Spełnił się scenariusz najgorszy, czyli Jarosław Jach nawet nie powąchał murawy po zimowym transferze z Zagłębia Lubin do Crystal Palace i już zmienia barwy. Na razie tymczasowo. 24-latka na najbliższy sezon wziął Caykur Rizespor, który wrócił do tureckiej ekstraklasy. Na pierwszy rzut oka wygląda to bardzo ubogo, “wielki zjazd” i tak dalej, ale istnieje kilka przesłanek ku temu, że Polak sporo zyska robiąc krok do tyłu.
Zaraz po transferze wydawało się, że Jach może zadebiutować w Premier League szybciej niż Jan Bednarek, wtedy wizytujący jeszcze trybuny w Southampton. Nic takiego jednak się nie stało, mimo że w momencie przyjścia świeżo upieczonego reprezentanta biało-czerwonych poważniejsze kontuzje mieli Mamadou Sakho i Scott Dann. Pierwszy niedługo potem wrócił do gry, drugi stracił całą wiosnę 2018 roku (zerwane więzadło). W pewnym momencie menedżer Roy Hodgson przy wyborze stoperów miał jedynie Jamesa Tomkinsa, 36-letniego Damiena Delaneya i przesuniętego z prawej obrony Martina Kelly’ego.
Wiadomo było więc, że tak naprawdę kluczowe dla Jacha będą pierwsze tygodnie, mimo iż ogólnie przedstawiano go jako transfer na przyszłość. Nie skorzystał ze sprzyjających okoliczności na starcie. Jesienią w Zagłębiu Lubin często grał słabo, w reprezentacji zadebiutował bardziej za ogólny potencjał niż aktualną formę i jak widać, w Anglii też to dostrzeżono. Nasz rodak w 29. kolejce załapał się do kadry meczowej na Manchester United, oprócz tego nie znajdował się nawet wśród rezerwowych.
Szukanie minut w innym miejscu to ruch logiczny, choć zapewne mało kto spodziewał się takiego kierunku. Bardziej można się było nastawiać na jakieś wypożyczenie do Championship czy w ostateczności nawet do większego klubu League One.
#CrystalPalace‘s Polish defender Jaroslaw Jach has officially joined the #TurkishSuperLig club @CRizesporAS on loan until the end of the season. pic.twitter.com/jBRRlbd9P6
— Turkish Super Lig (@FootyTurkish) 25 lipca 2018
O nowy klub Jacha zapytaliśmy największego w Polsce eksperta od tureckiej piłki, dziennikarza “Faktu” Filipa Cieślińskiego. – Rizespor kadrowo nie imponuje, nawet na tle tegorocznych beniaminków. To jednak drużyna mająca już wcześniej dość ugruntowaną pozycję w tureckiej piłce. Jej ubiegłoroczny spadek należy traktować jako wypadek przy pracy. Spadła trochę pechowo, do końca walczyła, żeby wsadzić na minę Bursaspor. W drugiej lidze bardzo szybko się ogarnęła i od razu wywalczyła awans. Klub ten może liczyć na delikatne wsparcie prezydenta kraju, Erdogana, wszak jego rodzina pochodzi z Rize. Do tego jeszcze potężny sponsor – Caykur to znany na całym świecie producent herbaty. Jach może być pewny, że trafia do stabilnego miejsca, że wypłaty będą na czas i nikt nie zwinie interesu za dwa miesiące. A sportowo? Sądzę, że uda się utrzymać – mówi Cieśliński.
Jego zdaniem nie należy traktować tego wypożyczenia jako zesłania. – Jach trafia do zdecydowanie silniejszej ligi niż polska, regularnie będzie się mierzył z takimi markami jak Galatasaray, Fenerbahce, Besiktas, Trabzonspor czy coraz silniejszy Basaksehir. W Rizesporze powinien mieć pewne miejsce w pierwszym składzie, a dla niego to teraz najważniejsze. W tamtym sezonie liderem na środku obrony był Marokańczyk Marwane Saadane. Na pewno zostanie, problem miano z wypełnieniem drugiego miejsca na tej pozycji. Przez chwilę grał wypożyczony z Besiktasu Alexander Milosević, obecnie już piłkarz AIK Solna. Oprócz niego próbowano jeszcze kilku misiów. Wśród nich znajdował się 33-letni Mauricio Ramos. Przychodził najpierw do Adanasporu – jednego z niewielu tureckich klubów zarządzanych przez prywaciarza – gdy tamtejszy właściciel wpadł na pomysł w stylu Antoniego Ptaka w Pogoni Szczecin i zaczął masowo ściągać Brazylijczyków. On przybył w jednym z kontenerów. Po spadku wziął go Rizespor. Na drugą ligę Ramos wystarczył, ale Jach spokojnie może go wygryźć. W kadrze jest jeszcze pozyskany tego lata młody Tunezyjczyk Montassar Talbi, jednak nie traktowałbym go jako kandydata do pierwszego składu. Jeśli Rizespor nikogo więcej nie sprowadzi, nie wypada nie grać w takim towarzystwie – uważa nasz rozmówca.
Jach po pół roku bez grania z pewnością nie przychodzi w idealnym stanie, ale pierwszą kolejkę Super Lig zaplanowano na 12 sierpnia. Zostały ponad dwa tygodnie, żeby przekonać trenera.
A jest nim nie byle kto, bo Ibrahim Uzulmez. – W 2011 roku zakończył karierę. Grał na lewej obronie, przez wiele lat był kapitanem Besiktasu. Ma twardy charakter, może postawić Jacha na nogi. Bumelanctwa u niego nie ma, nie toleruje braku profesjonalizmu. Niedawny kapitan zespołu Leonard Kweuke teraz raczej nie będzie grał. To w dużej mierze przez niego Tuszyński siedział na ławce, bo ładował tyle goli. Na zgrupowanie przed sezonem Kweuke przyjechał jednak jako wesoły grubasek. Po kontuzji jest takim spaślakiem, że nie nadaje się do wyczynowego grania. Wcześniej miał status niekwestionowanej gwiazdy i na dużo sobie pozwalał. Zabierał kolegom piłkę przy rzutach karnych mimo braku wyznaczenia, a gdy raz ktoś wykonywał jedenastkę za niego i nie strzelił, to Kweuke robił głupie miny, nie ukrywając pretensji. Czas gwiazdorka się kończy, ale Rizespor powinien sobie poradzić w ataku. Furorę zrobił Paragwajczyk Braian Samudio. Rok temu wyciągnięto go z brazylijskiego Guarani. Na wypożyczeniu zdobył 20 bramek i został królem strzelców drugiej ligi tureckiej, a przecież za rywali miał takich gigantów jak Bruno Mezenga czy Boubacar Dialiba (śmiech). Bez wahania wykupiono go za milion euro – tłumaczy Cieśliński.
Patrząc na ostatnie lata, Jach nie przychodzi jednak do klubu, w którym na dźwięk słowa “Polska” wszyscy kłaniają się w pas. – Zastanawiające trochę jest to, że Rizespor w ostatnim czasie regularnie miał przejebane przy transferach z polskim akcentem. Zawiedli pozyskani z Ekstraklasy Patryk Tuszyński i Nika Dzalamidze, kompletnie nie sprawdził się wcześniej Ludo Obraniak, a przychodził jako potencjalny wymiatacz. Tak naprawdę ostatnim Polakiem, który grał tam na oczekiwanym poziomie był Mariusz Pawełek. Może Jach przełamie tę złą passę, aczkolwiek dziwię się klubowi, że po tylu niewypałach nie zniechęcił się do polskiego kierunku – przyznaje Filip Cieśliński.
I dodaje: – Pozytywem dla Jacha jest fakt, że latem Rizespor wziął też Armanda Traore z Nottingham, wcześniej będącego m.in. w Juventusie i Arsenalu. Polak nie będzie nosił brzemienia jedynego zawodnika sprowadzonego z Wysp, któremu tam nie poszło i musi się teraz ratować Turcją. Pobyt w Rize może być dla niego poważnym testem na charakter, zderzy się z zupełnie nowymi rzeczami. Tuszyński opowiadał, że gdy drużynie nie szło, wzywano szamana na treningi, a ten przyprowadzał żywego barana i w ramach ofiary zarzynał go przy wszystkich. Nie zakładam, by dziś tego nie było.
Polak na wstępie nie będzie się czuł w szatni Rizesporu zupełnie osamotniony, bo jedną postać powinien już kojarzyć. – Spotka kolegę z ekstraklasowych boisk. Z wypożyczenia do Cracovii powrócił prawy obrońca Matic Fink i ma szansę na skład. Ostatnio wybrali się na obóz do Słowenii, chłopina w wywiadach bardzo przeżywał to, że jadą do jego ojczyzny. Widać było, że jest optymistycznie nastawiony – mówi nasz ekspert od tureckich klimatów.
Nigdzie nie zaznaczono, by w umowie między klubami zawarto opcję pierwokupu Jacha, a to informacja kluczowa w kontekście tego, czy w Crystal Palace wiążą z nim jeszcze jakieś nadzieje. Pozostaje więc liczyć na to, że piłkarz rozegra dobry sezon w Super Lig i wróci do Anglii otrzaskany w pojedynkach z takimi tuzami jak Samuel Eto’o, Roberto Soldado, Mathieu Valbuena, Emmanuel Adebayor, Ryan Babel, Bafetimbi Gomis, Arda Turan, Younes Belhanda, Sofiane Feghouli, Eljero Elia i kilkoma innymi gośćmi, którzy przez długi czas grali na dobrym poziomie w najlepszych ligach. A wtedy nawet jeśli nie będzie mu dane przebić się do składu “Orłów”, będzie mógł liczyć na oferty z ciekawszych klubów niż Rizespor.
Ale w tym momencie to wszystko teoria. Na razie – do roboty!
PM