Marcin Brosz w stawianiu na młodzież poszedł tak daleko, że nowy sezon zaczął ze składem mającym średnią wieku 20,27! Najstarszy w wyjściowej jedenastce Michał Koj za sześć dni skończy 25 lat i był kapitanem. Górnik Zabrze w takim zestawieniu przez godzinę nieźle poczynał sobie z Koroną Kielce, ale ostatnie dwa kwadranse już zdecydowanie należały do gości. Gdyby nie Tomasz Loska (i w jednym przypadku Koj, który zaasekurował bramkarza po odbitym strzale) złocisto-krwiści mogliby wysoko wygrać. Z tego remisu jedynie gospodarze mogą być zadowoleni.
Łukasz Wolsztyński w przerwie na antenie Canal+ przyznał, że na razie eliminacje Ligi Europy chyba są ważniejsze, dlatego na ławce mecz zaczęli Igor Angulo, Szymon Matuszek czy Jesus Jimenez. Inna sprawa, że z weteranami na boisku Górnik prezentował się gorzej niż z samymi młodymi.
Ekstraklasowe debiuty zaliczyli Kacper Michalski i Przemysław Wiśniewski. Pierwszy przebiegł w tym meczu najwięcej z zawodników obu drużyn i grał odważnie, choć chwilami jeszcze dość chaotycznie. Chaos w jeszcze większym stopniu jest zarzutem w kierunku Wiśniewskiego, który gubił się przy atakach rywali i stanowił najmniej pewny punkt zabrzańskiej defensywy.
Najbardziej rozczarował jednak Adam Ryczkowski. Zaliczył anonimowe 45 minut na lewym skrzydle i w drugiej połowie już go na boisku nie oglądaliśmy. Mniej doświadczeni Daniel Liszka czy – zwłaszcza – Daniel Smuga wypadli znacznie lepiej. Smuga już do przerwy mógł mieć dwie asysty. Najpierw uniknął spalonego wychodząc na wolne pole i wycofał w polu karnym do Marcina Urynowicza, który jednak strzelił za lekko i Matthias Hamrol dał radę. Później 21-latek świetnie odegrał do wbiegającego Szymona Żurkowskiego. Mocne uderzenie w bliższy róg – Hamrol na posterunku. Bramkarz Korony mógłby być w pełni zadowolony ze swojej postawy, gdyby nie fatalne zachowanie pod koniec pierwszej połowy. Chciał zagrywać do boku, ale na drodze podania stanął Urynowicz. Na szczęście dla gości, był ustawiony tuż przy linii bocznej i nie zdołał opanować piłki. Gdyby to zrobił, mógłby stworzyć Smudze wymarzoną sytuację.
Korona szybko zaczęła dominować, ale dość długo zagrożenie stwarzała głównie strzałami sprzed pola karnego. Górnik był konkretniejszy w sytuacjach i tak też zaczęła się druga połowa. Zagranie górą Żurkowskiego, przytomne przedłużenie Urynowicza i Smuga będąc sam przed Hamrolem spokojnie zrobił swoje. Piękna akcja, ale w zasadzie to było tyle jeśli chodzi o zabrzan. Wprowadzony za Ryczkowskiego Jimenez wprowadził nieco ożywienia, tyle że gdy po jego stracie w środku pola Korona przeprowadziła akcję na 1:1, zgasł zupełnie. Niczego pozytywnego do gry nie wnieśli również Angulo i Matuszek.
Korona powinna wyrównać szybciej, lecz Michael Gardawski kompletnie spartolił kolejny świetny przerzut Adnana Kovacevicia (imponował w tym elemencie razem z Jakubem Żubrowskim). Loska trochę zaszachował go na przedpolu, ale pomocnik kielczan mimo to miał potem miejsce i czas, żeby dobrze przymierzyć do opuszczonej bramki. Kopnął znacznie obok słupka.
Po golu sytuacje dla gości zaczęły się mnożyć. Loska szczególnie zaimponował po główce Piotra Malarczyka, ale klasę pokazał również broniąc uderzenie głową Zlatko Janjicia i zatrzymując rozpędzonego Ivana Jukicia. Jego koledzy z pola byli natomiast bezradni, Górnik już tylko się bronił.
Ten mecz chyba dość dobitnie pokazał, że ekipa z Roosevelta na samej młodzieży na dłuższą metę funkcjonować nie może, a i 2-3 weteranów to raczej za mało. Znacznie większe obycie zawodników Korony w końcówce było aż nadto widoczne, ale koniec końców po raz piąty z rzędu między tymi drużynami mamy remis. Gino Lettieri też czeka na wzmocnienia, tyle że on, w przeciwieństwie do Brosza, mówi o tym głośno.
[event_results 507382]
Fot. FotoPyk