Generalnie liga portugalska jest dużo lepsza od naszej. Przede wszystkim mają tam piłkarzy, którzy potrafią grać w piłkę. Kilka klubów potrafi zaistnieć w pucharach i nie mamy tutaj na myśli III rundy eliminacji do Ligi Europy. Bez wątpienia jedną z drużyn, której moglibyśmy im pozazdrościć jest Sporting. Tymczasem cieszymy się, że ten cyrk na kółkach nie ma nic wspólnego z naszą ekstraklasą. Tym razem Portugalczycy po dziewięciu dniach zwolnili nowego trenera, Sinisę Mihajlovicia. Dziwne? Głupie? Absurdalne? Tylko jeśli nie zdajemy sobie sprawy, że wariackie decyzje są tam na porządku dziennym.
Pewnie nie każdy śledzi totalną rozpierduchę w Sportingu, dlatego przypomnijmy w telegraficznym skrócie wydarzenia z ostatnich miesięcy. Na początku kwietnia ekscentryczny prezydent klubu, Bruno de Carvalho postanowił obsmarować swoich piłkarzy, którzy przegrali mecz z Atletico Madryt. Najbardziej dostało się zagranicznym graczom, ale właściwie oszczędzony nie został nikt. Taka reakcja prezydenta nie była niczym nowym, ale tym razem piłkarze uznali, że nie schowają głowy w piasek. Wydali specjalne oświadczenie: – Zawsze walczymy dla naszego ukochanego klubu, dla naszych fanów, a także dla samych siebie. Z tego powodu wyrażamy w tej wiadomości nasze duże niezadowolenie z powodu publicznego komentarza naszego prezesa po meczu, w którym nie osiągnęliśmy takiego rezultatu, jaki chcieliśmy. Nie mamy wsparcia od osoby, która powinna nas wspierać w złych chwilach. W końcu jest naszym liderem. Poza tym uważamy, że niezależnie od okoliczności takie sprawy powinny być rozwiązywane wewnątrz grupy.
Oczywiście Bruno de Carvalho wpadł w szał i zawiesił wszystkich zawodników, którzy podpisali się pod tym oświadczeniem. A że podpisało się aż 19, to sprawa była poważna. Później jednak rozeszło się wszystko po kościach i zawieszeni piłkarze zagrali w kolejnym meczu. To był jednak dopiero początek totalnej rozpierduchy w lizbońskim klubie. Po wstydliwej porażce Sportingu z Maritimo do szatni wtargnęło sześćdziesięciu zamaskowanych idiotów, którzy pobili piłkarzy i trenera, Jorge Jesusa.
W sprawę pobicia mógł być zamieszany sam Bruno de Carvalho. Co prawda normalni kibice zaczęli wspierać zawodników, ale na niewiele się to zdało. Pewna granica została przekroczona, dlatego piłkarze po zakończeniu sezonu zaczęli rozwiązywać swoje kontrakty. I to kluczowi, tacy jak Rui Patricio, Gelson Martins, Bruno Fernandes, czy Bas Dost. Odszedł również trener, ale ekscentryczny prezydent niespecjalnie się tym przejmował. Zatrudnił bowiem Sinisę Mihajlovicia, a także zakontraktował bramkarza, Emiliano Viviano. Kilka dni później podczas głosowania rady nadzorczej został jednak usunięty z funkcji prezesa. Na jego miejsce wskoczył Sousa Cintra, który na wejściu stwierdził, że serbski trener nie odpowiada jego koncepcji.
– Podjąłem decyzję o rozwiązaniu kontraktu z Sinisą Mihajloviciem. Jego okres próbny właśnie się skończył. Do 2 lipca przedstawię nazwisko nowego trenera. To będzie utalentowany szkoleniowiec, który doda nam ambicji. Naszym celem na nadchodzący sezon będzie oczywiście zdobycie mistrzostwa Portugalii – powiedział Cintra.
Całkiem możliwe, że podobna historia spotka Emiliano Viviano. Wydawało się, że odwołanie Bruno de Carvalho sprawi, iż przynajmniej na jakiś czas w Sportingu nastanie spokój i rozsądek. Tymczasem nowy prezydent klubu zrobił takie wejście, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy aby zaraz nie zrobi tam jeszcze większego rozpierdzielu. W każdym razie mamy nadzieję, że Sousa Cintra nie pójdzie drogą swojego poprzednika i 18-krotny mistrz Portugalii wyjdzie na prostą, bo zawsze żal klubów z piękną historią.
Fot. NewsPix