Początek fazy ćwierćfinałowej na mistrzostwach świata rosyjskie media sportowe potraktowały wyjątkowo spokojnie. Na temat dzisiejszych meczów nie znajdziemy zbyt wielu interesujących materiałów, trochę lepiej wygląda sytuacja z jutrzejszymi. Albo, będąc precyzyjnym, ze spotkaniem Rosja-Chorwacja, na które gospodarze mundialu czekają nie tylko ze zniecierpliwieniem, ale też z wielkimi nadziejami. Kolejne teksty o Czerczesowie czy Gołowinie nie mogą więc dziwić. Brak czegokolwiek na temat Belgii, Urugwaju czy Anglii – jak najbardziej.
Sports.ru
Zaczynamy od ciekawego tekstu o Stanisławie Czerczesowie. Konkretnie – o początkach jego trenerskiej kariery.
Kiedy Czerczesow jesienią 2002 roku zdecydował się zakończyć karierę, postanowił przenieść się do Austrii. Okres, który tam spędził, ciężko nazwać urlopem czy emeryturą. Czerczesow już wcześniej myślał o pracy trenera i właśnie w Austrii chciał odbyć wszystkie kursy. Nauka w języku niemieckim szła jednak ciężko, a przed każdym egzaminem bardzo się denerwował. – Na niektóre pytania udawało mi się znaleźć dobrą odpowiedź. Choć bywało też tak, że mieliśmy egzamin z biologii, na który przychodził pewien Osetyjczyk i musiał wszystko tłumaczyć po niemiecku. Nie chcę tego wspominać, bo od razu robi mi się słabo. Takie stresu nie czułem nawet w czasie najważniejszych meczów – opowiadał kilka lat później.
Pierwszym klubem Czerczesowa był występujący w czwartej lidze Kufstein, który objął na początku 2004 roku. Były piłkarz Spartaka musiał jednak zebrać jakieś doświadczenie, bez którego nie miał szans na otrzymanie licencji UEFA Pro. W małym austriackim mieście Czerczesowa przyjęto z wielkimi honorami. Kufstein był bowiem klubem całkowicie anonimowym, a Rosjanin w całym kraju cieszył sporą popularnością zdobytą jeszcze w czasach gry dla Tirolu Insbruck. Wszyscy byli więc zachwyceni, gdy tylko pojawił się w ośrodku treningowym.
Pracę trenerską Czerczesow łączył z egzaminami. Od stycznia do listopada 2004 roku zdał ich aż sześć, co jednak nie wpłynęło na jego pracę w klubie. Kufstein zajął pierwsze miejsce w czwartej lidze i dzięki Rosjaninowi awansował wyżej. Po drodze pojawiały się różne problemy, ale dla Rosjanina nigdy nie stanowiło to żadnej przeszkody.
Dalej mamy kolejny materiał dotyczący reprezentacji Rosji. Dlaczego „Sborna” nagle zaczęła grać tak dobrze? Przywołujemy kilka powodów.
– Czerczesow przez dwa lata stosował trudny, choć bardzo modny system z pięcioma obrońcami. Przed samym mundialem nagle jednak przestał i wrócił do sprawdzonego 4-4-2, który stosował na samym początku swojej pracy z kadrą. I to bez wątpienia najlepszy wariant dla reprezentacji takie, jak nasza, czyli pozbawionej gwiazd.
– Skuteczna i dobrze zorganizowana obrona to zasługa nie tylko treningów, ale też doświadczenia, które wniósł do niej Sergiej Ignaszewicz. Piłkarz CSKA do kadry wrócił tuż przed startem mistrzostw i od razu stał się jej liderem, który innym defensorom tłumaczy, co mają robić na boisku.
– Rosja zna swoje miejsce w szeregu. W każdym meczu piłkarze Czerczesowa oddawali pikę przeciwnikowi i koncentrowali się na obronie. Taktyka jest dostosowywana pod przeciwnika, ale przede wszystkim ma maksymalnie uproszczać grę.
Sowiecki Sport
W „Sowieckim Sporcie” mamy dziś kilka ciekawych materiałów. Na początek historia Philippe Coutinho.
Coutinho to nie tylko świetny piłkarz, ale też bardzo interesujący człowiek. Jego transfer do Barcelony za 105 milionów funtów jest trzecim najdroższym w historii futbolu. Kataloński klub nie żałował jednak pieniędzy, bo w Brazylijczyku widziano następcę Andresa Iniesty. A przy okazji kogoś, kto swoją grą będzie przyciągał wzrok kibiców na całym świecie.
Coutinho do piętnastego roku życia grę na trawie łączył z futsalem. Często występował jako napastnik, ale kiedy zrezygnował z gry na hali, trenerzy przesunęli go trochę niżej. Tam szybko zaczął pokazywać jeszcze większy potencjał, a wiele pożytku płynęło przede wszystkim z jego umiejętności technicznych. Coutinho miał też inną przewagę na kolegami z klubu czy przeciwnikami, z którymi musiał się mierzyć – na boisku myślał nie tylko szybciej, ale też inaczej. Coś co pozwalało myśleć, że może stać się gwiazdą.
Sport-Express
Ciekawych materiałów dotyczących meczów ćwierćfinałowych w„Sport-Expressie” nie znajdziemy, ale pojedyncze historie dotyczące mundialu już tak. Weźmy chociażby porównanie Aleksandra Gołowina do młodego Luki Modricia, z którego wynika, że wszystko przebiegało u nich… inaczej.
W sezonie 2014/15 młody pomocnik początkowo grał tylko w Pucharze Rosji, a w marcu doczekał się ligowego debiutu. W Premier Lidze Gołowin wystąpił siedem razy, zawsze wchodząc na boisko z ławki. Nie strzelił żadnego gola, ale udało mi się zanotować jedną asystę, a sezon zakończył na zgrupowaniu reprezentacji po nieoczekiwanym powołaniu od Fabio Capello. 7 lipca zagrał swój pierwszy mecz w narodowych barwach.
Modrić, czyli cudowne dziecko chorwackiej piłki, w swoim pierwszym sezonie w seniorskiej piłce , rozegrał dwadzieścia dwa spotkania i strzelił osiem bramek. Głośno zrobiło się o nim 3 kwietnia 2004 roku, kiedy 18-letni Luka popisał się kapitalnym trafieniem po wcześniejszym rajdzie lewą stroną boiska. Po zakończeniu sezonu Modrić dostał nagrodę dla najlepszego piłkarza ligi.
Dorzucić możemy też materiał utrzymany w duchu „Akinfiejew vs. Subasić – kto lepiej broni karne?”.
Akinfiejew całą karierę spędził w CSKA. Nic więc dziwnego, że wszystkie serie jedenastek, w których do tej poty brał udział, miały miejsce w rozgrywkach Pucharu Rosji – dwa razy w półfinale i dwa razy w finale. Co ciekawe, Akinfiejew w każdej rywalizacji bronił po jednym rzucie karnym, a jego zespół zawsze wygrywał. W meczu z Hiszpanią nasz bramkarz przebił więc siebie samego, bo dwukrotnie zatrzymywał piłkarzy przeciwnika.
Subasić większość pomeczowych jedenastek bronił jeszcze w barwach Hajduka Split. W sezonie 2008/09 zdarzyło mu się to dwa razy – najpierw w ćwierćfinale, a później w finale Pucharu Chorwacji.Za pierwszym razem udało odbić mu się jeden strzał, za drugim – przepuścił wszystkie. Na kolejne wyzwanie musiał czekać dwa lata. Znowu na etapie ćwierćfinału doszło do ciekawe sytuacji. Subasić sam skutecznie egzekwował rzut karny, ale nie był w stanie żadnego obronić i Hajduk ostatecznie odpadł z rozgrywek.
Bombardir.ru
Materiałów niewiele, ale taki reportaż z Soczi wygląda całkiem, całkiem. Zobaczmy, jak zmieniło się to miasto po dwóch największych imprezach sportowych.
W Soczi i sąsiednich miejscowościach nie brakuje pięknych miejsc, ale nie można ich idealizować. Wydatki na igrzyska olimpijskie były rekordowe w historii i wyniosły 51 milionów dolarów. Wszystkie obiekty powstawały od zera, a budowa mocno dotknęła mieszkańców
– Ludzie bardzo ucierpieli, ponieważ w czasie powstawanie hal i stadionów w wielu miejscowościach nie było wody i prądu. Teraz jednak nikt już się chyba o to nie wścieka – mówi Weronika, która pracuje w centrum informacji turystycznej. Z jej słów wynika też, że wielu ludzi zostało przesiedlonych, a w sercu parku olimpijskiego cały czas położony jest cmentarz. W czasie igrzysk był ochraniany przez OMON, aby zagraniczni kibice nie skalali miejsca pamięci.
– Wcześniej nie było tu nic oprócz kilku knajpek i domów położonych w pobliżu morza. Jasne, jeśli żyjesz w jednym miejscu od wielu lat i nagle ktoś chce żebyś przeniósł się w inne miejsce, to nie jest łatwo. Ale przecież zawsze można się dogadać. Niektórzy jednak cały czas chodzą po sądach i szukają sprawiedliwości – kontynuuje Weronika.
Championat.com
Ze wszystkich dzisiejszych tekstów uwagi wart jest tylko ten o Kolindzie Grabar-Kitarović, czyli prezydent Chorwacji, która mecze reprezentacji swojego kraju ogląda nie z VIP loży, ale na trybunie wśród „normalnych” kibiców.
Grabar-Kitarović bez wątpienia jest bardzo ładna. Do szaleństwa kocha sport i uwielbia oglądać na żywo nie tylko piłkarską reprezentację, ale też chorwackich koszykarzy, piłkarzy ręcznych, siatkarzy czy piłkarzy wodnych.
Do Rosji przyjechała, aby obejrzeć spotkanie 1/8 finału mundialu pomiędzy Chorwacją i Danią. Wybrała miejsce w klasie ekonomicznej i bez żadnych problemów robiła sobie zdjęcia z każdym, kto ją o to poprosił. W spotkaniu z Rosją będzie najważniejszym kibicem w swoim kraju, ale kolejny raz nie rozsiądzie się wygodnie loży dla VIP-ów.
Dlaczego? Głównie dlatego, że Grabar-Kitarović na mecze chodzi zawsze w koszulce reprezentacji. – Dress code, który panuje w loży VIP, jest bardzo surowy. Obowiązują tam długie suknie, więc w takim stroju, w jakim jestem dziś, nikt mnie tam nie wpuści – tłumaczyła pani prezydent po meczu z Danią.
Fot. Newspix.pl