Reklama

Pierwsze krwawienie z oczu już za nami

redakcja

Autor:redakcja

21 lipca 2018, 21:00 • 3 min czytania 11 komentarzy

Musieliśmy czekać do czwartego meczu 1. kolejki, żeby po raz pierwszy w nowym sezonie przeszło nam przez myśl, że trochę jednak marnujemy życie ślęcząc przed Ekstraklasą – zwłaszcza iż pogoda za oknem dopisywała. Pozytywem po tym strasznym 0:0 dla Arki Gdynia jest to, że wreszcie nie przegrała przy Reymonta. W Wiśle Kraków pozytywów można szukać tylko w solidnej defensywie.

Pierwsze krwawienie z oczu już za nami

Michał Buchalik najpoważniejszą interwencję miał zaraz na początku spotkania, gdy musiał wybiegać na przedpole, uprzedzając Lukę Zarandię. Później w zasadzie był bezrobotny. Arka Zbigniewa Smółki w założeniu ma grać futbol ofensywny, techniczny, z dużą wymianą podań. Dziś z tych założeń co najwyżej wyszło dużo podań, ale nie były one ani kreatywne, ani szybkie, ani zbyt techniczne. Arkowcy nie stworzyli sobie żadnej sytuacji. Najgroźniejsze momenty to niecelne strzały sprzed pola karnego.

Wisła do przerwy kontrolowała przebieg meczu, choć najlepsze sytuacje tworzyła nie ona sama, lecz jej rywale, po swoich błędach. Pavels Steinbors w poprzedniej rundzie właśnie na stadionie „Białej Gwiazdy” zanotował najgorszy występ w sezonie i gdyby nie Jesus Imaz, być może teraz pisalibyśmy podobnie. Łotysz wybił piłkę wprost pod nogi hiszpańskiego pomocnika, który jednak kopnął fatalnie – nad poprzeczką. Potem Zarandia stracił, Patryk Małecki idealnie podał do niepilnowanego Imaza, ale ten znów zawiódł. Nawet nie trafił w bramkę.

Steinbors zrehabilitował się po zmianie stron. Nic się nie działo, aż tu nagle rzut karny, bo bezsensownie ręce na plecach Zdenka Ondraska położył Frederik Helstrup. Za wymierzanie sprawiedliwości wziął się nowy kapitan gospodarzy Rafał Boguski i… można było zapłakać. Gorzej nie dało się tego zrobić. Najpierw bramkarz Arki obronił jego strzał, a dobitka z idealnej pozycji poszybowała hen w trybuny, albo może nawet dalej.

Reklama

Później Steinbors sparował jeszcze na poprzeczkę zaskakujące uderzenie Martina Kostala i w sumie to by było na tyle. Wisła spuściła z tonu w drugiej połowie, Arka zaś na wyższe obroty nie weszła. Przyjemności z oglądania jej gry mieliśmy tyle, co za najbardziej topornych momentów u Leszka Ojrzyńskiego. Wyjściowe założenia inne, co widać było nawet przy uporczywych próbach ryzykownego rozgrywania akcji już od bramki, ale efekt podobny. Mizerny.

Coś jeszcze? Negatywnie zaskoczył nas Kamil Wojtkowski. Wszedł na boisko zupełnie nieprzygotowany – bez makijażu. A dziewczyna tyle nad nim pracowała…

Kilka godzin przed meczem rezygnację z zasiadania w zarządzie Wisły złożył Damian Dukat.

Reklama

W ostatnich dniach nastąpiła mobilizacja kibiców „Białej Gwiazdy”, by pomóc klubowi. Spodziewaliśmy się zatem, że znajdzie to swoje odzwierciedlenie również we frekwencji. A tu dupa – nie było nawet 10 tys. na trybunach. Słabo.

Generalnie chcemy już o tym meczu zapomnieć i nigdy do niego nie wracać.

Wisła Kraków – Arka Gdynia 0:0

Wisła: Buchalik 5 – Bartkowski 5, Wasilewski 5, Sadlok 5, Pietrzak 6 – Boguski 2 (80′ Wojtkowski – bez oceny), Basha 4, Kort 3, Imaz 3, Małecki 5 (60′ Kostal 4) – Ondrasek 3 (89′ Kolar).

Arka: Steinbors 6 – Zbozień 4, Marić 5, Helstrup 3, Marciniak 5 – Zarandia 3 (89′ Danielak – bez oceny), Bohdanow 4 (80′ Siemaszko), Nalepa 5, Janota 3, Cvijanović 2 (60′ Aankour 3) – Kolew 2.

Piłkarz meczu: Steinbors.

Minus meczu: Boguski.

Żółte kartki: Cvijanović.

Sędzia: Piotr Lasyk (5).

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...