Długo zastanawialiśmy się jak podejść do wyboru polskiego piłkarza miesiąca w czerwcu, bo napotkaliśmy pewien zasadniczy problem – w tym okresie nasz futbol wywiesił białą flagę. Niby byliśmy na mundialu, ale tylko ciałem, duch albo nie miał paszportu, albo nie dostał wizy, w każdym razie został na Okęciu. Jak tu więc wybrać 20 najlepszych? Nie da się, więc rozegraliśmy to inaczej.
Otóż miejsc 1. – 11. w tym rankingu nie ma. To znaczy są, ale stoją puste, niezamieszkane przez nikogo, bo też nikt nie zasłużył, by do pierwszej jedenastki się załapać. Nie po tej kompromitacji, którą przeżywaliśmy, oglądając mistrzostwa w Rosji. Ławka rezerwowych, miejsca na trybunach. Okej, tu parę miejsc znaleźliśmy, choć trzeba przyznać: też z pewnym niesmakiem. To co, jedziemy, ale uprzedzamy, że podróż będzie to smutna.
Do nudnej, wolnej i przewidywalnej kadry Nawałki wnosił trochę nadziei. Oczywiście, żeby dobitnie zobrazować, było to jak wsadzenie jednego odświeżacza powietrza na setkę festiwalowych Toi-Toiów, ale zawsze. Taki Piszczek tego ciężaru nie udźwignął, stąd dla Bartka prestiżowe 20. miejsce.
Dobrze pokazał się w meczach z Chile i Litwą, kiedy ostatecznie odstawił Linettego w walce o środek boiska. Biegał, walczył, jeździł na dupie, a jeszcze potrafił dać coś z przodu, biorąc udział w bramce przeciwko temu drugiemu rywalowi. Na mundialu chciał pokazać to samo, ale niestety, nie wystarczyło, zabrakło mu umiejętności.
Spodziewaliśmy się go w tym zestawieniu równie mocno, co śniegu w środku lipca. A jednak Jędrzejczyka można w takiej kompanii zmieścić, bo mówcie, co chcecie, z nim na boisku reprezentacja nie straciła gola w czerwcu. Jasne, widać było, że w formie jest mizerniutkiej, ale jakoś tuszował swoje braki, a też rywale nie bardzo jego słabość wykorzystywali.
Oczekiwał więcej, także od siebie. Na mundialu bowiem nie odpalił turbo, zawiódł Nawałkę na tyle, że ten posadził go z Kolumbią na ławce. Kamilowi pozostało oglądanie tej padaki z boku, a potem wejście, danie bezbarwnej zmiany i płacz. Ale… no właśnie, liczbowo nie wygląda to tragicznie. Na mistrzostwach asystę w końcu zanotował, wrzucając na nos do Krychowiaka, poza tym powinien mieć ostatnie podanie przy bramce Lewandowskiego, ale Robert miał ochotę na wszystko inne, tylko nie na trafienia. Do tego dochodzi asysta z Chile. Ostateczny wynik: 17. lokata.
Podobnie jak z Jędrzejczykiem: to nie jego nazwisko miało należeć do najlepszych w kadrze, ale trochę tak było. Szczególnie w meczu z Senegalem, kiedy Rybus naprawdę dawał radę.
Można gdybać, czy z Glikiem w składzie przegralibyśmy z Senegalem, ale czasu się nie cofnie. Fakty są takie, że wszedł na Kolumbię, gdy było po herbacie i zagrał cały mecz z Japonią. Z Azjatami polska obrona wyglądała całkiem przyzwoicie i chyba nie był to przypadek?
Szkoda nam Łukasza. Mógłby zrobić wiele, żonglować pomarańczami, mówić w sześciu językach, cytować Geothego, a Nawałce na 100% i tak by nie zaimponował, selekcjoner postawiłby na Szczęsnego. I też na tej decyzji odchodzący szkoleniowiec się przejechał, bo Szczęsny zagrał koszmarny mundial, a Fabiański z Japonią znów pokazał to, czym zaczął imponować w reprezentacji jakiś czas temu. Pełen spokój. Pamiętacie interwencję z pierwszych minut, kiedy trzeba było zagrać na przedpolu? Bramkarz wyliczył wszystko idealnie, mamy podejrzenia, że Szczęsny w tej matematyce znowu by się pogubił.
„Nie da rady”, „jest ze słabej Ekstraklasy”, „jest za wolny”. Dało się słyszeć takie głosy, a Kurzawa wszedł z Japonią na boisko i wykonał swoje zadanie rzetelnie. Grał bez kompleksów, zaliczył asystę. Dziwna sprawa: chłopak z podrzędnych rozgrywek potrafił tak grać na mistrzostwach, podobno rozchwytywany Zieliński z mocnej Serie A o podobnym występie mógł tylko pomarzyć.
Cóż, znów – bo podobnie jak na Euro 2016 – trzeba mówić dobrze o Pazdanie, ale wtedy sięgał poziomu najlepszych, a teraz najlepsi zrobili krok w tył i zostawili Michała samego na placu boju. Obrońca Legii ogarniał na tyle, na ile mógł. Jeździł na dupie, starał się asekurować Bednarka i Cionka, ale wszystkiego sam zrobić nie mógł. No i nie zrobił.