Przed rewanżowym meczem Legii ze Spartakiem Trnawa ciężko o optymizm. Mistrzowie Polski do tej pory grali albo beznadziejnie, albo słabo i raczej niewiele wskazuje na to, że dziś sytuacja nagle się odmieni. Mimo to kilka argumentów przemawiających na korzyść „Wojskowych” na upartego można jednak wskazać. Gorzej, że takie, które do dalszej gry promują Spartak, także mają się bardzo dobrze. Kto w takim razie ma większe szanse na awans i dlaczego Legia może awansować albo odpaść? Za odpowiedź niech posłużą poniższe wyliczanki.
Dlaczego Legia awansuje?
1. Bo jest mocniejsza kadrowo
Dziś rano jeszcze raz spojrzeliśmy na składy obu drużyn. Efekt? Utwierdziliśmy się w przekonaniu, że różnica w potencjale ludzkim jest mniej więcej taka jak różnica między rowerem Rafała Majki a kubańską rikszą, która wygląda tak:
Early Day Havana Cuba https://t.co/7x4A5TZaFo #havana #cuba #espresso #coffee #pedicab #urbanlife @joancarroll pic.twitter.com/4mxKPCNfyX
— Joan Carroll (@joancarroll) 21 lipca 2018
Z jednej strony Carlitos, Pazdan, Remy czy Cafu, z drugiej – odmienione już przez wszystkie przypadki nazwiska odrzutów z ekstraklasy, czyli Vlasko, Grendel, Godal albo Rusov. Pozostali zawodnicy, których do dyspozycji ma Radoslav Latal, również nie należą do przesadnie rozpoznawalnych, a swoją grą nie powalają na kolana. Legia na papierze jest więc drużyną silniejszą, z potencjałem do odrobienia z nawiązką poniesionych na Łazienkowskiej strat. Aż chciałoby się napisać, że po prostu lepszą, ale to akurat trzeba będzie udowodnić. Warunki ku temu na pewno jednak są.
Zeby bylo jasne. Trnava to oczywiscie swietnie zorganizowany zespol z pomyslem. Ale jakisciowo skrajnie przecietny, nie dajcie sobie wmowic inaczej.
— Tomasz Pasieczny (@tomekpasieczny) 25 lipca 2018
2. Bo piłkarze będą zdrowi i w dobrych nastrojach
Tajemniczy wirus, który poskładał połowę drużyny przed tygodniem, na dobre wyniósł się z legijnej szatni. Na murawę stadionu w Trnawie wybiegnie więc zespół całkowicie inny od tego, który przed tygodniem skompromitował się przed własnymi kibicami. Inny, czyli przede wszystkim zdrowszy, a co za tym idzie – gotowy do działania i funkcjonujący zdecydowanie sprawniej.
Dodatkowo legioniści przystąpią do rewanżu podbudowani ostatnim ligowym zwycięstwem z Koroną Kielce. Nie jest to oczywiście wielkie osiągnięcie, ale po porażkach z Arką, Zagłębiem oraz Spartakiem, taki triumf – zważywszy na okoliczności i skuteczne odrabianie strat – powinien mieć dobre przełożenie na drużynę.
3. Bo Dean Klafurić przestanie wydziwiać
Trener Legii chyba wreszcie zorientował się, że jego taktyczne dziwactwa nie pomagały zespołowi i najpewniej ostatecznie postanowił z nich zrezygnować. Odejście od wałkowanego przez całe lato systemu 3-5-2 to jego osobista porażka, coś, co pokazuje, jak bardzo pomylił się w ocenie potencjału i możliwości swoich zawodników. Skoro jednak Chorwat zdołał dość szybko zorientować się, że plan, który próbował realizować, to droga donikąd, to nie będziemy wieszać na nim psów. W końcu nie on pierwszy coś tam sobie ubzdurał, by następnie zostać momentalnie zweryfikowanym przez rzeczywistość.
Powrót do gry czwórką obrońców, przynoszącej dobre efekty w poprzednim sezonie, wszystkim w Legii powinien wyjść na dobre. Zawodnicy warszawskiego klubu w tym ustawieniu czują się po prostu bardziej komfortowo, co w tak ważnym meczu powinno mieć duże znaczenie. No a jeśli uda się awansować, to Klaf stanie się żywym dowodem na to, że przyznanie się do błędu, wcale nie świadczy o kimś źle.
4. Bo wraca Michał Pazdan
Pierwotnie reprezentant Polski miał wrócić do gry dopiero w drugiej połowie sierpnia, ale okoliczności znacząco przyśpieszyły ten proces. W sobotę Pazdan zagrał siedemdziesiąt minut z Koroną Kielce i zaprezentował się całkiem przyzwoicie. Z nim w składzie defensywa Legii prezentuje się o niebo lepiej niż bez niego, więc istnieje cień szansy na to, że tym razem napastnicy i skrzydłowi Spartaka nie będą notorycznie ośmieszać warszawskich obrońców. A czyste konto to dziś podstawa. Bez tego można zapomnieć o awansie.
5. W Legii mają dość bycia pośmiewiskiem
Legia, czyli największy i najbogatszy polski klub, regularnie dostarcza powodów do śmiechu. Przede wszystkim jest to zasługa piłkarzy, którzy potrafią skompromitować się nawet w meczu z największymi patałachami i którzy jednocześnie mają serdecznie dość wszystkich kpin pod swoim adresem. Żeby jednak zatrzymać kręcącą się w zawrotnym tempie karuzelę szydery, muszą pokazać coś naprawdę imponującego. Ot, przykładowo opędzlować na wyjeździe Spartak i przebić się do kolejnej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Patrząc pod tym kątem, piłkarzom Klafuricia na pewno nie zabraknie motywacji.
Dlaczego Legia odpadnie?
1. Bo jest po prostu w słabej formie
Legioniści nie imponują już od pierwszego meczu z Cork City. O ile jednak rywale z Irlandii byli po prostu słabi, więc dwumecz z nimi wygrał się praktycznie sam, to późniejsze spotkania pokazały, jak bardzo źle jest z „Wojskowymi”. Porażka ze Spartakiem była apogeum beznadziejności i prawdę mówiąc, nie wydaje nam się, aby od tego momentu w Legii coś się zmieniło. Po drodze mistrzowie Polski wygrali wspomniany mecz z Koroną Kielce, ale mimo wszystko więcej było w tym farta niż przemyślanych rozwiązań wyciągniętych prosto z planu naprawczego. Liczenie na podobny łut szczęścia w Trnawie może być bardzo złudne.
2. Bo Dean Klafurić wydaje się być pogodzony ze swoim losem
Chorwat od początku nie miał w Legii lekko. Gdy przejmował drużynę, mówiło się, że nic z tego nie będzie, bo przecież wcześniej służył człowiekowi, który rozkręcił cały bajzel. Gdy sięgnął z zespołem po podwójną koronę, z każdej strony słyszał, że to inni są fatalni, a nie Legia dobra. Gdy wreszcie podpisał z „Wojskowymi” umowę na wywiązywanie się z roli pierwszego trenera, to momentalnie został zaatakowany stwierdzeniami, że był po prostu najtańszy, a na stanowisku i tak długo się nie utrzyma. Pracując w atmosferze wiecznego powątpiewania, ciężko o zadowalające wyniki, a spadek wiary we własne umiejętności wydaje się być czymś naturalnym. I chyba właśnie coś takiego dzieje się właśnie z Klafem, który sprawia wrażenie gościa świadomego, że klepsydra odmierzająca jego czas w Legii, praktycznie już się przesypała.
3. Bo nad Łazienkowską unosi się duch Nawałki
Rządy byłego selekcjonera wydają się być na Łazienkowskiej wyłącznie kwestią czasu. Świadomość tego, że już za chwilę w klubie dojdzie do nowego rozdania mają także piłkarze, więc umieranie za obecnego trenera niekoniecznie jest w czyimkolwiek interesie. Oczywiście można sądzić, że Vesović czy Kucharczyk grają przede wszystkim dla siebie i kibiców, ale w gruncie rzeczy każdy z zawodników ma świadomość, że naprawdę ważne rzeczy, będą się dziać dopiero po meczu w Trnawie.
4. Bo Spartak będzie miał za sobą cały stadion
Nowoczesny stadion mistrza Słowacji może pomieścić 19 200 widzów i już od dwóch dni wiadomo, że podczas meczu z Legią nie będzie na nim ani jednego pustego krzesełka.
ZASADNUTIE BEZPEČNOSTNÝCH ZLOŽIEK NESCHVÁLILO OTVORENIE SEKTOROV V BEZPEČNOSTNEJ ZÓNE VEDĽA SEKTORA LEGIE, PRETO JE ŠTADIÓN VYPREDANÝ. DO PREDAJA UŽ NEPÔJDU ŽIADNE LÍSTKY. NAPRIEK TOMU, ŽE O TOM NEROZHODOL KLUB, ĎAKUJEME ZA POCHOPENIE. ⚪⚫
— spartak.sk (@SpartakTrnava1) 27 lipca 2018
Oznacza to mniej więcej tyle, że kibica Spartaka, którzy lubią sobie pośpiewać, przez dziewięćdziesiąt minut będą wspierać swoich piłkarzy, byle tylko ponieść ich do koncowego sukcesu. A ponieważ to niczego sobie ekipa, to legionistom na pewno nie będzie łatwo odnaleźć się w tamtejszym klimacie.
5. Bo Legii w Europie średnio idzie na wyjazdach
Od pamiętnego z Celitkiem w 2014 roku, który Legia na boisku wygrała 2:0, jej wyjazdowe występy w eliminacjach do Ligi Mistrzów czy Ligi Europy wyglądają co najwyżej średnio. W zeszłym roku kibicie długo musieli leczyć kaca po bęckach w Astanie i bezbrakowym remisie w Tyraspolu. Dwa lata temu zaczęło się z kolei od falstartu w Mostarze, choć akurat późniejsze wypady do Trenczyna i Dundalk, mimo licznych problemów, były dość udane. W międzyczasie doszło też do wyjazdowej porażki z Ajaksem no i oczywiście szeregu klęsk w fazie grupowej Ligi Mistrzów (sezon 2016/17) i Ligi Europy (2015/16). Co gorsza, w spotkaniu ze Spartakiem legioniści muszą gonić wynik, a z tym mieli ostatnio olbrzymie problemy i do Warszawy z reguły wracali na tarczy. Odwrócenie tej niekorzystnej tendencji będzie cholernie trudne.
Fot. FotoPyK