Reklama

Co tam, panie, w ćwierćfinale? (20)

redakcja

Autor:redakcja

06 lipca 2018, 10:53 • 6 min czytania 21 komentarzy

Mundial wszedł w fazę, w którą wchodzi wiejskie wesele o czwartej w nocy. Większość towarzystwa już się zawinęła, posnęła bądź padła ze zmęczenia w przypadkowych miejscach, zostali tylko najwytrwalsi. Wciąż biesiadują. Wciąż tematy rozmów mogą być mądre i zabawne. Wciąż można dać radę na parkiecie i przy butelce, ale jest jasne, że za chwilę świt. 

Co tam, panie, w ćwierćfinale? (20)

Właśnie wjeżdża ostatnie ciepłe danie. Dwa dni z ćwierćfinałami, ostatnia prawdziwie sycąca mundialowa uczta.

Nie ma nic bardziej zdradzieckiego dla dziennikarza sportowego niż wyrokowanie. Oczywiście nie dokonujemy diagnoz lekarskich, w przypadku błędu tragedii nie ma, ale dumy też brak. Niemniej futbol, najbardziej nieprzewidywalna dyscyplina świata, gdzie o końcowym wyniku może zdecydować jeden moment, jedna wrzutka, jeden kuriozalny błąd, nie daje szans. Rachunek prawdopodobieństwa i logiczne scenariusze są w świecie piłki żałosnymi popychadłami.

Nawet Nostradamus rzuciłby w diabły swój kupon za dwa złote i powiedział, że woli zostać przy przewidywaniu kończących świat potopów.

Ale pobawmy się. Kto, co i jak, na osiem meczów przed końcem turnieju. Możecie zapisać ten tekst, a potem mi go wypominać przez następne miesiące – przeżyję, lata temu skreśliłem Nawałkę, potem stwierdziłem, że Odjidja-Ofoe jest najgrubszym wonderkidem świata, który błyskotliwie potrafi tylko zjeść kanapkę drwala w McDonaldsie.

Reklama

FRANCJA – URUGWAJ

Nie wierzę w Trójkolorowych. Być może dlatego, że ich nie lubię, podświadomość buntuje się więc przed stawianiem na Francję, ale nie wierzę w nich. Wierzę co prawda w Kyliana Mbappe, ale to mimo wszystko sport zespołowy, a możliwe, że nikt nie ma więcej instrumentów do zatrzymania genialnego nastolatka niż Urugwaj.

Nie zamierzam wyciągać tysięczny raz z szafy zużytych frazesów tekstu o utrudniającej stworzenie jedności w drużynie wielokulturowości. To jest fundamentalny problem stojący przed każdym francuskim selekcjonerem, ale Deschamps mógł się z nim uporać.

Mimo to nie kupuję tej drużyny. Nawet mecz z Argentyną – Albicelestes byli na tych mistrzostwach po prostu słabi. Znajdzie się ładnych kilka ekip, które też odpadły na tym bądź wcześniejszym etapie, a miały więcej argumentów. Obrona Argentyny była żartem, mgnieniem Ekstraklasy, ich ataki przez wiele minut przypominały walenie głową w mur. 4:3 szanuję, ale też nie przeceniam. Najlepszy mecz Francji, ich demonstracji siły? Jeśli tak, to demonstracja siły z gatunku tych, co również obnażają braki.

Urugwaj natomiast całkowicie sponiewierał Portugalię. TO była prawdziwa demonstracja siły, choć znowu suchy wynik na to nie wskazuje. Kto widział ten wie, że Portugalczycy nie mieli wiele do powiedzenia w tym meczu. Gol po stałym fragmencie, klarownych okazji niemal zero, kontrola meczu w całości po stronie Urusów.

Nawet jak stracili bramkę, to błyskawicznie wyszarpali ster.

Reklama

Może nie był to najpiękniejszy mecz dla kibica, ale uważam go za hymn pochwalny dla efektywności.

Ale jest jeden zasadniczy problem – kontuzja Cavaniego. To jest zawodnik dla tej drużyny nieodzowny. Obie jego bramki z Portugalią były fantastyczne, pokazywały nie tylko instynkt, technikę, ale też jego zajadłość w grze dla barw narodowych. To prawdziwy lider ofensywy, koń pociągowy, nie Suarez. Z doniesień na temat jego zdrowia wynika, że występ jest mało realny. Niestety może to przesądzić o losach meczu.

Ale jeśli ktoś ma sobie poradzić nawet z utratą takiego fundamentu, to właśnie Tabarez. Tabarez prowadzący kadrę od dwunastu lat. Tabarez znający smak strefy medalowej, którą zwiedził wraz z niektórymi kluczowymi postaciami obecnego zespołu.

Mój typ: URUGWAJ.

BRAZYLIA – BELGIA

Brazylia cierpi w oczach opinii publicznej, po pierwsze, przez teatr Neymara, który żenuje kibiców, po drugie, przez zawyżone oczekiwania. Wszyscy patrzyli na skład Canarinhos i nie tyle spodziewali się, że będą mocni, co że będą czarować. Sam się na to złapałem, wielce zaskoczony, że Brazylijczycy nie podają sobie piłek raboną, nie wykonują elastico już w obronie, nie wygrywają wszystkiego po 7:1.

Ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z piekielnie mocnym zespołem, podkreślam. Wybacz Francjo, kadrowo najlepszym na turnieju. W dodatku prowadzonym przez Tite, który doskonale zna swoich graczy, wie jak do nich dotrzeć, a oni uważają go za przybranego ojca. To ogromny atut w fachu selekcjonera, który na zgrupowaniach nie ma za wiele czasu, a jednak tu udało się zbudować silną więź i zrozumienie.

Brazylijczycy nie grają tak pięknie, jak tego po nich oczekiwano, ale z każdym meczem się rozpędzają i coraz bardziej przypominają walec. Demony remisu ze Szwajcarami i męczarni z Kostaryką zostały rozpędzone, taki Meksyk się wyhasał, pomachał szabelką, a potem wpadł w tryby niszczarki.

Belgię szanuję, trudno nie szanować zespołu z takim arsenałem gwiazd w składzie, który w praktyce jest kadrowo niemal równorzędnym przeciwnikiem (a kto chce argumentować, że nawet na papierze lepszym, ma ku temu możliwość). Nie da się nie szanować faktu, że wygrali do tej pory wszystkie mecze. Ni da się nie szanować ich powrotu na 3:2 z Japonią, tej bajecznej kontry z ostatnich minut, która najlepiej pokazywała jak diabelnie niebezpieczny to zespół, a także jak niewiele potrzeba mu miejsca i czasu, by zabić mecz.

To wojna gigantów, być może nawet przedwczesny finał. Ten, kto odpadnie, będzie zapewne nie ofiarą własnej słabości, ale zakręconej w taki a nie inny sposób drabinki.

Stawiam jednak na Brazylijczyków, którzy – choć im się tego odmawia – mają w sobie ten element magii, który czasem pokazują, a który robi różnicę.

Mój typ: BRAZYLIA.

SZWECJA – ANGLIA

Odpadnięcie ze Szwecją w ćwierćfinale byłoby typowo angielskim scenariuszem. „It’s coming home”, wielka pompka podłączona pod balonik, a potem huk słyszalny na całych Wyspach Brytyjskich.

Jak mówi klasyk, na mundialu nie ma już słabych drużyn. Ale trudno uważać, by Anglicy dotarli do topowej ósemki świata w spektakularnym stylu, lejąc po drodze mocarzy.

Ich grupa eliminacyjna: Słowacja, Szkocja, Słowenia, Litwa, Malta.
Ich droga do awansu z grupy mistrzostw: wystarczyło ograć Tunezję i Panamę.
1/8 fazy pucharowej: karne z Kolumbią. Do których doprowadzili też po karnym, w zasadzie prezencie, głupim, niepotrzebnym faulu Carlosa Sancheza. Grą, delikatnie mówiąc, nie porywali.

Tymczasem Szwedzi, najbardziej niedoceniany zespół z całej ćwierćfinałowej ósemki, mają w nogach eliminacyjne boje z Francją (w tym wygrana u siebie po golu Toivonena w 94 minucie) i Holandią. Oranje jacy by aktualnie nie byli, wciąż są mocniejsi niż ktokolwiek, kto bił się w grupie angielskiej. Potem Skandynawowie w osławionym barażu zatrzasnęli drzwi przed Squadra Azzurra, którzy przez to nie pojechali na mistrzostwa pierwszy raz od sześćdziesięciu lat. Faza grupowa?

Ograli po mądrej grze – na pewno nie efektownej, ale mądrej – lepsze drużyny niż Panama i Tunezja. Porażka z Niemcami po golu w ostatnich sekundach wciąż jest doświadczeniem pouczającym, które wzmacnia ich przed ewentualnymi wybojami na angielskim szlaku. Dalej Szwajcarzy, którzy choćby z Brazylią pokazali ile są warci, a jednak też ulegli Szwedom.

Może Anglia ma większe nazwiska, ale Szwecja to zespół skrojony pod mundial. Wyrachowany. Bezlitosny. Mający w ostatnich latach więcej meczów na ostrzu noża niż Anglicy.

I bijący mocniejsze zespoły niż Anglicy.

Może jeden z najbrzydziej grających wśród tych, które zakręciły się wokół podium, ale taka jest dzisiejsza piłka. Noty za styl zostawia skokom narciarskim.

Mój typ: SZWECJA

ROSJA – CHORWACJA

Chorwacja na tych mistrzostwach jest zespołem zwyczajnie mocniejszym. Nie tylko od Rosji, ale również od Hiszpanii, której Rosjanie pokazali tyły.

Co więcej, Chorwaci wreszcie uporali się ze swoimi demonami, które do tej pory sprawiały, że po fenomenalnym początku wkrótce sami sypali sobie piasku w tryby dobrze funkcjonującej maszyny. Jeśli wyszli górą z thrillera, jakim był mecz Chorwacja – Schmeichel, to każdy z nich w 120 minut nabrał pięć lat piłkarskiego doświadczenia, kluczowego na takich imprezach, szczególnie w jej finalnych fazach.

Rosjo, i tak osiągnęłaś więcej, niż ktokolwiek się spodziewał. To honorowy koniec drogi.

A jeśli stanie się inaczej, to mamy nowego lidera na liście „najbardziej frustrujące porażki Chorwatów”, względnie „najbardziej chorwacki z chorwackich występów w finałach wielkiej imprezy”.

Mój typ: CHORWACJA

Najnowsze

Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

21 komentarzy

Loading...