi tak: z kobietami się nie dyskutuje. Jeżeli one sobie coś ubzdurają, a ty będziesz im chciał powiedzieć żeby robiły coś inaczej, to się obrażą. Mówię tutaj oczywiście o Albanii, bo nie wiem jak to jest w bardziej profesjonalnych zespołach. Albanki muszą jednak iść swoim torem i jeżeli zaskoczy to fajnie, a jeżeli nie, to trener co najwyżej może coś zmienić w składzie lub wziąć czas, aby dziewczyny ochłonęły. Taką obrano tam taktykę, lepiej z nimi nie dyskutować, tylko dać grać. I ewentualnie dopiero po meczu na spokojnie pokazać, co robiły źle.

Co miałeś z matmy w szkole?

W podstawówce trójkę, gimnazjum też tak udało mi się przejść, a w liceum była czwórka. Ale tylko z tego względu, że nauczycielka bardzo lubiła siatkówkę. Wykorzystywałem to i jak brała mnie do odpowiedzi, to ja bardzo sprytnie przechodziłem z cech matematycznych do siatkarskich i tak się udawało, że dostawałem czwórki, czasami nawet piątki. Co dziwi, bo ścisłym umysłem nie jestem.

Dlaczego w ogóle chciałeś zostać statystykiem?

Występowałem w drużynach juniorskich AZS-u Olsztyn, ale doszło do naturalnej selekcji. Pojawiło się trochę problemów ze zdrowiem, bo siadały mi kolana, poza tym sam czułem, że nie będę zawodnikiem, który da radę wyżyć z siatkówki. Nie zdołałbym przebić się do PlusLigi czy nawet pierwszej ligi, dlatego postanowiłem pójść w coś innego. Poszedłem na studia i rozpocząłem współpracę z Radiem Olsztyn, co pozwoliło mi być cały czas przy siatkówce. Po raz pierwszy pracowałem jako statystyk w drużynie Młodej Ligi AZS-u.

Co wtedy wiedziałeś o statystyce?

Co nieco wiedziałem, bo wcześniej miałem okazję być na treningach AZS-u jako dziennikarz i złapałem dobry kontakt z ówczesnym statystykiem Kamilem Sołoduchą. To on pokazywał mi nowinki w programie Data Volley. Wiedziałem już mniej więcej jak należy oceniać przyjęcie, kierunki ataków, zupełnie podstawowe czynności.

Niby kibice wiedzą, że istniejecie, ale jak wygląda robota statystyka od kuchni?

„Piszę” mecze i treningi. Szczególnie w czasie meczów wszystko musi odbywać się na pełnej koncentracji, ale bardzo pomocny jest obraz video, który jest przesyłany z kamery stojącej za boiskiem, za pośrednictwem konwertera, do mojego komputera. Opisuję statystyki zarówno swojej drużyny, jak i przeciwników. Oni oczywiście też mają swojego statystyka, ale dziennikarze zawsze dostają wydruki od gospodarza.

Tempo gry w siatkówce jest bardzo wysokie. Jak to wszystko ogarniasz?

Mamy specjalny alfabet kodów. Przykład: z lewego skrzydła atakuje zawodnik z numerem 5 i zbija do strefy numer pięć, a więc po skosie. Wpisuję 5X55#.

I to tylko do jednej akcji?

Najtrudniej jest przy dłuższych wymianach, jak to często w przypadku kobiet. Tam potrafi być tych akcji z 10-20 i trzeba to wszystko opisać. Czy blok był dobry, czy przyjęcie było ok., tutaj w ogóle nie ma czasu na zastanawianie się nad oceną. Po prostu piszesz intuicyjnie. Jeden z najlepszych statystyków na świecie powiedział mi kiedyś: „Słuchaj, chcesz dobrze pisać mecze? To nie myśl za dużo!”.

Czyli rozumiem, że nie można nawet spojrzeć na klawiaturę.

To prawda, chociaż u kobiet tempo gry jest wolniejsze. Próbują grać szybko, ale nie zawsze im to wychodzi. Kiedyś była taka sytuacja, że w końcówce meczu wyciągnąłem komórkę i jedną ręką nagrywałem reakcje publiczności, a drugą cały czas pisałem mecz. Gra była po prostu tak powolna i mało skomplikowana, że jako doświadczony statystyk mogłem pisać jedną ręką. Chociaż zdarzają się też akcje, które niemal się nie kończą i musisz non stop klepać te kody.

Zanim trafiłeś do Albanii, pracowałeś w Indykpolu AZS Olsztyn i Łuczniczce Bydgoszcz. Przyznaj z ręką na sercu, gdyby wtedy ktoś zapytał cię na ulicy, gdzie dokładnie leży Albania, z kim sąsiaduje i nad jakim morzem leży, potrafiłbyś powiedzieć?

Powiedziałbym tylko, że na pewno Bałkany. Zawsze miałem problem z tymi krajami, nie potrafiłem zapamiętać, gdzie leży Serbia, gdzie Czarnogóra, gdzie Chorwacja.

2

Z Rolandem Tarją, drugim trenerem reprezentacji Albanii, po zwycięstwie w Austrii 3:2 i wywalczeniu awansu do Final Four Ligi Europejskiej

Takie tam z medalem

Z brązowym medalem Ligi Europejskiej 

 

Byli tacy, którzy pukali się w głowę, że będziesz pracował w Albanii?

Współpracę z reprezentacją zacząłem w maju 2016 r. Były uśmiechy, ale ja zawsze mówiłem, żeby poczekali, bo coś czuję, że możemy namieszać. Pierwszy raz byłem z drużyną na turnieju Ligi Europejskiej w Twardogórze i miała tam miejsce zabawna sytuacja. Podchodzi do mnie Paweł Papke i pyta:

– Ty, a co ty tutaj robisz?

– Jestem statystykiem w Albanii.

– Albanii? To tam w ogóle gra się w siatkówkę?

Powiedziałem mu, żeby spokojnie poczekał, bo drużyna ma potencjał. I już w pierwszym meczu udało się nam wygrać pierwszego seta z Polską B. Po tej partii znów podszedł do mnie Paweł i powiedział, że jak wygramy, to przestanie mnie lubić. Myślę, że po tych pierwszych meczach na turnieju w Polsce wielu ludzi, którzy się uśmiechali, zmieniło swoje zdanie. Po prostu zobaczyli, jak Albanki walczą, jak się angażują. Później w Albanii udało nam się już wygrać z Polską 3-2. Niby to była kadra B, ale i tak grały w niej zawodniczki profesjonalne. Kiedy patrzyliśmy na sztab Polski i Albanii, to u nas był pierwszy trener, drugi trener, statystyk i jeden komputerek, a po drugiej stronie cały sztab z trenerem od przygotowania fizycznego, dyrektorem itd. Dwa światy.

Jak w ogóle dostałeś taką pracę?

Przed wspomnianym turniejem w Twardogórze odebrałem zaskakujący telefon od Huberta Tomaszewskiego, menadżera kadry Polski. Powiedział, że Albańczycy w ogóle nie mają statystyka i chcieliby sprawdzić, jak to jest. Za co odpowiedzialny jest statystyk, jak powinna wyglądać jego współpraca z trenerem. Przesłali mój numer do albańskiej federacji, potem oni zadzwonili do mnie i dogadaliśmy się. To było zaskoczenie, bo nawet przez myśl nigdy mi nie przeszło, że mogę pracować w reprezentacji jakiegokolwiek kraju.

Przyjąłeś pracę, od razu wchodzisz na strony FIVB i CEV, żeby sprawdzić miejsca drużyny w rankingach. Zjeżdżasz, zjeżdżasz, zjeżdżasz…

Na sam dół.

Albania była wtedy w rankingu europejskim na 46. miejscu na 48 reprezentacji, a w światowym pod koniec setki, nawet za Mozambikiem, Republiką Konga i Surinamem. Co sobie pomyślałeś?

Że będzie zabawa, takie przedszkole siatkarskie. Ale na pewno nie myślałem na zasadzie „w co ja się wpakowałem”. Bardziej chodziło o fajną przygodę i przekonanie się, jak grają tak egzotyczne siatkarsko zespoły. Zawsze mnie to kręciło. Kiedy oglądałem w telewizji mistrzostwa świata, to zawsze ciągnęło mnie do meczów w stylu Kamerun-Pcim Dolny. Fascynowało mnie to, co oni w ogóle „wiedzą” i jaką siatkówkę prezentują. I jak po przyjeździe zobaczyłem pierwszy-drugi trening, to stwierdziłem, że miejsca w rankingach wcale nie oddają poziomu tej drużyny. Dziewczyny wiedziały jak odbijać, nie popełniały poważnych błędów technicznych, taktycznie też były nieźle ustawione. Byłem ciekawy, jak to będzie w meczu.

Jak wygląda tam selekcja zawodniczek? Macie w ogóle z czego wybierać?

Mały wybór. Wprawdzie jest 8-zespołowa liga, ale podobnie jak reprezentacja, jest ona amatorska. Za dnia dziewczyny chodzą do normalnej pracy, a trenują popołudniami.

Jak z infrastrukturą?

Niedawno zbudowano tam Tirana Park Olimpic. To kompleks z halą, boiskiem piłkarskim, basenem, salą fitness, wszystko czego dusza zapragnie. Ale oczywiście nie wszędzie jest tak fajnie. Kiedyś graliśmy w Durres w hali na około 1200 osób. Obiekt był jednak ciasny i panowała w nim okropna duchota, bo nie było klimatyzacji. Dziewczyny już po pierwszym secie musiały polewać się wodą, a sędziowie wydłużali przerwy, żeby mogły ochłonąć. Sam nauczyłem się ciekawego patentu od statystyka reprezentacji Austrii. Facet podobnie jak ja był słusznej postury i kupił sobie wiatraczek na USB. Podłączał go do komputera i kiedy był cały mokry, włączał sobie nawiew i rozkoszował się wiaterkiem. Muszę to przetestować, bo do tej pory musiało mi wystarczyć wachlowanie się między akcjami kartkami papieru do drukarki. Jeszcze wracając do zespołu austriackiego – muszę tutaj wspomnieć o pani trener Svetlanie Ilić. Nasze pierwsze spotkanie zapamiętam na długo. Gdy reprezentacja Austrii przyleciała do Tirany na mecz Ligi Europejskiej, w przeddzień potyczki nasze sztaby szkoleniowe spotkały się na kolacji. Pani  trener zapytała mnie po angielsku, skąd jestem. Odpowiedziałem, że z Polski. Na co ona – uwierz mi – mega poprawną polszczyzną: „A to możesz do mnie po polsku mówić, bo ja dużo rozumiem”… Przegadaliśmy chyba pół wieczoru po polsku. Okazało się, że grała długo w Belgii razem z polskimi zawodniczkami, m.in. Magdaleną Śliwą i po prostu się nauczyła naszego języka.

Mówisz, że reprezentacja jest amatorska. Czyli dziewczyny grają tylko za wikt i opierunek?

Tylko dwie dziewczyny zarabiają na siatkówce: atakująca Erblira Bici i środkowa Sava Thaka. Pierwsza podpisała kontrakt z włoską Novarą, druga grała ostatnio na Słowacji. A reszta to nauczycielki, psycholożki, lekarki, sekretarki, mamy nawet modelki. Na porannych treningach mamy niekiedy 6-7 siatkarek, bo są akurat studentkami bądź mają wolne. Reszta jest normalnie w pracy i zjawia się dopiero na popołudniowy trening. Jest też jedna zawodniczka, która mieszka na stałe w Stanach Zjednoczonych, tam studiuje i pracuje, a do Albanii przylatuje po prostu na wakacje. I wtedy gra w reprezentacji.

Trudno jest je zmotywować do treningów, skoro większość nie ma z tego pieniędzy?

Nie było z tym problemu, dziewczyny starają się bardzo profesjonalnie podchodzić do sprawy. Naprawdę wylewają z siebie ostatnie poty, nie odpuszczają. Chociaż zdarzały się też kuriozalne historie, które w Polsce byłyby nie do pomyślenia. Jest trening, okrzyk „Shqipëri”, czyli Albania, jedno-dwa kółeczka przebieżki i rozciąganko. A na rozciąganku dziewczyny sięgają po telefony, sprawdzają Facebooki, robią sobie selfie „a takie tam z treningu”. Gdyby to się u nas zdarzyło, niejeden trener chyba by wyszedł ze skóry i wyrzucił zawodników z sali na zbity pysk. Pracowałem trzy lata w PlusLidze i tam telefony na treningach czy obiadach były zakazane. Wlepiano za to kary, skarbnik pobierał pieniądze za każdy dzwonek.

A twój szef z kadry Albanii nic?

Cały czas tak jest, dlatego i ja nie robię z tego problemu. Poza tym jeżeli dziewczyny grają dobrze, to nie ma się do czego przyczepić. Gdyby nie było wyników, to tak, ale jak im to nie przeszkadza w grze, to dlaczego tego nie robić? Mimo, że to jest zabawne.

W rozmowie z Volley Cafe powiedziałeś: „Gdyby porównać to z tym, co robimy w PlusLidze, to przekazywałem im jakieś 20 proc. tego, co mogę”.

Przygotowałem im przede wszystkim takie gameplany, które są łatwe do zapamiętania. Do tego najprostsze informacje, takie jak kierunki zagrywek, ataków i może jedno, góra dwa ustawienia, w których rozgrywająca gra jakiś swój schemat.

A jednak w tym roku potrafiliście zdobyć brązowy medal Ligi Europejskiej. 

To była druga dywizja LE. Generalnie ten kraj nie miał praktycznie żadnych sukcesów w siatkówce, największym z tego co słyszałem był brązowy medal na Igrzyskach Śródziemnomorskich w latach 60. Nasz medal był więc bardzo dużym sukcesem, który podkreślali nawet politycy. Zapraszał nas burmistrz Tirany, minister sportu Albanii, bo jak na te warunki wynik był niebotyczny. Zresztą już po zwycięskich meczach było szaleństwo, bałkański klimat. Zdarzało się, że po wygranej była feta jakby dziewczyny zdobyły mistrzostwo świata. Meksykańskie fale, kibice wbiegający na parkiet, albańskie tańce z flagami. Siatkówka w Albanii idzie w dobrą stronę. Były już prowadzone rozmowy z panią minister w sprawie dofinansowania żeńskiej siatkówki. Ponoć jest słowna i ma coś dorzucić.

A co sądzisz o samym kraju? Wysiadasz pierwszy raz z samolotu w Albanii i…

Małe lotnisko, budyneczek, a przy nim ustawiony na ekspozycji stary, historyczny samolot. Przeszło mi wtedy przez myśl, że dobrze, że nie tym leciałem. Potem pojechaliśmy do Durres. Drogi bardzo fajne, ale tylko na lewym pasie.

?

Bo prawy wszędzie był zajeżdżony. Mnóstwo dziur, kolein, jadąc tak czułem się jak w betoniarce. A lewym pasem spokojnie można było jechać i 120 km/h. Widoki natomiast super, góry, bardzo dużo palm. Z pogodą już gorzej, przynajmniej dla mnie: upał połączony z dużą wilgotnością, co jest zabójcze. Przeszedłem pięć kroków i już byłem cały zlany potem. Tam nawet jak pada – a pada rzadko – to też nie jakiś orzeźwiający deszcz, tylko ciepły. Budynkom do nowoczesności jeszcze trochę brakuje, ale to jest pokłosie komunizmu. Ma to jednak swój niepowtarzalny klimat.

19305861418_418591d451_h

Albańczycy jak widać cały czas w gotowości do wojny… (Fot. dyxum.com)

 

Albania ponoć bunkrami stoi.

Tak, są wszędzie, w całym kraju. Kiedy miałem czas na zwiedzanie Tirany, zobaczyłem BunkArt. To największy bunkier w Albanii, gdzie ukrywał się komunistyczny dyktator Enver Hodża. To w nim wszyscy wielcy tego kraju mieli chronić się przed atakami nuklearnymi. Było tam napisane, że pod koniec lat 70. realizowany był tzw. program bunkryzacji Albanii. Mieli w planach wybudować w ciągu pięciu lat 221 tys. bunkrów, powstało „tylko” 170 tys. Głównie w miejscowościach nadmorskich, ale oczywiście także w Tiranie. Przechadzam się po centrum, patrzę, jeden grzybek w kształcie bunkra, dalej kolejny grzybek. Dosłownie wszędzie. Można nawet do nich wchodzić, bo są wejścia dla jednej osoby, ale ja ze względu na gabaryty akurat bym się nie zmieścił.

Czytając o Albanii, często można spotkać się z określeniem, że to „kraj Mercedesów”. Że dom może się walić, ale samochody jeżdżą tam niezłej klasy. Prawda?

To koloryzowanie. Oczywiście jest tam wiele full wypas samochodów, ale nie określiłbym Albanii krajem Mercedesów. Bardziej jako kraj z bardzo dużą liczbą samochodów i niesamowitymi korkami – przynajmniej zauważyłem to w samej Tiranie. Jeśli chodzi o standard samochodowy, ten kraj może przypominać Polskę sprzed dziesięciu lat.

Ale bardzo finezyjne zasady ruchu na drogach to chyba prawda?

No wypożyczyłem tam samochód na pięć dni i to był błąd…

Opowiadaj.

Podstawowa informacja: jak jesteś na rondzie, wcale nie masz pierwszeństwa. Pierwszeństwo mają ci, którzy na nie wjeżdżają. Bardzo często jest więc tak, że jedziesz za kimś, chcesz zjechać, a gościu nagle zatrzymuje się na środku ronda. Myślisz sobie, co jest, a on musi wpuścić kolejnego kierowcę. Innym razem facet zatrzymuje się na rondzie, wyciąga trójkąt, wychodzi z samochodu i sobie gada przez telefon. Nie możesz takiego wyminąć, bo cały czas jadą samochody, więc musisz poczekać, aż pan skończy rozmowę. Gość po prostu dostał telefon, a że niedaleko stała policja, to wolał zatrzymać się i wystawić trójkąt. W Polsce za coś takiego zostałby chyba zlinczowany. Albo sygnalizacja świetlna. Czerwone, zapala się zielone, poczekasz dosłownie pół sekundy i już wszyscy trąbią. Tam generalnie trąbi się przy każdym manewrze. Mówię ci, tam jest wolna Albania. Po tych kilku dniach stwierdziłem, że prowadzenie auta zostawiam taksówkarzom albo trenerom, którzy byli na tyle mili, że czasami mnie odwozili na treningi. Polecam Polakom jazdę autem po Albanii, na pewno nabiorą pokory.

A policjanci?

Dobrze zarabiają, bo podobno ustawowo 10 proc. z każdego mandatu idzie do ich kieszeni. Sam nie miałem z nimi do czynienia, ale zauważyłem pewną rzecz: jeżeli na poboczu stoi policja, od razu jest gwałtowne hamowanie. Nawet jeżeli jedzie się przepisowo. Chodzi o to, żeby przypadkiem nie było kontroli, bo słyszałem, że jeżeli cię zatrzymają, to jest kaplica.

Jacy generalnie są Albańczycy?

To wielokulturowy i tolerancyjny kraj. Jest sporo katolików i prawosławnych, ale najwięcej muzułmanów. To twoja sprawa jaką wyznajesz religię. W samej Tiranie są meczety, zaraz obok meczetów kościoły, a obok kościołów cerkwie. Albańczycy są serdeczni, gościnni, mili, mogę mówić o nich w samych superlatywach. Co mnie jednak najbardziej zastanawiało, oni po kilka razy dziennie zadają mi pytanie: „Jak się czujesz?” albo „Czy wszystko w porządku?”. Jeśli byłem po prostu zmęczony albo zły po przegranym meczu, co w tym sezonie zdarzyło się tylko raz, od razu to zauważają i pytają: „Co się stało? Może chcesz o tym porozmawiać przy kawie?”. Oni po prostu są troskliwi.

Wyszperałem jednak informację, że nawet kilkadziesiąt procent Albańczyków może mieć w domu broń. Ponoć największy sentyment czują do Kałasznikowa.

Wielokrotnie słyszymy o strzelaninach czy innych kryminalnych sytuacjach w każdym kraju. Czy to prawda? Nie wiem. Dwa lata temu natomiast byłem świadkiem takiej historii w Durres. Siedzę sobie na tarasie w hotelu, piękne słońce, szum morza i nagle słyszę dwa huki. I widzę, jak z jednej strony plaży wszyscy uciekają na drugą. Wyglądało to jak jakiś armagedon. Potem schodzę na dół, spotykam pierwszego trenera reprezentacji Albanii i pytam go, co tam się stało. „A niee. Wiesz co, dwaj faceci pobili się na plaży, no i jeden drugiemu złamał nos”. I ten, który złamał nos gościowi, zaczął uciekać. W pobliżu była akurat policja, funkcjonariusze krzyczeli do niego „stój, stój”, ale on nie reagował. No to wyciągnęli broń i postrzelili go w nogę. Spojrzałem na trenera i pytam, czy tu tak normalnie. „Tak, normalnie”. Chociaż z drugiej strony – chyba rzeczywiście to normalne, że jeśli przestępca ucieka, policjanci robią wszystko, żeby go zatrzymać. Może z tym procentem posiadaczy broni brano pod uwagę policjantów i mafię albańską.

Prawdziwy Gang Albanii?

O tym akurat nie będziemy rozmawiać (śmiech).

Widok Albania

Pocztówka z Albanii

Widok z zamku w miejscowości Kruja

Widok z zamku w miejscowości Kruja

 

Miejsca godne polecenia?

Mimo tych wszystkich opowieści Albania to super kraj do odwiedzenia, polecam wszystkim. Także ceny są atrakcyjne i niskie w porównaniu do Chorwacji czy Bułgarii. Warto wybrać się na południe, Wlora, Saranda, Durres. Bardzo ładne widoki, pewna pogoda, ciepła woda. Dla miłośników zabytków i zamków miejscowość Kruja będzie w sam raz. Sama Tirana również jest godna polecenia.

Jaki jest tam poziom życia?

Rozmawiałem akurat z człowiekiem, który jako kelner, recepcjonista i kierowca w hotelu dostawał miesięcznie około 800 euro. Mówił mi, że za to samo w sąsiedniej Grecji dostawałby 4 tys. euro. Często jest tak, że wyjeżdżał z domu na cały dzień, bo przez siedem godzin był kierowcą, kolejne siedem kelnerem, a nocą siedział jeszcze na recepcji. Jak gość na trzech etatach zarabia tam 800 euro, to można sobie wyobrazić, ile zarabia nauczyciel. Jedzenie nie jest drogie, ale już sprzęt RTV AGD czy meble do domu, to już droższa sprawa. Kiedy zarobisz 800 euro i masz coś jeszcze kupić, to na pewno ci nie starczyć „do pierwszego”.

Pracę w Albanii traktujesz jako trampolinę do lepszej drużyny klubowej lub narodowej?

Przede wszystkim traktuję jako spełnianie kolejnych marzeń. Zawsze podkreślam, że praca z takimi zawodniczkami to prawdziwy skarb dla każdego statystyka. Kontrakt w Albanii łączę obecnie z pracą w Radiu Olsztyn. W tym sezonie nie udało się znaleźć miejsca w klubach PlusLigi, bo rynek statystyków jest u nas mały, ale nie rozpaczam, cały czas jestem przy siatkówce. Jeżeli będzie okazja nawiązać z kimś współpracę, to jestem otwarty, a jeśli nie? Cytując Bogusława Lindę z „Psów”, „jestem już stary, nie potnę się”.

ROZMAWIAŁ RAFAŁ BIEŃKOWSKI

Fot. archiwum prywatne

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk

Jakub Radomski
5
„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk
Polecane

Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

Jakub Radomski
2
Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...